Artykuły

Staś, Mietek, Helenka, Teodor

"Odpoczywanie" w reż. Pawła Passiniego w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej-Kraków.

Dzieci Wyspiańskiego. Wyspiański i dzieci. Śmierć, pamięć, sztuka, życie - o tym mówi spektakl Pawła Passiniego w Łaźni Nowej. Intrygujący i wzruszający.

Znamy dzieci Wyspiańskiego - portretował je wielokrotnie. Śpiące, zamyślone, zapatrzone. Zawsze pozostaną dla nas małymi dziećmi z obrazów ich ojca. A jakie były ich losy po śmierci Wyspiańskiego? Jak przeżyły odejście ojca? Co się z nimi działo? Paweł Passini zajął się dziećmi Wyspiańskiego. Nie jest to jednak solidny spektakl biograficzny, ale osobista próba poskładania cudzych losów, myśli, przeżyć, traum. Próba zajrzenia w relacje dzieci z ojcem, w ich zmagania z pamięcią po nim. I pamięcią dzieciństwa.

Na scenie pas ziemi, w głębi - drzwi wymalowane w chmurki, przed drzwiami fotel dentystyczny, na którym spoczywa kukła w garniturze, ale bez głowy. Z boku grupka młodych ludzi w bieli, z laptopami. To, co pojawia się na ekranach laptopów, pojawia się i na ekranach sceny - to tytuły kolejnych scen. Funkcja informacyjna jest tu jednak mniej istotna, ważniejsze wydaje się tworzenie klimatu. Przepływające w czerni sceny białe litery odrealniają i tak już umowną przestrzeń.

W czarnej ziemi bawią się dzieci: Staś (Dominika Jarosz), Helenka (Anna Bogdanowicz), Teodor (Barbara Songin), Miecio (Katarzyna Tadeusz). Młode kobiety w chłopięcych strojach - tylko Helenka w sukience. Passiniemu nie chodzi o imitowanie rzeczywistości - najbardziej wyrazistym tego znakiem jest (pod koniec spektaklu) monolog Macieja Wyczańskiego, grającego Wyspiańskiego. Monolog aktora, który ma grać człowieka o całkiem innych losach, innej psychice, innym ciele, innych doświadczeniach. Tylko nazwisko i nos są trochę podobne...

Dzieci się więc bawią. Grzebanie w prostokącie czarnej ziemi, szukanie i zjadanie robaków coraz silniej kojarzy się z cmentarzem. Zabawy powtarzają się, zapętlają - powoli orientujemy się w relacjach między dziećmi, a i w ich losach. Długowłosy Teodor nosi od początku koszulę z długimi rękawami, jak kaftan bezpieczeństwa. Jest osobny i wsobny, wciągany do zabawy i odrzucany. W pewnej chwili dzieci znęcają się nad nim, szarpią go, krzyczą: "Teodor nie ma taty!". Teodora Wyspiański adoptował... Helenka wciąż zmienia sukienki, przebiera się w głębi sceny. Staś zakłada taką koszulę jak Teodor. Miecio przebiera się za żołnierza, dziarsko maszeruje w za dużych butach i z karabinem w takt "Szarej piechoty". Helenka (a może to już nie Helenka, tylko Żydówka, z którą związał się Miecio) biegnie dziarsko wokół sceny, wołając: "Szalom, szalom".

Choć na scenie jest niby wesoło - bo i Wyspiański wciąż włącza się do zabawy, a to opowiadając dzieciom bajkę, a to wraz z nimi inscenizując monolog o oglądaniu wystawy (a raczej niemożności jej oglądania) - robi się coraz bardziej melancholijnie. Wyspiański umiera - kładzie się po prostu. Dzieci powoli przysypują go czarną ziemią. Okrążają ojca, a z głośników słyszymy informacje o ich dalszych losach. Niewesołych. Matce odebrano prawo opieki. Teodor zmarł najwcześniej, spędził swoje krótkie życie w zakładzie psychiatrycznym. Miecio zginął na wojnie. Staś żył długo, ale też leczył się w zakładzie. Helenka spędziła młodość w szwajcarskiej szkole i rodzinach zastępczych, wyszła za mąż - może szczęśliwie. Kolejno dzieci przysiadają się do ojca. Już wszyscy są martwi - ale razem. Jak na rodzinnej fotografii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji