Artykuły

A Hamlet tańczy

Nowy spektakl Studium Teatralnego wprowadza na scenę aurę szpitala, miejsca od dawna pociągającego ludzi teatru. Szpital jako enklawa bólu, opresyjnych rządów nad ciałem i duszą pacjenta, nieoczekiwanie łączy się tu z inną przestrzenią. Na pustą wbiegają szaro ubrane pensjonarki szczęśliwie uwolnione spod kurateli siostry zakonnej. Pięć dziewcząt sprawiałoby wrażenie rozswawolonych uczennic pensji, gdyby nie to, że ich energia i ruchliwość zdradzają dziwnie chorobliwy charakter, a a twarze noszą ślady psychicznego kalectwa. Spuszczone z uwięzi dziewczynki wpadają w mechaniczny rytm zabaw: jedna obsesyjnie targa kawałek sznura w dłoni, inna wydaje się chodzącym lękiem przed karą, obok pasjonatka sztućców pochyla się nad widelcem, jest i niedorosła nimfomanka oraz furiatka krążąca po scenie z nożem. Zabawa z nożem budzi popłoch reszty dziewcząt i natychmiastową reakcję zakonnicy. Nie ma już złudzeń, jesteśmy w szpitalu dla obłąkanych, posępna chuda siostra jest aniołem stróżem tego przybytku, a nóż za chwilę wywoła nowego pacjenta: Henryka M.

Szpital-pensja, miejsce, w którym nieudolnie reedukuje się, albo tylko poskramia umysły młodych szaleńców, jest państwem rządzonym przez dwie osoby: siostrę zakonną oraz lekarza psychiatrę. Oboje przypominają postaci z ekspresjonistycznych filmów: szczupłe, napięte, groteskowo sztywne figury maniaków. Wygłaszają monologi z zaciętością i euforią, odprawiają podejrzane ceremonie, siostra - bluźniercze modły, lekarz - eksperymenty terapeutyczne. Zamaszyste ruchy zakonnicy upodabniają ją do ptaka, tlą się w niej ślady macierzyńskiej pobłażliwości, choć górę bierze surowość utrzymująca porządek w zakładzie. Młoda siostra jest apodyktyczna jak sam Mojżesz w furii. "Nie będziesz mi marnował pożywienia" - ryczy nieludzkim głosem i dorzuca wiązkę przekleństw. Z półprzymkniętymi powiekami, zaciśniętymi ustami, bijąc się w piersi, na kolanach wzywa Boga, by dał dowód swego istnienia. Rozgoryczona brakiem odpowiedzi, postanawia dalej radzić sobie sama. Tkwi złowieszczo pod ścianą, obsługuje refektarz i sesje lekarskie, zabawy dziewcząt i paraoficjalne rytuały (głosowanie na Prezydenta), nieruchoma lub sprawnie pochylona nad maszyną do pisania - stanowi widomy znak obłędnego systemu. Siostra jest bowiem tak samo szalona jak lekarz, który pod nieobecność Boga upodobał sobie rolę demiurga.

Jako niespełniony reżyser Doktor leczy pacjentów, inscenizując ich traumatyczne doświadczenia. W ten sposób szpital-pensja staje się także teatrem. Szpitalna psychodrama ma wydobyć świadectwo winy Henryka M., tancerza oskarżonego o zabójstwo Prezydenta i podejrzanego o schizofrenię. Stadko pensjonarek posłusznie uczestniczy w pułapce zastawionej na bohatera. Tworzą chór żałobnie i wyłaniają spośród siebie aktorów do poszczególnych epizodów. Pod czujnym okiem doktora i zakonnicy dziewczynki otaczają przybysza siecią igraszek: łaszą się do niego, prowokują, dręczą nawzajem (gwałt na jednej z pacjentek), by na koniec niechętnie oddać się w ręce podejrzanego psychiatry. Jedna z dziewcząt, wyznaczona do roli Aliny, narzeczonej Henryka, angażuje się w sprawę mocniej niż pozwala na to prawo teatru. Spotykają ją też gwałtowne ataki koleżanek, ostracyzm, a równocześnie momenty miłosnego olśnienia i zapomnienia. Odosobnienie zakochanych nie trwa jednak długo, kończy się upiornym pogrzebem, w czasie którego żywcem zakopana dziewczyna rozpaczliwie wydziera się z grobu i z objęć martwego kochanka.

Rzeczywistość otaczająca Henryka jest męcząca, chaotyczna i nieprzewidywalna, z jednej strony odciska się w niej psychiczny stan bohatera. Z drugiej - deformacja i chimeryczność są efektem celowych, manifestacyjnych zabiegów. Henryk z największym trudem oddziela własny obłęd od obłąkania bliźnich. Widz z nie mniejszym wysiłkiem przebija się przez warstwy spiętrzonej i jednocześnie mechanicznej fantasmagorii. W teatralnym eksperymencie Doktora największe wrażenie robią sceny rodzinne, może dlatego, że mniej przypominają "szpital wariatów", a bardziej symboliczny i pełen sekretnej wzniosłości sen. Ojczym i matka, osoby spoza szpitala, to dostojne figury, które sztywnym krokiem hiszpańskich monarchów przemierzają przestrzeń wokół Henryka. Uderzająco szczupła matka uchyla na krótko swój surowy majestat - przystaje nad Henrykiem, ociera go z potu i tuli, próbuje pogodzić syna z utratą ojca. Rozżarzonymi oczami przypatruje się chorobie Henryka i buntuje przeciw odium obłędu. Potem jednak przychodzi Ojczym w mundurze oficera, by zagarnąć jej delikatną postać w poły purpurowego płaszcza.

Ten sen nawiedza Henryka pośród codziennych scen w szpitalu, w którym wyrafinowane psychiczne tortury mieszają się z zabawami, krzyki z pieśnią. Wyciszony i zdezorientowany bohater wydaje się jedynym zdrowym człowiekiem w krainie szaleńców. Jego historia, zbudowana na motywach zdradzonej miłości do ojca, zemsty na matce i ojczymie, przypomina tragedię Szekspira. Henryk jednak tym różni się od Hamleta, że nie posiadł daru języka ani ostrej inteligencji, która może bezkarnie pozorować szaleństwo. Łkający, żałosny chłopiec przygląda się wszystkiemu ze zdziwieniem, z wielkim trudem, zająkując się, artykułuje słowa. Bohater nie rozumuje, lecz medytuje w tańcu, to dla niego alternatywna forma pojmowania rzeczywistości.

Drugim patronem Henryka jest bowiem Wacław Niżyński, legendarny tancerz, który u szczytu kariery zapadł na schizofrenię. Sam bohater wygląda trochę jak młody półbóg, a trochę jak zabłąkany protagonista baletowej trupy. Od początku nie przystaje do reszty postaci: rozebrany do pasa, odurzony młodzieniec, wsłuchany w melodie, które zna tylko jego ucho, prowadzi dialog z własnym ciałem. Jak Niżyński, który w tańcu ścigał Boga ("Przez cały wieczór czułem Boga. Kochał mnie. Ja kochałem jego. Zostaliśmy sobie zaślubieni"), tak Henryk tańcząc zaślubia Niżyńskiego i Boga. Zaślubia wreszcie także i swoją chorobę, która dociera do jego świadomości wraz z wiedzą o popełnionej zbrodni.

Ostatnią tajemnicą dziwnego zakładu dla obłąkanych jest to, że językiem ekspresji nadwrażliwych i unieszczęśliwionych chorych staje się w nim taniec. Tańczy nie tylko Henryk. Obsesyjne czynności, natręctwa, grymasy, szaleńcze nerwowe tiki pacjentek tworzą artystyczną całość, jakby na dowód, że i w chorobie drzemie nieprzypadkowa bolesna harmonia. Jej podstawą jest rozedrgane ludzkie ciało, które pokonuje własny ciężar i ograniczenia, żywo reagując na najsubtelniejsze tonacje. Ni stąd, ni zowąd uporczywe zidiociałe skakanie w miejscu, które uprawiają bohaterki, upodabnia się do baletowego ćwiczenia. Psychiczne kalectwo postaci przebija się przez skorupę ciała, by znaleźć wyraz w sekwencji ruchów, które przestają być śmieszne, wstydliwe czy odrażające - lecz tworzą sztukę. Taniec jest indywidualnym wyrazem introwertycznego świata każdej z postaci, a najpełniej samego Henryka, który porusza się po sali z największą dezynwolturą. Jego ewolucje taneczne i skoki unieważniają więzienny wymiar przestrzeni. Gonitwy i szerokie łukowate ruchy zostawiają daleko w tyle stadko pacjentek, zakonnicę i Doktora. Henryk tworzy własną przestrzeń, która ściąga się i rozwija do wtóru jego poruszeń. Na próżno rozproszone wokół dziewczęta przeciwstawiają mu swój taniec, osaczając bohatera w ciasnym kwadracie między czterema filarami. Na próżno także rodzice mechanicznymi ruchami próbują włączyć Henryka w rutynę codziennego życia: pobudki, gimnastyki, marszu do pracy, powrotu z biura. Henryk wymyka się otoczeniu, słowami Hamleta mówi o odrazie do świata, słowami Niżyńskiego zaś - o przeczuciu Boga w sobie.

W im większą ekstazę wpada bohater, tym spokojniejsze i bardziej zamknięte są jego ruchy. W kluczowych momentach Henryk prezentuje styl baletu klasycznego albo nieruchomieje w niewygodnej pozycji półleżąc na ziemi. Sztuka tańca to dla niego droga do wolności, a z drugiej strony - do źródeł własnej jaźni i kiełkującej w niej choroby. Ciało i rytm funkcjonują tym sposobem jak lustro, w którym przegląda się okaleczona i rozbita osobowość obłąkanego. Jest coś przerażającego i dotkliwego w rozpoznaniu procesów, które toczą umysł Henryka, w zrozumieniu i pogodzeniu się z psychicznym mare tenebrarum. W kluczowej scenie całkowicie poczytalny i trzeźwy bohater uznaje nieodwracalność popełnionej zbrodni i - nieodwracalność swojej choroby.

Przedstawienie Studium Teatralnego, jak i sam tytuł, dźwiga ciężar nadmiaru tematów: to historia demonicznej manipulacji człowiekiem, obraz społeczeństwa jako domu wariatów, historia zbrodni rodzinnej, incestu, opowieść o szaleńczej obsesji i portret psychicznej zapaści. Zbyt dużo wątków, które sprawiają wrażenie sztucznego i mechanicznego nawarstwienia. Postacie popadają w nerwowy, marionetkowy ton. lawirując w skomplikowanych układach (pacjentki są zależne od

zakonnicy, zakonnica od lekarza, Henryk od szpitala i wspomnień,ojczym od ojca, sen od jawy, jawa od snu i chorobliwego zamroczenia...). Osobista historia Henryka - Niżyńskiego ginie nieco pod narzuconą widzowi alegorią wszechpanującej cywilizacji szaleńców. Uradowany Doktor zapowiada, że jego metody pójdą niedługo w świat: do innych szpitali, do kościołów, szkół i na ulice... Niezależnie od tej wizji, w spektaklu pojawia się inny, głębszy problem: relacji między ciałem i duszą obłąkanego. Odartą z socjologicznych i demonicznych prognoz opowieść można po prostu odczytać jako rzecz o chorobie, która przedziera się na zewnątrz przez ciało i jego delikatną strukturę rozwibrowanych mięśni, stawów, kończyn. Choroba wyłania z siebie przejmujący balet. Walka z zalążkami lub pełnym koszmarem obłędu, jaką toczy umysł, widoczna jest na zewnątrz jako zmaganie ciała z oporem przestrzeni, powietrza, grawitacji i z innymi ludźmi, którzy stają na przeszkodzie. Wbrew pozorom nie jest to przykre i amorficzne widowisko. Ciała "obłąkanych", bardziej zdeterminowane i gotowe na wszystko, wznoszą się w tańcu na szczyty wolności i opadają w całkowitym poniżeniu, bez oklasków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji