Artykuły

"Bal u Salomona" w Teatrze Polskim

"Bal u Salomona" w reż. Andrzeja Pieczyńskiego na Scenie Inicjatyw Aktorskich Teatru Polskiego w Warszawie. Pisze Kajetan Pieczyński w serwisie teatralnym Teatr dla was.

Po "Cyjanku o piątej" i "Moskwie - Pietuszki", Scena Inicjatyw Aktorskich Teatru Polskiego w Warszawie gości, po raz trzeci w tym roku, kolejne przedstawienie. Tym razem jest to "Bal u Salomona".

Reżyser Andrzej Pieczyński sięgnął chyba po jeden z najbardziej hermetycznych i osobistych utworów Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Tekst niezwykle zawiły, przeplatany rozmaitymi metaforami, niemal ociekający wyszukanymi zestawieniami słów i skojarzeniami Wyśniony bal, którego wspomnienie zostało ponoć zapisane przez poetę podczas jednej nocy, jest bardzo enigmatyczny i momentami niezrozumiały. Czytelnik upojony przez autora, bezładnie przemierza komnaty pałacu Salomona. Jaką drogą poprowadzi nas Pieczyński, podczas godziny spędzonej przy ulicy Karasia 2?

Sala foyer Teatru Polskiego wypełnia się widzami. Z oddali dobiegają dźwięki niepokojącego rytmu - walc. Na małej sofie leży postać. Szczelinowe niebieskie światło koncentruje się na jego twarzy. Podśpiewuje sobie i jakby od niechcenia zaczyna opowiadać... Obserwujemy bohatera - poetę i jego obsesję. Zamknięty sam na sam ze swoim balem. Przychodzące i odchodzące obrazy, powracające głosy, wyimaginowane zdarzenia.. Mimo swojego podłużnego układu i ograniczonych możliwości, przestrzeń foyer została bardzo dobrze wykorzystana. Artyści dają sobie radę w takich warunkach, prezentując ciekawe układy choreograficzne. Wrażenie potęgują, ustawione pod kątem do widowni lustra, które multiplikują tańczące postacie i zniekształcają odbity obraz. Aktorzy imponują umiejętnościami i wyczuciem tempa. Ewa Domańska jako żona tworzy postać delikatnej i troskliwej kobiety, pojawiającej się przy swoim mężu w momentach jego słabości - gdy potrzebuje jej opieki. Sprowadza go na ziemię. Wyciąga z pijackiego amoku. Andrzej Pieczyński porywa aktorską energią w przekonywaniu do prawdy, którą nakreślił jako reżyser. Wszystko, co mówi i robi pochłania maksimum uwagi widzów. Potrafi wzruszyć i rozbawić, ma pełną świadomość słowa i gestu.

Muzyka to najprzyjemniejszy dreszcz. Dochodzi gdzieś z daleka, czasem z konkretnych miejsc. Przechodzi przez sale, przenika akcję, pulsuje, podbija tempo, wprowadza kontrast, łagodzi napięcie i bezlitośnie wpada w bezbronny zmysł widza. To, co napisał Robert Kanaan jest czymś więcej niż plastycznym tłem wydarzeń. To integralny element osobistej opowieści. Gdy trzeba, jedynie zaznacza swoją obecność, ilustruje. Potrafi zaledwie wypunktować pewną myśl by za chwilę rozwinąć temat.

Gałczyński nie przejmował się temporalnymi ograniczeniami utworu pisanego. Mimo to reżyser zdołał skompresować tekst i narzucić określoną regułę. "Bal u Salomona" pokazuje, jak metoda budowania nastroju w literaturze, krystalizuje się w scenicznej realizacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji