Od Toyamy do Legionowa
O TEATRZE tym trudno jest mówić, trudno jest pisać; każda dosłowność staje się trywialna. To teatr najwyższego napięcia, najwyższej kondensacji emocji, wrażeń, i skupienia duchowego. To teatr w samej swej istocie mistyczny, choć nie operuje żadnym mistycznym znakiem.
Niebywała jest jego czystość intelektualna. Choć niezwykle ostro atakuje obrazem, kolorem (czerń!), zdumiewającą kompozycją przestrzeni, niezwykłym rodzajem scenicznego ruchu, wreszcie muzyką - owa ostrość niczego nam nie narzuca, wręcz przeciwnie: otwiera nas, naszą wrażliwość, na rozległość i głębię, znaczeń.
Budzi to, co dziś najbrutalniej tłamszone: nasze skupienie.
Jest to bowiem teatr spraw najintymniejszych i najgłębszych.
Zamknięci w czerni, zaczarowani i porażeni intensywnością wizji artysty, uczestniczymy w doświadczeniu najboleśniejszym: ludzkiej tęsknoty, cierpienia, samotności, przemijania.
To prawda, Mądzik nie jest pierwszy, który o tym mówi. Jest pierwszy, który tak o tym mówi.Odkrył on bowiem, stworzył raczej, nową jakość teatralną, nowy znak teatralny, nowy sposób zespolenia artysty z odbiorcą jego dzieła.
Te krótkie, półgodzinne zaledwie seanse - to akt totalnego zagarnięcia widza, zaatakowania jego wyobraźni, poruszenia jej najczulszych mechanizmów.
Oczywiście, można to przenieść na bardziej rzeczywistą płaszczyznę: że mianowicie Mądzik opanował do niebywałego mistrzostwa technikę teatralną, Kompozycje przestrzeni, w której buduje ziemski kosmos, przesuwając w tajemniczych poziomach i pionach, wzdłuż i wszerz, nierzeczywistym, spowolnionym ruchem swe przejmujące rekwizyty: gołoczaszkie postaci, strzępy figur, maski, bryły, materie, pudła. Kompozycję światła - rozświetlając, barwiąc i czerniąc tak, że świat ów nabiera nierealnych wymiarów: od półmrocznych sennych mamideł do pozaziemskiej jaskrawości. Kompozycję dźwięku, który bezbłędnie wzmaga napięcie.
Wszystko to stawia go na najwyższym podium zawodowca. A co różni od "normalnego" zawodowca? Otóż ten teatr, w którym nie pada ani jedno słowo, w którym jest natomiast ziemia i woda, i wiatr, i liście, to nie jest teatr, który - jak każdy normalny teatr - realizuje się w przestrzeni pomiędzy sceną a widownią.
To jest teatr, który dzieje się w widzu, w najgłębszych pokładach jego wrażliwości.
I na tym, myślę, polega jego najistotniejsza i najgłębsza wartość.
Scena Plastyczna Leszka Mądzika zapraszana jest na wszystkie znaczące festiwale teatralne na świecie i obsypywana nagrodami. A oto ostatnie: w 1991 roku na Międzynarodowym Festiwalu Teatru Eksperymentalnego w Kairze otrzymała Nagrodę Krytyków. W1992 roku w Japonii, na festiwalu w mieście Toyama - trzy nagrody: za reżyserię, scenografię i technikę teatralną. W 1993 roku została zaproszona, jako drugi po Teatrze Kantora gość z Polski, na najbardziej prestiżowy festiwal w Avignonie, gdzie zagrała 39 (!) spektakli.
Leszek Mądzik, założyciel Sceny, twórca tego niezwykłego teatru, odznaczony został w tym roku przez ministra Krzysztofa Skubiszewskiego "za propagowanie osiągnięć kultury polskiej za granicą". Jest to, niewątpliwie, po Grotowskim i Kantorze, kolejny wielki artysta, który pokazuje światu, jak bogata, odrębna i głęboka jest kultura naszego kraju.
Jego ostatnią podróżą artystyczną był Bornholm. Stamtąd Leszek Mądzik przyjechał do... Legionowa. Mądzik w Legionowie? Kto przyjdzie w Legionowie na tak wyrafinowaną sztukę? Kto będzie chciał oglądać te wysublimowane, pozbawione powszechnie uznanych form ekspresji obrazy teatralne? Kto wytrzyma to absolutne skupienie, warunek sine qua non istnienia tej sztuki? Kto w ogóle będzie wiedział, na co się wybiera? A przede wszystkim - kto wpadł na ten szalony, tak ryzykowny pomysł? Oto w Legionowie (dziesięć tysięcy mieszkańców) mieszka pani Hanna Wilczyńska, która brała udział w warsztatach Leszka Mądzika, a prowadził je między innymi w Buffalo (USA) i Łucznicy (Polska). Uznała, iż jest to artysta, który musi zostać pokazany w Legionowie. Przekonała do tego dwoje młodych ludzi: panią Jolantę Żebrowską, kierowniczkę działu społeczno-wychowawczego Spółdzielni Mieszkaniowej w Legionowie i pracownika Miejskiego Ośrodka Kultury, pana Tomka Tatarskiego. To oni od dwóch miesięcy prowadzili nieustanne, męczące, cierpliwe, nader kunsztowne zabiegi. Po pierwsze: w sprawie widowni, pod drugie: w sprawie pieniędzy. Do czego doprowadzili?
Otóż odbyły się cztery (cztery! tyle co w trakcie Warszawskich Spotkań Teatralnych!) przedstawienia w sali gimnastycznej szkoły podstawowej w Legionowie.
Sprzed drzwi ostatniego odeszło z kwitkiem czterdzieści głęboko zawiedzionych osób. Widownię stanowiła w przeważającej większości młodzież szkół licealnych, bilety kosztowały sześćdziesiąt tysię-
cy złotych. Wcześniej owa młodzież została przez swych polonistów (materiałów dostarczyły: pani Wilczyńska i Żebrowska) poinformowana, jaką sztukę uprawia Leszek Mądzik.
Tuż po przyjeździe on sam spotykał się ze swymi przyszłymi widzami.
W absolutnej ciszy i skupieniu młodzi ludzie oglądali to trudne przedstawienie (a w sobotni wieczór w tym czasie w telewizji szła "Misja Rekina", film fabularny produkcji USA). A w sprawie pieniędzy? Udało się parze entuzjastów przekonać i macierzystą Spółdzielnię Mieszkaniową, i Miejski Ośrodek Kultury, i kilka państwowych i prywatnych firm. Jedna z pań księgowych zareagowała tak: "Na Mądzika?! Natychmiast daję dziesięć milionów!"