Artykuły

Lolity niekiedy kochają uwodzicieli

"Blackbird" w reż. Bogdana Toszy w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Włodzimierz Jurasz w Gazecie Krakowskiej.

Spotkanie po latach. On, 55-letni, zaskoczony, skrępowany, nieco zagubiony. Ona, niespełna trzydziestolatka, odszukała go dzięki zdjęciom, znalezionym przypadkowo w jakiejś gazecie. I sama chyba nie wie, dlaczego przebyła tak długą drogę. Taki jest punkt wyjścia dramatu "Blackbird" współczesnego szkockiego autora, Davida Harrowera, wystawionego przez Bogdana Toszę na Scenie w Podziemiach krakowskiego Teatru Bagatela.

Ale tajemnica tego spotkania szybko się wyjaśnia. "Blackbird" to swoisty ciąg dalszy słynnej "Lolity" Vladimira Nabokova, opowieść o spotkaniu pary dawnych kochanków, połączonych niemożliwą, zakazaną i potępioną miłością.

Krótki, burzliwy romans 40-latka i uwiedzionej przezeń 12-letniej dziewczynki skończył się tak, jak skończyć się musiał. Wykryciem, procesem, wyrokiem. On ma dziś nowe życie, stara się zapomnieć, ona wciąż żyje wydarzeniami sprzed lat.

Cierpi, żałuje, ale nie tylko. Okazuje się bowiem, że ich romans nie był klasycznym uwiedzeniem. To była miłość, zakończona nie wstydliwą ucieczką uwodziciela, a zwyczajnym nieporozumieniem, które udaje się wyjaśnić dopiero dziś, po 15 latach. - To zupełne odwrócenie relacji kata i ofiary, krzywdzącego i krzywdzonego. Harrower pokazuje, jak skomplikowane może być rodzenie się między ludźmi uczucia -mówił przed premierą reżyser Bogdan Tosza. ,

Akcja sztuki rozgrywa się na swoistym śmietniku, zaaranżowanym przez autora scenografii, Marka Brauna, w piwnicy Teatru Bagatela, doskonale pasującej do tej sztuki. Ale na tym śmietniku, w trywialnej, by nie rzec plugawej, scenerii, rozgrywa się opowieść o miłości. Tak, miłości, bo dziewczyna (znakomita Kamila Klimczak, dojrzała, a jednocześnie wciąż niezwykle dziewczęca) chyba jest wciąż zakochana w swoim dawnym uwodzicielu. - Chciałam, żebyś był moim chłopakiem - mówi, wspominając dawne dzieje.

I wcale nie czyni mu wyrzutów. Niczym kos z wykorzystanej w spektaklu piosenki Beatlesów "Blackbird" leci w stronę kuszącej ją przewrotnym światłem ciemności dawnego, zakazanego uczucia.

Także mężczyzna (mimo wszystko!) budzi u widza sympatię. Zwłaszcza wtedy, gdy broni się przed przyznaniem się sam przed sobą do skłonności pedofilskich. Występujący w roli dawnego uwodziciela Sławomir Sośnierz jest niezwykle przekonywający. Widz nie potrafi wydobyć z siebie potępienia, ba, chwilami wręcz zaczyna kibicować scenicznej parze, życząc im, by chociaż tym razem wszystko się udało, by spotkanie po latach rozkwitło ponownie, już nie zboczoną, zakazaną, lecz pełną, dojrzałą, dorosłą miłością.

Ale właśnie wtedy na scenie pojawia się trzecia osoba, samą swą obecnością poddając w wątpliwość wszelkie pozytywne, rodzące się w widzu uczucia. Tak, dopiero to zaiste przewrotne zakończenie pokazuje, że sprawa, która wydawała się tak skomplikowana, może mieć jednak bardzo proste, wręcz trywialne wytłumaczenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji