Więcej tolerancji. Rozmowa z rezyserem Piotrem Łazarkiewiczem
"Schody " z Danielem Olbrychskim i Jerzym Radziwiłłowiczem zobaczymy w Teatrze Muzycznym w poniedziałek Sztuka Charlesa Dyera opowiada o parze gejów, którzy od lat żyją razem, kłócąc się i kochając. Rozmawiamy z reżyserem spektaklu Piotrem Łazarkiewiczem
EWA OBRĘBOWSKA-PIASECKA: Kto wpadł na pomysł wystawienia tej sztuki w Polsce?
PIOTR ŁAZARKIEWICZ: Daniel Olbrychski. Kilka lat temu widział "Schody" w Grecji, bardzo mu się ten spektakl spodobał i zabiegał o to, żeby go zrealizować. Ja dołączyłem do ekipy na końcu. Trzeba Cię było namawiać?
- Nie. Po przeczytaniu sztuki od razu chciałem to robić. Zajmowałem się ostatnio głównie dramaturgią współczesną i stwierdziłem, że dla higieny psychicznej warto zrobić coś bardziej osadzonego w tradycyjnym pojmowaniu teatru. Poza tym ta sztuka ma wszelkie walory: komercyjne, komediowe, kryminalne, jest świetnym materiałem aktorskim. A przy tym pozwala trafić z kontrowersyjnym tematem do szerokiego kręgu widzów. To mnie zainteresowało.
No właśnie: temat. Spieraliście się, jak o homoseksualizmie mówić w Polsce A.D. 2003?
- Nie trzeba było do tego wielu słów. Chodziło nam o podniesienie poziomu tolerancji.
Parę gejów gra dwóch aktorów postrzeganych jako stuprocentowych facetów. Jak dochodziliście do wiarygodności postaci?
- To są zawodowcy. Aktor za każdym razem - kiedy gra króla, żebraka, inwalidę na wózku, dziecko - szuka właściwych środków wyrazu: gestów, spojrzeń, rytmu, tonacji głosu. Tak było i tym razem.