Artykuły

Melodramat i kryminał. Tosca wędrowała...

"TOSCA" to bez wątpienia arcydzieło operowego weryzmu i bardzo popularny melodramat z epoki przedfilmowej (prapremiera w 1900 r.). Dzieło Pucciniego wydaje się być mieszanką wielkich namiętności, patosu, secesyjnego przepychu, a wszystko doprawione jest wątkiem kryminalnym, gdyż główna bohaterka zabija pod koniec II aktu prefekta policji.

Szczecińskie przedsięwzięcie, polegające na wystawianiu każdego z trzech aktów w innym miejscu, które stanowiło naturalne tło akcji (kościół, aula PAM i dziedziniec poczty), okazało się ciekawym sposobem na odświeżenie utworu ogranego i osłuchanego. Reżyser i scenograf Andrzej Rozhin postarał się o atrakcyjne wykorzystanie naturalnych wnętrz - trzymał się zatem litery i ducha libretta, które w połączeniu z muzyką Pucciniego przemówiło do wielu widzów.

I akt rozegrany w kościele pod wezwaniem św. Jana Ewangelisty wypadł bodaj najlepiej pod względem muzycznym. Orkiestra i chór (przygotowanie: Paweł Osuchow-sM) wykonywali swe zadania pod batutą Warcisława Kunca z wyczuciem stylu muzyki i jej - w dużej mierze - roli narracyjnej. Lilianna Kamińska - odtwarzająca w piątek partię Toski - była w pierwszym wielkim duecie z Cavaradossim (Sylwester Kostecki) obiecująca. Śpiewała silnym i ładnym w barwie głosem. Zgodnie z włoską tradycją rola Toski przeznaczona jest dla głosu typu lirico-spinto. Śpiewaczka musi więc łączyć dramatyczny poryw z czułym liryzmem i subtelnym frazowaniem. Na tym właśnie polega trudność tej roli. Lilianna Kamińska nie radziła sobie jednak ze stylem Pucciniego: większość dźwięków atakowała forte, w momentach wymagających tkliwości fraza się rwała, a głos tracił na jakości brzmienia. Dobrze jednak, że śpiewaczka potrafiła ukazać proporcje znaczeniowe słów, dzięki czemu monolog Toski z II aktu "Żyłam sztuką, żyłam miłością" mógł robić pozytywne teatralne wrażenie.

Poprawnie wypadł też wielki duet Toski z baronem Scarpią (solidnie przygotowany Przemysław Pi-rek), który jest jednym z najciekawszych w literaturze operowej pojedynków psychologicznych. Ostatni akt był przede wszystkim popisem realizatorów, którzy pięknie oświetlili i wykorzystali do celów inscenizacyjnych dziedziniec poczty przy ul. Dworcowej. Reasumując: była to sympatyczna, prawie już wakacyjna i widowiskowa "Tosca", która, być może, zdobyła operze nowych sympatyków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji