Gwiazda w roli gwiazdy
Spektakl "Marlene" z Krystyną Jandą pokazany w sobotę w Teatrze im.
Mickiewicza był imprezą towarzyszącą XXIII Konfrontacjom Poetyckim im. Poświatowskiej. Składa się z dwóch części. Prezentuje Marlene Dietrich przed jej ostatnim występem i podczas niego. Kanwą jest tekst Pam Gems wyreżyserowany przez Magdę Umer. Opowiada o postarzałej Marlenie - schorowanej, torturującej otoczenie chimerami gwiazdy.
I spektakl ustawiony jest na gwiazdorską miarę. Janda nieustannie mówi. Sztuka tworzona z optyki współczesnych mediów, sięga w sfery, na które powinna być opuszczona zasłona miłosierdzia. Po przerwie śpiewająca aktorka przestaje udawać, że gra Dietrich. Przedstawia się: "Jestem Krystyna Janda" i od tej pory oddaje prywatny hołd pieśniarce, która zaważyła na jej wrażliwości. Znajdujemy ją ciepłą, pełną seksapilu, muzykalną i zmysłową. Artystkę, która opowiada o swojej fascynacji osobowością innej artystki. To o wiele bardziej wiarygodne od zaglądania przez judasza do garderoby w części pierwszej. Recital jest piękny, dostarcza niekłamanych przeżyć i uzasadnia brawa, jakie zakończyły sobotni wieczór z Krystyną Jandą