Sława w polskim wydaniu
Broadwayowski przebój w Radomiu? To mogłoby się wydawać równie zaskakujące jak widok Murzynów z Nowego Jorku tańczących zbójnickiego pod samymi Tatrami. Ale w dzisiejszym świecie wszystko jest możliwe.
Wojciech Kępczyński, dyrektor radomskiego Teatru Powszechnego, udowodnił przynajmniej jedno, że Janusz Józefowicz nie ma monopolu na musical w Polsce. Kępczyński wystawił już "Cudowny płaszcz snów w technikolorze" - debiutanckie dzieło klasyków Broadwayu: Rice'a i Webbera. Sława tego spektaklu rozeszła się po kraju. Poszedł więc za ciosem i wprowadził na swoją scenę kolejny przebój: "Fame" ("Sławę") Davida de Silvy. Przedstawienie miało w piątek warszawską premierę w Teatrze Komedia.
Ucz się i tańcz
Muzyczna opowieść o studentach nowojorskiej szkoły artystycznej, których marzeniem jest wielka kariera, prezentuje typowo amerykańską filozofię życia - dążenie do sukcesu, poparte talentem i wytrwałą pracą. Nawet krnąbrny Tyron, z trudem odczytujący "dymki" w komiksach, zrozumie w końcu, że bez nauki niczego nie osiągnie.
Smrodek dydaktyczny, który zalatuje z "Fame", pochłania na szczęście muzyka o rozmaitych rytmach (funky, rap, blues, gospel). Wykonawcom tego musicalu nie można odmówić autentycznego zaangażowania. Wydają się utożsamiać z młodymi bohaterami spektaklu. Widać, że śpiew i taniec jest ich pasją.
Talent na taksówce
Obok znanych i doświadczonych artystów: Denisy Geislerowej w roli nieszczęśliwej Carmen, Danuty Błażejczyk, Ewy Kuklińskiej i Tomasza Stockingera w rolach nauczycieli, w radomskim "Fame" pokazują się nowe talenty. Tak jak gwiazdą "Cudownego płaszcza..." był Jan Bzdawka (grający w nowym musicalu nieśmiałego Nicka), tak najnowsza produkcja Kępczyńskiego wylansuje zapewne Krzysztofa Adamskiego (Tyrona). Jego taniec na dachu nowojorskiej taksówki należy do najefektowniejszych scen przedstawienia.
Jeśli "Fame" może budzić zastrzeżenia, to dotyczą one raczej samego dzieła. Nawet jak na musical brakuje mu mocniejszej dramaturgii. Szczere komplementy autora "Famę", który widział radomską premierę, nie przysłonią jednak faktu, że osiągnięcie poziomu broadwayowskiej sztuki przez twórców polskiego musicalu jest tak samo realne, jak zwycięstwo koszykarzy Mazowszanki Pruszków z chica
gowskimi bykami.