Artykuły

"Scat...", czyli musical bez słów

We wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol trwają ostatnie przygotowania przed premierą "Scata"-musicalu, jakiego jeszcze nie było.

"Scat, czyli od pucybuta do milionera" to widowisko muzyczne, w którym soliści zamiast tekstu będą używać wyłącznie scata - czyli samych sylab. W teatrze muzycznym jest to przedsięwzięcie absolutnie nowatorskie.

Wykorzystanie jazzowej techniki improwizacji wokalnej do opowiedzenia fabuły to pomysł wrocławskiego reżysera i dyrektora artystycznego Capitolu Wojciecha Kościelniaka. Autorem muzyki do tego niezwykłego zadania aktorskiego jest Leszek Możdżer.

- Siedząc na próbach, trzymam się za brzuch i ocieram łzy ze śmiechu. Okazało się, że warto było zaufać Kościelniakowi - mówi Możdżer. - Dawno nie widziałem czegoś tak zabawnego - dodaje.

- Lubię się zmagać z rzeczami, których nie próbowano - tłumaczy reżyser "Scata". - Postanowiłem zrobić musical bez słów, gdzie sytuacje sceniczne i relacje pomiędzy bohaterami załatwią wszystko. Pozazdrościłem twórcom broadwayowskiego przedstawienia STOMP - dodaje. - Szukałem pomysłu dla nas, a ponieważ znam i cenię technikę śpiewania scatem, która wyraża czyste emocje, pomyślałem: dlaczego nie? To dało impuls do rozmowy z Leszkiem Możdżerem - wyjaśnia.

Artystyczne koligacje

Ścieżki Leszka Możdżera i Wojciecha Kościelniaka przecinają się mniej więcej co dwa lata. Po raz pierwszy spotkali się w Teatrze Muzycznym w Gdyni, gdzie wspólnie pracowali nad musicalem "Hair", a następnie nad muzyczną adaptacją "Snu nocy letniej".

W 2002 roku Wojciech Kościelniak - już jako dyrektor wrocławskiego Teatru Muzycznego - zaprosił Możdżera do współpracy przy Tuwimowskich "Mandarynkach i pomarańczach". Zimą 2004 roku ponownie przystąpili do współpracy - "Scat, czyli od pucybuta do milionera" to wartka, pełna zabawnych gagów historia miłości młodego pucybuta do prowincjonalnej kwiaciarki, której marzeniem jest kariera baletnicy.

- Najpierw powstał scenariusz i właściwie pełny tekst libretta, tyle tylko, że napisałem go ja, a nie literat - mówi Kościelniak.

- Chodziło o znalezienie takich rozwiązań, które pozwolą wyrazić konkretne treści za pomocą ciała, kontekstu, mimiki i śpiewu, ale nie słów - tłumaczy ideę reżyser.

Później gotowy scenariusz trafił do Leszka Możdżera, który pisał muzykę tak jak do normalnego musicalu, tylko używał dowolnych sylab i dowolnego akcentowania.

- Leszkowi podobało się, że nie ogranicza go słowo i akcenty - opowiada Kościelniak.

- "Scat" to projekt, do którego przystępowałem z totalnym przerażeniem, moje

obawy dotyczyły wszystkiego: jak muzyką wyrazić tekst, który jest w scenariuszu, a którego widz nigdy nie usłyszy ze sceny? Jakie dobrać instrumenty - mówi muzyk

I'm a scat man and woman

Prosta fabuła komedii miłosnej zostanie opowiedziana w niecodzienny sposób - wszystkie treści płynące ze sceny są wyśpiewane scatem, czyli jazzową techniką wokalną wykorzystywaną np. przez Louisa Armstronga, Bobby'ego McFerrina lub Urszulę Dudziak. Konwencja spektaklu nawiązuje do niemego kina - to mieszanina burleski, farsy, komiksu oraz melodramatu.

- W spektaklu operujemy groteską, karykaturą, grubą krechą, która jest właściwa dla komiksu - opisuje reżyser. Wśród bohaterów są złośliwy kelner, romantyczna kwiaciarka, zakochany pucybut, ekscentryczna gwiazda filmowa. Całość będzie prowadzona w wesołym, czasem lekko nostalgicznym tonie. - Podobała mi się taka sugestywna wizja: opisać świat i bawić się nim. Opisać charaktery ludzkie w krzywym zwierciadle - podkreśla Kościelniak. - Skoro od dłuższego czasu wszyscy byliśmy śmiertelnie poważni, pomyślałem: dobrze byłoby się pośmiać. No i uwielbiam Chaplina, od którego można się uczyć całe życie - dodaje.

Jak z Nowego Orleanu

Muzyka Leszka Możdżera czerpie z tradycji rasowego jazzu (progresja 251, Charlie Parker, fraza bebop, swing lat 40.). Skład orkiestry nie przekroczy dwudziestu osób.

- "Scata..." zaaranżowałem na dwanaście instrumentów: fortepian, gitarę, kontrabas, perkusję, dwa klarnety, flet, wibrafon i czworo skrzypiec - mówi kompozytor. - Chodziło mi o uzyskanie ciepłego, akustycznego, jazzowego brzmienia, z którego wywodzi się scat.

W przedstawieniu wystąpi kilkanaście głównych postaci, tancerze, chór i aktorzy drugiego planu.

- W trakcie wgryzania się w libretto zacząłem lepiej rozumieć relacje między postaciami, a nawet zrozumiałem, że ten tekst jest o mnie. Przez ostatnie pół roku moje życie wywróciło się do góry nogami, ze zwykłego pucybuta stałem się sławnym pucybutem, dokładnie jak główny bohater scenariusza - dodaje na koniec Leszek Możdżer.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji