Artykuły

Diabły i anioły z tego świata

"Stworzenie świata" w reż. Simony Chalupovej w Teatrze Arlekin w Łodzi. Pisze Dariusz Pawłowski w Dzienniku Łódzkim.

Najnowsza premiera łódzkiego Teatru Lalek Arlekin - "Stworzenie świata" - doskonale wpisuje się w modne dziś w kinie tworzenie dzieł dla dzieci, na których świetnie bawią się dorośli, odgadując mnóstwo aluzji i cytatów. Reżyserka Simona Chalu pova nawet nawiązuje do kreskówek poprzez inspirację słynnymi rysunkami Jeana Effela i rozwiązanie niektórych scen. I udało się jej stworzyć przedstawienie, na którym starsze dzieci mogą cieszyć się przeznaczonym dla nich humorem, potoczystą opowieścią i atrakcyjną scenografią (Pavel Kalfus), a dorośli pokładają się ze śmiechu.

"Stworzenie świata" to luźna - bardzo luźna, prawdę mówiąc - adaptacja biblijnej historii o stworzeniu świata. Bóg jest sympatycznym starszym panem, rozmarzonym, lekko rozkojarzonym i szczerze lubiącym swoją pracę, choć nie do końca panujący nad swoją trzódką i produkcją. Wokół niego hasają podlizujące mu się anioły, dobre, ale bezwolne i słabe w obliczu diabelskich używek. A diabły sprawiają, że rozumiem, dlaczego w piekle jest ponoć ciekawiej. No i w końcu Adam i stworzona z jego żebra Ewa, w uroczy sposób przekazują drobne ludzkie słabości. Dodatkową atrakcją są piosenki ułożone do znanych przebojów, np. diabły namawiają do zdewastowania drzewa poznania dobrego i złego śpiewając "Zerwij z drzewa jabłko" na melodię "We Will Rock You".

Przedstawienie jest z rozpasaniem wyreżyserowane, ale przede wszystkim świetne zagrane. Tryska zespołową radością, każda z postaci ma swoje pięć minut, zaangażowanie artystów Arlekina może imponować. Widać, że aktorzy bawią się swoimi rolami, co natychmiast udziela się publiczności.

I właśnie zabawa jest najważniejszym "przekazem" tego widowiska. Nie chodzi tu o szczególne prawdy (choć takowe są) czy dydaktyzm (bo wymowa przedstawienia pod tym względem mogłaby być podejrzana). Nie najważniejsza jest także sama opowieść, która jest prosta, no i od początku przecież wiemy, jak się zakończy. To po prostu rubaszna zabawa, oparta na radości życia. Na cieszeniu się także tym, że jesteśmy słabi, a przez to może nie tak bardzo nudni, jak w idealnym raju.

I choć Bóg robi to z autentycznym żalem, w finale musi wygnać Adama i Ewę z raju. Ci, odchodząc, nie wpadają jednak w bezdenną rozpacz. Mają przecież siebie i dla siebie Ziemię. Miłość silniejsza od raju? Odważna teza, ale jakże budująca i pełna nadziei. Zatem kochajmy się, bo tylko miłość raj nam może zastąpić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji