Artykuły

To miejsce ma dobrą energię

- Chcę stworzyć teatr bez etykietki. Ciekawi mnie to, co rodzi się na styku różnych dziedzin sztuki, różnych gatunków - mówi MAGDALENA ŁAZARKIEWICZ, szefowa nowego teatru w Fabryce Trzciny w Warszawie.

"Teatr w Fabryce Trzciny to ewenement jak na polskie warunki. Do tego prywatnego, modnego i prężnie działającego centrum artystycznego przy Otwockiej 14 miasto zdecydowało się przenieść z Puławskiej Teatr Nowy kierowany przez Adama Hanuszkiewicza. Ale scena w związku ze zmianą

miejsca zmieni też formułę. Kierownictwo artystyczne teatru w Fabryce Trzciny objęła Magdalena Łazarkiewicz (na zdjęciu), która już wcześniej zaczęła współpracę z prywatnym właścicielem Fabryki Trzciny Wojciechem Trzcińskim

Dorota Wyżyńska: - Dlaczego Pani - osoba kojarzona przede wszystkim ze światem filmu - zatęskniła za teatrem?

Magdalena Łazarkiewicz: - Moją pierwszą wielką miłością był teatr. Chciałam studiować reżyserię teatralną, ale wtedy, w połowie lat 70., to był wydział podyplomowy. Wybrałam studia teatrologiczne na kulturoznawstwie we Wrocławiu. Pociągał mnie teatr alternatywny. We Wrocławiu odbywały się festiwale teatru otwartego, uczestniczyłam w kilku projektach organizowanych przez Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego, chodziłam na próby do Jerzego Grzegorzewskiego oraz Kazimierza Brauna.

- Jednak nie została Pani w teatrze?

- Później pojawiła się na horyzoncie nowa miłość - do kina. Pojechałam do katowickiej szkoły filmowej. Ale nadal teatr mnie pociągał. W moich filmach, np. w Ostatnim dzwonku, ta fascynacja teatrem była chyba wyraźna. Jestem reżyserem filmowym. To mój żywioł, w którym spełniam się w największym stopniu. Ale wydaje mi się, że jestem osobą, która ma wgląd w różne środowiska. Pracowałam w kilku teatrach dramatycznych, a także w operze.

O własnym teatrze myślałam od dawna. Z moimi przyjaciółmi - artystycznymi współpracownikami - mieliśmy poczucie, że trwonimy czas, energię, rozdrabniamy się. Zaczęliśmy szukać miejsca, w którym moglibyśmy realizować nasze pomysły. Rozglądaliśmy się za takim miejscem. Aż któregoś dnia trafiłam na koncert do Fabryki Trzciny. Wtedy spotkałam się z Wojciechem Trzcińskim. Zaczęliśmy snuć wspólne plany.

- Fabryka Trzciny to szczególne miejsce. Czym Panią zauroczyło?

- To świetna przestrzeń teatralna, którą można dowolnie kształtować. To miejsce ma dobrą energię. Jest przyjazne. To bardzo mi odpowiada, bo jestem osobą, która fatalnie czuje się w sytuacjach konfliktowych. Nie bez znaczenia jest tu osoba Wojciecha Trzcińskiego. Ten szaleniec zainwestował pieniądze w stworzenie czegoś, co w naszych realiach wydawać się mogło projektem z góry skazanym na niepowodzenie. Zbudował fantastyczne - bardzo mi odpowiadające także od strony architektonicznej, ale przede wszystkim artystycznej - centrum, które można nazwać prywatnym domem kultury. W dodatku ten jego dom kultury mieści się na Pradze, na Szmulkach, w miejscu - zdawałoby się - niechętnie odwiedzanym przez warszawiaków. A jednak cud się dokonał - na wydarzenia artystyczne walą tu tłumy.

- Jaki teatr można robić w Fabryce Trzciny? Kogo zaprosi Pani do współpracy?

- Chcę stworzyć teatr bez etykietki. Ciekawi mnie to, co rodzi się na styku różnych dziedzin sztuki, różnych gatunków. Z formułą otwartości łączy się też chęć współpracy z ludźmi z różnych generacji. Chcę zaprosić do współpracy bardzo młodych artystów, ale też tych trochę starszych, czasem nawet i tych spośród nich, którzy zostali niesłusznie moim zdaniem wyrzuceni poza margines życia artystycznego. Stali się niemodni- a ja dostrzegam w nich twórczy potencjał. Albo tych metrykalnych staruszków, którzy emanują twórczą energią, którą by można obdzielić wielu młodzieńców - jak np. Danuta Szaflarska, wybitna i całkowicie nowoczesna aktorka starszego pokolenia, którą pragnę zaprosić do współpracy.

Przy tych wszystkich założeniach - może zachowuję się nieco uzurpatorsko, ale

uważam, że w sztuce nie ma demokracji - chciałabym kierować się swoim gustem i pragnieniami. Zapraszać do współpracy i kojarzyć ze sobą ludzi, których działalność jest mi bliska, ciekawi mnie, zachwyca.

- Kiedy mamy szansę na pierwszy spektakl w Fabryce Trzciny?

- Chociaż opracowałam plan repertuaru na trzy najbliższe lata i składać się on będzie głównie ze spektakli prapremierowych, obecnie startujemy z pewnym poślizgiem. Sezon już się rozpoczął. Aktorzy, reżyserzy, o których marzę, mają już plany na ten sezon. Dlatego te najbliższe miesiące będą tylko pewnym rozbiegiem. A prawdziwe otwarcie, pod którym chciałabym się podpisać, nastąpi dopiero po Nowym Roku.

Jednak już na przełomie października i listopada pojawi się spektakl, który realizuję z udziałem Małgorzaty Potockiej i Rafała Maćkowiaka - Miejsce miłosierdzia LaBute'a, Kolejną premierą będzie nowa wersja Sytuacji rodzinnych Biljany Sbrljanović w reżyserii Piotra Łazarkiewicza. Nie może zabraknąć wydarzeń muzycznych. Jedną z premier, na którą już teraz mogę zaprosić, będzie multimedialny spektakl Marii Peszek z muzyką Wojciecha Waglewskiego skojarzony z wydaniem płyty.

Zależy mi na rozwinięciu nurtu teatralnego, który w Warszawie prawie nie istnieje, teatru opartego o materiały dokumentalne. Trwają rozmowy, m.in. z Anną Bikont. Zamierzamy przygotować spektakl na podstawie jej książki My z Jedwabnego.

W listopadzie będziemy też gościć u siebie Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice z przedstawieniem Elektry Eurypidesa połączonym z cyklem warsztatów. Wszystkie te plany - mam nadzieję - uda się nam zrealizować dzięki wsparciu Biura Teatrów Urzędu Miasta, które odnosi się przychylnie do naszych projektów.

- Przeniesienie Teatru Nowego do Fabryki Trzciny to ewenement. Miasto inwestuje pieniądze w prywatne centrum artystyczne. Jakie Pani zdaniem mogą wyniknąć z tego korzyści?

- Jest szansa na stworzenie prototypu placówki, która by odeszła od utartych schematów. Np. zamierzamy w przyszłości odejść od zwyczaju zatrudniania artystów na etat, a umawiać się na współpracę na zasadzie kontraktów rocznych. Pociąga mnie wszystko to, co się wiąże z ryzykiem. Takim ryzykiem jest przeniesienie Teatru Nowego do Fabryki Trzciny. Takim ryzykiem jest to miejsce: Szmulki, Praga. Oczywiście ludzie już nauczyli się tu przyjeżdżać, ale na razie na pojedyncze wydarzenia. Czy przyjmą do wiadomości to, że działa tu teatr i spektakle odbywają się co wieczór?

- Co z zespołem artystycznym Teatru Nowego? Jak będzie wyglądać relacja miedzy Panią a dyrektorem Teatru Nowego Adamem Hanuszkiewiczem?

- Cenię Adama Hanuszkiewicza. Jesteśmy - mogę chyba tak powiedzieć - w przyjacielskich stosunkach. Zdarzyło nam się wspólnie pracować. Z tego, co wiem, jest w tej chwili pochłonięty pracą nad własnym dużym projektem teatralnym. Zaproponowano mi funkcję szefa artystycznego autonomicznej sceny, która ma siedzibę w Fabryce Trzciny. Tak rozumiem swoją rolę i tak działam. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że wchodzę w pewien organizm, który już funkcjonuje. Będę się starała w miarę możliwości uwzględnić jego realia".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji