Artykuły

Cudowne opowiastki

"Okulary Pana Andersena" w reż. Ewy Sokół-Maleszy w Teatrze im. Andersena w Lublinie ocenia Grzegorz Józefczuk.

"Scenograf Mikołaj Malesza zbudował teatr w teatrze - bohaterowie sztuki znajdują się wśród nas, wystarczy siąść na kanapie. By mi dogodzić, gdym prosił o czary, dała mi babka swoje okulary - ten wiersz, z. Kaloszy szczęścia jest kluczem pomysłu najnowszego spektaklu lubelskiej sceny lalkowej. Idź w takie miejsca, gdzie jest ludzi wielu (...). Z łatwością pognasz, co każdy z nich warty - dalej w wierszu radzi babcia (na scenie Ilona Zgiet). W spektaklu adresatem tych podpowiedzi jest zagubiony poeta, który chce być wielki (w tej roli nowy nabytek teatru, Bartosz Siwek, wcześniej debiutujący w jednoosobowym spektaklu Mój przyjaciel Rob). Poeta zakłada więc babcine okulary i wtedy świat przed nim jawi się inny niż zwykle. Z sekwencji takich widzeń przez babcine okulary - czyli kilku bajeczek Andersena - składa się wyreżyserowany przez Ewę Sokół-Maleszę spektakl Okulary Pana Andersena, premierowo pokazany w sobotę. Łącznikiem między bajeczkami jest motyw błędnych ogni, nieczystych sił z bagien, które krążą po świecie i sprowadzają ludzi na drogę zła.

Każda z bajeczek to odrębna opowieść

O ludzkich przywarach, opowiedziana z humorem i ironią, chwilami bliska kabaretowi, a z drugiej strony - teatrowi absurdu, każda zrealizowana z użyciem szerokiego spektrum teatralnych środków - żywego planu, lalek, gry świateł, tańca i muzyki. Są scenki cudowne w swej cudaczności, dzięki którym nawet dorosły może w sobie odnaleźć dziecko i radość ze śmiechu. Przyjrzyjcie się kogutowi i kurom wyrywającym sobie pióra albo ślimakowi, który chce wygrać konkurs dla szybkobiegaczy. Jak wielką siłę ekspresji ma prosty gest - na dodatek podszyty współczesnym grepsem - widać, kiedy Jacek Dragun jako kogut zasłania kogucie oczy skrzydłem jakby miał zawołać O mój Boże!. Jednak niektóre fragmenty Okularów... wymagają jeszcze ogrania, bo czasami wizualna atrakcyjność przedstawienia traci moc przykuwania uwagi.

Do znaczących atutów spektaklu należy scenografia Mikołaja Maleszy: kanapa i górująca nad nią zbudowana centralnie na scenie mała scenka. Teatr w teatrze. Niesie sugestię, że bohaterowie sztuki znajdują się wśród nas, wystarczy siąść na kanapie i spojrzeć wokół. Jest i zachętą dla młodych widzów, aby sami bawili się w teatr. Pomysłowe rozwiązania plastyczne i gra świateł, jak choćby w scenie z psem biegającym po linie, dowodzą, że oglądamy dzieło zawodowców.

Wyraźne cegiełki do budowy spektaklu dołożyli: Waldemar Wróblewski - pisząc wpadającą w ucho muzykę oraz Władysław Janicki - bo znać jego rękę w wypracowaniu choreograficznego porządku przedstawienia.

Na scenie nie zobaczyliśmy Zbigniewa Litwińczuka, aktora najwyższej próby, osobowości lubelskiego teatru. To strata dla nas - Zbigniew Litwińczuk z powodów osobistych przeniósł się do Białegostoku - ale na sobotnią premierę przyjechał i bił brawa.

Okularami Pana Andersena teatr wchodzi w jubileuszowy rok 50-leda działalności oraz otwiera przyszłoroczne obchody 200. urodzin H.Ch. Andersena".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji