Artykuły

Wielkie solo

Do Teatru Bagatela dawno już nie przyby­ły takie tłumy widzów. Zabrakło nawet wieszaków w szatni, a pechowcy, którzy nie zdobyli miejsc, musieli podpierać ściany. Spra­wiły to gościnne występy Janusza Gajosa, który zaprezentował monodram "Msza za miasto Arras" - adaptację głośnej powieści Andrzeja Szczypiorskiego, w reżyserii Krzy­sztofa Zaleskiego.

Znakomity aktor jest na scenie sam. Ucharakteryzowany na starca, ciężko siada na masywnym krze­śle, by opowiedzieć o klęsce zarazy i głodu, jaka nawiedziła mia­sto Arras w 1458 r. Zmieniając tembr gło-su, wciela się postacie Żydów okrutnie prze­śladowanych za urojo­ne herezje, a także w sądzących ich przed­stawicieli rady miasta, barwnie odmalowu­jąc np. scenę przemar­szu biczowników. Po­przedzając charakte­rystycznym gestem płynące potoczyście słowa, skupia uwagę wizów, przekonując, iż każdy system totali­tarny deprawuje jed­nostkę, prowadzi do destrukcji społe­czeństw i na koniec niszczy sam siebie przez zachłanną żą­dzę panowania na człowiekiem.

Janusz Gajos, choć postanowił nie udzie­lać wywiadów, oświadczając na ła­mach "GW", że prote­stuje przeciwko bezczelnemu grzebaniu dziennikarzy w jego prywatnych sprawach, zgodził się jednak na krót­ką rozmowę po spektaklu.

- Dlaczego zdecydował się Pan zaprezento­wać na scenie bardzo trudny i niedramatyczny tekst Szczypiorskiego?

- Wahałem się, gdyż nie jestem zwolenni­kiem jednoosobowych adaptacji, kiedy aktor siedzi na scenie i opowiada książkę. Jednak ogromna waga tego tekstu spowodowała, iż w końcu się zdecydowałem.

- Czy uważa Pan, że "Msza za miasto Arras" jest wciąż aktualna?

- Oczywiście, jest ona niezwykle aktualna, choć pewnych rzeczy nie mówi wprost. Przede wszystkim dlatego, iż Szczypiorski na­pisał ją po 1968 r. Wydaje mi się, że ten tekst jest na tyle nośny, że zawsze będzie zawsze odpowiednio odczytywany.

- Przez półtorej go­dziny jest Pan na sce­nie zupełnie sam.

- Tego właśnie się najbardziej obawia­łem, bo osobiście nie lubię nudy w teatrze. Zmuszenie ludzi do uważnego słuchania czyjegoś opowiadania przez tak długi czas nie jest rzeczywiście łatwe. Spektakl jest atrakcyjny w formie, ale zdaje sobie spra­wę, że nie na tyle by wyzwalać w ludziach emocje. Ale jak już za­cząłem, to nie dopu­szczę, żeby ludzie wy­chodzili w trakcie.

- Na krakowskie przedstawienie "Mszy za miasto Ar­ras" przyszły tłumy widzów. Czyżby zno­wu zaczęło chodzić się do teatru na zna­nych aktorów?

Pierwszy raz ten spektakl grałem w Krakowie rok temu w szkole teatralnej. Rze­czywiście był okres, że chodziło się do teatru przede wszystkim na inscenizacje. Ale słynni aktorzy zawsze ścią­gali publiczność. Ludzie przychodzą oglądać artystów, do których mają zaufanie. To tak jak z szewcem, który robi dobre buty. Jeżeli klient przekona się, że nie rozwalają się po pierw­szym wyjściu z domu, to będzie kupował wła­śnie u tego szewca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji