Artykuły

Sprawdzian z poczucia humoru

"Moje - nie moje" w reż. Lecha Chojnackiego w Teatrze Pinokio w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Z bajki Liliany Bardijewskiej powstał kabaret dla dzieci. Ale humor inscenizacji i scenografii przytłacza wątłą fabułę o niechcianym jajku. Prapremiera bajki "Moje - nie moje", dzieło reżysera Lecha Chojnackiego, to festiwal gagów i grepsów.

Pełna żartów jest już scenografia Dariusza Panasa. Leśna polana otoczona jest drzewami. Jedne choineczki tworzą trójkąty namalowane na deskach. Inne - to wieszaki obciągnięte materiałem. Jeden reflektor przerobiony jest na zegar z kukułką. Głowa żółwia kiwa się w dół i w górę jak w figurkach piesków umieszczanych pod tylnymi szybami samochodów. Paw to po prostu zdobna karafka i wachlarz, symbole przepychu.

Ale prawdziwym hitem jest mrówka - czyli lalka konceptualna. Mrówki nie ma! Łukasz Bzura udaje, że trzymaj ą w palcach. A że drobinka jest zwolenniczką wojskowego drylu z mrowiska rodem, musztruje ekipę spektaklu piskliwym głosikiem. Przedstawienie zmienia się w kabaret: wróble rapują chmarą, żółw, miłośnik dalekich podróży, śpiewa piosenkę turystyczną... Zawodową muzykę do bajki napisał Piotr Klimek, nagrywając ją z zespołem Doctor Fisher. Gdyby teraz jakiś darczyńca wyposażył teatr w mikroporty - wówczas lepiej by było słychać urodę kupletów.

Spektakl to sprawdzian z poczucia humoru aktorów. Pięknie zdał go Włodzimierz Twardowski, grający kangura wżóltej kangurce, obdarzonego silnym australijskim akcentem. Ale odkryciemjest Ewa Wróblewska. Animując lalki, równolegle gra swoje postaci całym ciałem. Wjednej ręce trzyma kukiełkę sroki, w drugiej

Zwierzęta zebrały się na polanie i kłócą się, komu należy się kolorowe jajko. Kuferek ze skarbami i truchta, koślawiąc nóżki. Z furkotem rozkłada wachlarz i w pozie torreadora łopocze nim za pawią karafką, ustawioną na godnym jońskim postumencie.

Jedyną - lecz dużą - wadą premiery są proporcje. Kabaretowe propozycje Chojnackiego przygniatają wątlutki dramatycznie tekst Bardijewskiej -jajkoj est tylko pretekstem do popisów. Bo też scenariusz stanowi dopiero prolog do jakiejś dramatycznej opowieści, która niestety nie następuje. Nie zastąpi jej anegdotka o pięknym jajku, które leży na polanie, i wszyscy chcąje adoptować, dopóki nie wylęgnie się z niego pierzaste brzydactwo. Autorka przylepiła do niej morał, że urocze maleństwo z rozkoszą wychowa cała leśna rodzina. To nie lekcja tolerancji, lecz etycznego konformizmu i artystycznego kompromisu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji