Artykuły

Jarzyna nie zawiódł wiedeńczyków

Jarzyna nie zawiódł wiedeńczyków, udowadniając, że mit Medei jest nie mniej żywy i aktualny niż ponad dwa tysiące lat temu - o projekcie "Medea" w reż. Grzegorza Jarzyny w Burgtheater im Kasino w Wiedniu pisze Grażyna Krzechowicz w Odrze.

Grzegorz Jarzyna, kiedy przystępował do realizacji projektu "Medea", był już dobrze znany wiedeńskiej krytyce i publiczności. W 2002 zachwycił na Wiener Festwochen swoją inscenizacją "Uroczystości" według Thomasa Vinterberga. Nic dziwnego, że na premierę jego nowej wersji "Medei" na deskach małej sceny Burgtheatru im Kasino przyszły tuzy wiedeńskiej krytyki. I tym razem Jarzyna nie zawiódł wiedeńczyków, udowadniając, że mit Medei jest nie mniej żywy i aktualny niż ponad dwa tysiące lat temu. Reżyser, pracujący z wiedeńskimi aktorami, znalazł duże wsparcie polskich współpracowników. Magda Maciejewska stworzyła elegancką scenografie, współgrającą idealnie z naturalnym wnętrzem Kasina, Jacqueline Sobiszewski wsparła przedstawienie odgrywającą tu dużą rolę reżyserią świetlną, a Jacek Grudzień pogłębił swoją muzyką dramatyczne wydarzenia rozgrywające się na scenie. Można mówić o owocnej współpracy polskich i austriackich artystów.

Grzegorz Jarzyna jest pierwszym polskim reżyserem od czasu Erwina Axera (lata 70.), który dostąpił zaszczytu reżyserowania na deskach Burgtheatru. Nie miał przy tym, jak wiadomo, łatwego zadania, przymierzając się do słynnego dramatu Eurypidesa, na którego temat powstało już mnóstwo wersji teatralnych, m.in. Franza Grillparzera, Anouilha czy Heinera Mullera, a także adaptacje filmowe Pier Paolo Pasoliniego i Larsa von Triera. Jarzyna, zafascynowany postacią Medei, mitem matki mordującej własne dzieci, zapragnął ukazać ją jako współczesną kobietę "z sąsiedztwa". O kobietach dokonujących podobnych czynów czytamy przecież wciąż w gazetach. W nowej wersji Medei, stworzonej przy współpracy Michała Walczaka, chodzi Jarzynie przede wszystkim o psychodram morderczyni: zbadanie przemian, które zachodzą we wnętrzu człowieka, doprowadzając go do przekroczenia pewnej granicy. W wersji Jarzyny Medea jest Gruzinką, która za sprawą męża, menedżera w branży paliwowej, znalazła się w nieznanym jej i obcym kulturowo Wiedniu. Początkowo pełna euforii, zajmuje się urządzaniem nowego, eleganckiego mieszkania, wynajętego od starszej, nieco groteskowej pary Tenor, która zastępuje funkcję chóru i stanowi ważny dla Medei kontakt ze światem zewnętrznym. Bohaterka szybko poczuje się jednak samotna w nowym, mało przytulnym mieszkaniu i obcym jej społeczeństwie, nie znajdując odpowiedniego wsparcia u męża, Europejczyka, który zajęty interesami o mafijnym podłożu, ma coraz mniej czasu dla żony i dzieci. Sytuację pogarsza jeszcze nawiązanie romansu z młodą córką wpływowego bossa. Ta zaś, udając pomoc domową, dostaje się do domu Medei, aby być bliżej Jazona i łatwiej go usidlić. Niszczy świadomie małżeństwo Medei, posługując się wpływami ojca; a mafia chce podporządkować sobie Jazona, nasyłając nań młodą, ponętną kobietę. Jazon i Justine doprowadzają Medeę do duchowej katastrofy. Nie może się ona pogodzić z niewiernością męża, nie potrafi znaleźć pociechy u innych mężczyzn ze środowiska emigrantów. Tracąc kontakt ze światem zewnętrznym, staje się coraz bardziej apatyczna w swoim szaleństwie, które doprowadza ją do otrucia własnych dzieci.

Jarzyna przydaje Medei ludzkich cech, choć nie próbuje jej usprawiedliwić; analizuje tylko stany ducha kobiety samotnie wychowującej dzieci, którą umysłowe zaburzenie wiedzie do tak tragicznego końca. Sztuka opowiada historię Medei w pełnych przestrzeni, filmowych obrazach. Katastrofa jest coraz bliżej bohaterów dramatu, rozgrywając się głównie w nich samych. Reżyserowi udało się stworzyć przedstawienie przykuwające uwagę widza, pełne tajemniczego nastroju i zapadających w pamięć, sugestywnych obrazów, ze stężałą niczym maska twarzą Medei, granej przez Sylvie Rohrer, która wywiązała się znakomicie z tej trudnej roli. Sekundował jej cały zespół, łącznie z dwójką uroczych chłopczyków, wnoszących powiew beztroskiej świeżości na scenę. Na koniec pozostanie na niej tylko strach i pustka - także wyświetlone z pomocą projektora w słowach na ścianie... Gorące brawa na premierze i nie mniej gorące słowa pochwały ze strony wiedeńskich krytyków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji