Na oczach widowni
Aktorstwo, profesja niebezpieczna
AKTOR z warszawskiego teatru "Na Woli" omal nie stracił życia podczas odgrywanej wczoraj rano w szczecińskim Domu Kultury Kolejarza sceny samobójstwa. Zasłabł w chwili, gdy stał na stołku z pętlą na szyi. Gdyby nie pomoc kolegów, popełniłby przypadkowe samobójstwo na oczach licealnej widowni.
Przedstawienie "Normalka ma na imię śmierć" opowiada o ryzyku związanym z nadużywaniem alkoholu. Spektakl wystawiano nie po raz pierwszy. Tym razem podczas sceny samobójstwa aktor zasłabł, stołek usunął mu się spod nóg, a pętla zadzierzgnęła na szyi. Wezwano pogotowie i policję.
- Zgłoszenie o zdarzeniu odebraliśmy o godzinie 9.12 - mówi podkom. Artur Marciniak, rzecznik prasowy komendanta miejskiego policji. - Poszkodowanego mężczyznę z obrażeniami odwieziono do szpitala na ul. Arkońskiej, gdzie przebywa na oddziale intensywnej terapii. Wyjaśniamy okoliczności zdarzenia.