Po najnowszej premierze Ad Spectatores. Gag goni gag
Ad Spectatores skorzystali z porady Gogola. W "Moich dramach" śmieją się z siebie: z wątpliwych etosów aktora, z niedookreślenia współczesnego teatru, z pracy urzędników manipulujących kulturą dla prywaty
Aktorzy Macieja Masztalskiego, który tę kabareto-musicalo-farsę ułożył, śmieją się niezwykle skutecznie. Widzowie wtórują im głośno, aż turlając się na spiętrzonych ławkach amfiteatru w zimnych - bo październikowa noc - wnętrzach wieży Na Grobli.
Dobre od początku
Z każdą minutą spektaklu było goręcej. Od bramy MPWiK poprowadził widzów, zacząwszy od pyskówki z wartownikiem i bileterem, nowo mianowany dyrektor teatru Apolinary Kopaliński. W tej roli sugestywny Michał Opaliński - czerwona marynareczka, hawajska koszula, muzyka disco podkręcona na maksa w tle, dwie laski u boku: rozchichotana, niemal naga, podciągająca co chwila majtki Matylda (świetna rola Ewy Gałusińskiej) oraz zawistna, opancerzona skórzaną kurtką Sabina (Dorota Łukasiewicz).
Gra stereotypów
Masztalski i autorka kostiumów Dorota Huk bawią widzów już na poziomie stereotypu: blondynka jest poważna, brunetka głupiutka do bólu zębów. I jednej, i drugiej zależy jednak, by przez łóżko trafić w światła rampy. To pierwsza gorzka lekcja teatru. Dyrektor, typ współczesnego Piszczyka, zarządza pod dyktando Naczelnika. Bogdan Grzeszczak gra postać urzędniczego satrapy z właściwym sobie dystansem. Vis comica aktora jest tak potężna, że nawet gdy nic nie mówi, jak w dyskotekowej scenie, kiedy Apolinary przekazuje mu tajne raporty o aktorach w zabawnym tańcu (do muzyki Boney M), widzowie umierają ze śmiechu.
Jak w życiu
Ale Naczelnik ma groźne oblicze ("Kopaliński, ja do was jak do przyjaciela, a wy mi na ty mówicie?"). Nie tylko zmusza do donosów. Szczuje artystów przeciwko sobie w imię pokrętnych racji, kompleksów, nieuctwa. To, że Szekspir czy Mickiewicz mają zniknąć jako autorzy dramatyczni, może wydać się śmieszne. To, że Naczelnik posługuje się metodami współczesnych terrorystów - dewastując teatr - śmieszne nie jest. Kiedy słyszymy: "Na premierze, Kopaliński, będziecie gościć tych wszystkich, pożal się Boże, artystów i krytyków... Tak więc, jak wy ich wszystkich zbierzecie w kupę, to ich, Kopaliński, wysadzicie, a na ich miejsce już mamy nowych i zdolniejszych", skóra cierpnie, nawet jeśli "wysadzenie" jest tylko metaforą.
Młodość na scenie
Nieskomplikowana intryga wywołuje lawinę zdarzeń. Kopaliński tasuje role i funkcje. Zmienia poprzedniego dyrektora Stanisława (Mikołaj Michalewicz) w biletera, więc pyskaty Marunio (Paweł Kutny) - podlizuch i szpicel, włazi dyrektorowi w tyłek. Janusz (Łukasz Dziemidok) dostaje posadę reżysera, bo to najprostszy sposób, by obezwładnić geja uprawiającego teatr patetyczny (" Jak się wyłoży, to się go wyrzuci" - zapewnia Apolinary). Elektryk Mundek (Artur Paczesny) próbuje zostać bohaterem historii, idąc tropem poprzedników znanych z przemian po 1989 r. Pani Lidia (pyszny portret zarozumiałej idiotki w interpretacji Anny Ilczuk) nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa, więc nie da się jej wyrzucić z teatru. Kabaret Olgi Lipińskiej? Tak, ale i niepospolita dynamika młodości na scenie. Sceny pantomimiczne Ad Spectatores zagrali, balansując na granicy wyfrunięcia poza niewielki podest sceny.
Teatr obywatelski
Teatralnej burleski nie można opowiedzieć. Interludia stylizowane na konspiracyjne spotkania we wrocławskich kawiarniach (m.in. kapitalna llczuk fikająca kankana w Cafe de France) - trzeba zobaczyć. Gag goni gag, dowcip eksploduje za dowcipem. Ale udało się Masztalskiemu pokazać, że młodziutcy aktorzy przede wszystkim uprawiają obywatelski teatr. Dają widzom do myślenia, nakłuwając igłą groteski bezrefleksyjność. To pierwszy wrocławski teatr, który zaczął mówić prawdę o nas. Śmieszno-gorzką. i za to zebrał owacje Ktoś, kto te drama ułożył.
Jan Ktoś "Moje drama", rei Maciej Masztatski, scen. i kostiumy Dąbrówka Huk, choreogr. Bożena Klimczok, opr. muz. i aranż. Piotr Miguła. Premiera 17 października w Ad Spectatores - scena Na Grobli