Może w końcu zagram bandytę
Mirosław Oczkoś gra w "Na dobre i na złe", terminował u Hanuszkiewicza i Machulskich.
Prosto z łódzkiej filmówki rzucony został na głęboką wodę. Jak mówią reżyserzy, zawsze wygląda inaczej. Ma piękny głos, który wykorzystuje dubbingując, np., bajki.
Mirosław Oczkoś, świebodziczanin, aktor, jest ostatnio etatowym aktorem serialowym. Swego czasu grał w epizodach w "Klanie", "M jak miłość". Ostatnio można go oglądać w kultowym serialu rodaków, czyli w, ,Na dobre i na złe". Kreuje rolę policjanta, który prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia sanitariusza Mareczka, czyli Pawła Wilczaka.
- Sąsiadki mnie zaczepiają, czemu jestem taki niedobry dla Edyty Jungowskiej - śmieje się aktor.
Skończył prestiżową łódzką szkołę filmową i natychmiast trafił do Adama Hanuszkiewicza, na dwa lata.
- To wielki człowiek, obdarł mnie z przysłowiowych piórek - wspomina Mirek Oczkoś. Później aktor trafił do Teatru Współczesnego we Wrocławiu, gdzie prawie od razu poproszono go o zastępstwo w sztuce Schaeffera. Nauczył się roli w siedem dni. Za rolę Miętusa w "Ferdydurke" dostał Brązową Iglicę.
- Jestem szczęściarzem, nie da się ukryć - śmieje się aktor. - Zaraz po studiach grałem z Lindą, Baką i Pieczyńskim w "Reichu" Pasikowskiego, miałem też swój epizod w "Psach". Teraz znowu się coś kroi właśnie u Pasikowskiego. Może wreszcie uda mi się zagrać bandytę? Bo ostatnio ciągle grywam policjantów.
Mirosław Oczkoś ma 33 lata, mieszka teraz w Warszawie. Ma żonę Hannę, która jest psychologiem. Aktor uwielbia konie - na które ostatnio wcale nie ma czasu - narty i pracę z głosem. Napisał nawet na ten temat podręcznik dla aktorów.