Artykuły

Krytyka teatralna zanika

Na naszych oczach krytyka teatralna zanika. Prawdopodobnie jest już zbędna, przynajmniej w formach dotychczas uprawianych. Dzisiaj standardy opinii tak naprawdę wyznaczają nie krytycy czy recenzenci, lecz uczestnicy forów teatralnych, którzy debatę o teatrze zamienili w anonimowy Hyde Park (w związku z czym debatę w "Dzienniku" uważam za nieco księżycową - pisze Janusz Majcherek w dyskusji o krytyce teatralnej.

Nie wiem, czy ironia jest grzechem głównym. Nawet jeśli nie, to i tak pójdę przez nią do piekła. Upraszam tylko, żeby to nie było piekło krytyków, zwłaszcza teatralnych. Ale do rzeczy.

Wolę, gdy recenzenci skaczą do gardła artystom, niż gdy nawzajem kąsają się po łydkach. Niestety to drugie zjawisko jest obecnie częstsze od pierwszego. Nie zawsze tak bywało. Starsi teatromani mogą pamiętać, jak wielki aktor Jan Świderski dokonał czynnej napaści na wybitnego krytyka Jana Kotta, mając mu za złe niepochlebną recenzję. Do zajścia doszło w sławnym Klubie Aktora. Powiadają, że w powietrzu fruwały zakąski.

Obyczaj się przyjął: pewien artysta prowincjonalny dał wyraz swemu stosunkowi do jednego z pomniejszych recenzentów, napluwszy mu do zupy na oczach licznie zgromadzonych konsumentów teatralnego bufetu.

Sam za młodu spotykałem się z nieprzychylnymi reakcjami na moje, tak zwykle wyważone, opinie. Na Festiwalu Teatrów Polski Północnej (odbywał się takowy w Toruniu) redaktorka lokalnego radia zaprosiła mnie do audycji... Drugim gościem miał być znany wówczas reżyser. Gdy dowiedział się od redaktorki, że to ja będę z nim rozmawiał, ryknął, nie dbając o to, że stoję obok i wszystko słyszę: "Co?! Majcherek?!! Ten ch...?!!!".

A na przykład Marta Fik, która, oględnie mówiąc, nie należała do entuzjastów Adama Hanuszkiewicza i niejednokrotnie ten swój brak entuzjazmu wyrażała na piśmie, dopracowała się w końcu statusu osoby niemile widzianej w Teatrze Narodowym. W foyer wisiał wielki portret Marty Fik, a pod nim widniał napis: "Tych klientów nie obsługujemy" (żartuję, nie wisiał; ale gdyby film o dziejach polskiej krytyki teatralnej nakręcił Stanisław Bareja, toby wisiał).

Andrzej Wajda wściekły na znakomitą krytyczkę, gdy zjechała mu bodaj "Sprawę Dantona", chodził i opowiadał, że Marta Fik ma oko z guzika.

Był w Warszawie ciekawy teatr na ulicy Szwedzkiej 2/4. Pewien reżyser na własną premierę osobiście wpuszczał gości. Na widok jednej z ówczesnych

recenzentek zadał obcesowe pytanie: "A pani?". Nagabnięta odparła: "Mam zaproszenie". Reżyser wyrwał jej kartonik, podarł na strzępy i triumfalnie oznajmił: "Już pani nie ma!".

Nie będę sięgał do prehistorii i opowiadał, jak poeci spod Pikadora gwizdali u Szyfmana w Teatrze Polskim. Ale z rozkoszą wspominam zdarzenie z czasów nowszych, gdy w Starym Teatrze na premierze "Antygony" w reżyserii wspominanego już Wajdy piękny obyczaj wygwizdywania spektaklu odrodził się za sprawą dogłębnie zdegustowanego Tadeusza Nyczka. (Nyczek opisał zresztą to widowisko, któremu trudno dać nazwisko, w niezapomnianym felietonie pt. "Antynoga"). Po tym incydencie obyczaj znowu poszedł w niepamięć i chyba tylko piszący te słowa stosunkowo niedawno na wieść o studenckiej akcji zwanej Transfuzją gwizdał pod Teatrem Ateneum, ale w zupełnie innej sprawie.

O konfliktach krytyków teatralnych z artystami można w nieskończoność. Gorzej z konfliktami krytyków z krytykami. No, owszem, Karol Irzykowski metodycznie napadał na Tadeusza Boya-Żeleńskiego. To akurat słabo pamiętam, niemniej ślad tej słynnej awantury pozostał w publikacji pt. "Beniaminek", nieco obszerniejszej od wszystkich artykułów dyskusyjnych z "Dziennika" razem wziętych. Z trudem jednak przypominam sobie, żeby za tak zwanych moich czasów koledzy kolegom robili wstręty. Przeciwnie, jeśli cokolwiek się w mej pamięci zachowało, to same przyjemne chwile. Na przykład z okresu, gdy panowała, parafrazując poetę, "noc, czarna noc z twarzą Jaruzelskiego". Zdarzało się nieraz, przeważnie w mojej chętnie wówczas odwiedzanej suterenie, że niełatwą dolę krytyka wspólnie i dogłębnie - niekiedy wspomagając się pieśnią i tańcem - w najlepszej zgodzie i wzajemnej sympatii przeżywali przedstawiciele różnych pokoleń i światopoglądów teatralnych: Konstanty Puzyna, Marta Fik, Tadeusz Nyczek, Jacek Sieradzki, Paweł Konic, Joanna Godlewska, Krzysztof Kopka, Andrzej Multanowski.

Niektórzy z tego grona przeszli do lepszego świata, inni porzucili krytykę, jeszcze inni, jak piszący te słowa, zjechali na boczny tor i spokojnie sobie dyszą i sapią. Jedynie nasz patriarcha Jacek Sieradzki wydaje się niestrudzony i jak zawsze jest au courant, za co go szczerze podziwiam. Tak czy inaczej nie przychodziło nam do głowy, żeby toczyć wojny ze sobą nawzajem czy dzielić się wedle uprawianych lansów. Jeśli nawet kogoś nie szanowaliśmy, przeważnie z powodu postawy politycznej, to go po prostu nie zauważaliśmy albo nie podawaliśmy mu ręki i już.

Dziś jest inaczej, może dlatego że standardy opinii tak naprawdę wyznaczają nie krytycy czy recenzenci, lecz uczestnicy forów teatralnych, którzy debatę o teatrze zamienili w anonimowy Hyde Park (w związku z czym debatę w "Dzienniku" uważam za nieco księżycową). Nie zamierzam grać z tego powodu larum. Krytyka teatralna jest fenomenem historycznym. W rodzimym wydaniu pojawiła się na serio w 1815 r. wraz z grupą recenzentów, którzy wprawdzie podpisywali się zbiorowym kryptonimem X, niemniej poziomem tekstów przewyższali, jak się zdaje, internautów. Dzisiaj na naszych oczach krytyka teatralna zanika. Prawdopodobnie jest już zbędna, przynajmniej w formach dotychczas uprawianych.

Ale nie martwcie się, moi zacietrzewieni koledzy: ani krytyka nie jest najważniejszą sprawą w życiu, ani nawet teatr. Jako stary kpiarz dedykuję wam piosenkę Młynarskiego o płaszczu w szatni, co się ostał przedostatni, którą lubię sobie w coraz liczniejszych wolnych chwilach zanucić: "Trzeba cenę swoją znać, kochani / Trzeba życie trzeźwo brać, kochani / Trzeba wiedzieć, kiedy wstać i wyjść".

Ja to wiem. I wychodzę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji