Artykuły

Łódź. Wystawa lalek w Teatrze Pinokio

Jutro (7 lipca) otwarta zostanie Wystawa Plastyki Teatralnej - "Bajkowy świat i Kaczor Kwak czyli dziewiąte wakacje z lalkami". Na widowni, scenie, foyer i za kulisami można będzie oglądać prace: Elżbiety Iwony Dietrych, Wiesława Jurkowskiego, Dariusza Panasa i Ryszarda Warcholińskiego. Wyeksponowane zostaną różne rodzaje i odmiany lalek, a ponadto maski, kostiumy i fragmenty dekoracji teatralnych ze spektakli prezentowanych w Teatrze Pinokio w latach 1988-2006.

Anna Pawłowska: - Czym dziewiąta wakacyjna wystawa lalek w Teatrze "Pinokio" różni się od poprzednich edycji?

Elżbieta Iwona Dietrych: - Oprócz lalek z najbardziej lubianych spektakli, dokładnie pokazujemy trzy tegoroczne premiery. Dwie z nich "Cuda i dziwy lokomotywy" oraz "Szewc Kopytko i Kaczor Kwak" już się odbyły, natomiast trzecia "Moje - nie, moje" zaplanowana została na wrzesień. Elementy dekoracji i kostiumów z "Szewca Kopytki" ustawione zostały w kawiarni w zaaranżowanych scenkach. Właściwie mogłyby być nawet ilustracją do czytania bajki Kornela Makuszyńskiego.

Bajka o kaczorze Kwaku została nawet wyeksponowana w tytule wystawy: "Bajkowy świat i Kaczor Kwak czyli dziewiąte wakacje z lalkami".

- Kwak, kiedy jeszcze nie był skończoną lalką, już cieszył się dużą popularnością wśród dzieci, które po spektaklach zwiedzały nasze pracownie. Wszystkie chciały go pogłaskać, podejść do niego. Już w formie surowej okazał się ulubieńcem publiczności i trudno było tego ulubieńca pominąć.

Na wystawie pokazane zostaną lalki ze spektaklu, który obejrzymy we wrześniu. Czego możemy się po premierze "Moje - nie, moje" spodziewać?

- To jest właściwie kabaret dla dzieci. Nie bajka, nie baśń, a bajkowa historia opowiedziana z dystansem. Poza prawdziwą kurtyną na scenie pojawia się mała kurtynka oddzielająca świat sztuczny od prawdziwego. Aktorzy mają dystans do lalek, którymi grają. To coś innego, świeżego w pomyśle.

Jakie typy lalek reprezentują bohaterowie, pogrupowani na wystawie spektaklami, w których występują?

- Tym razem mamy bardzo wiele kukieł. Kukła, to jak mówią lalkarze, lalka prowadzona od dołu - takie są postaci z "Janka Wędrowniczka". Kukła zmechanizowana ma dodatkowo możliwość wysuwania głowy, ruszania rękami czy nogami przez specjalnie umocowane pręty, które nazywamy czepmurytami. Lalki prowadzone od góry, nazywane są sycylijkami. To te, które mają pręt włożony w głowę. Większość lalek z "Kwaka" ma jeden kij z tyłu głowy i następny w plecach, o nich mówi się, że to lalki poruszane od tyłu. W najnowszej sztuce występuje paw, zrobiony z wazonika i wachlarza prowadzonych osobno.

Które z lalek pokazanych na wystawie są najstarsze?

- Te ze spektaklu "O Kasi, co gąski zgubiła", który miał premierę pod koniec lat 80. Rzadko je pokazujemy. Są stałymi eksponatami w gabinecie dyrektora. Sztuka zrobiona została w skromny, wyrafinowany sposób. Lalki wyglądają jak zrobione z drewna, choć efekt ten uzyskano przez rozplatanie i naklejanie papierowych sznurków. Dopiero z bliska można to dostrzec i docenić. Z daleka wyglądają jak rzeźby ludowe.

Stworzyła pani lalki i scenografię do "Szewca Kopytki i Kaczora Kwaka", "Kota w butach", "Piotrusia Pana" i "O Jasiu Wędrowniczku". Którą ze swych lalek lubi pani najbardziej?

- Bardzo lubię królewnę z "Kaczora Kwaka". Podobała mi się już w momencie projektowania. Postanowiłam, że nie będzie słodką i nudną królewną, a będzie posiadała taki sam zawadiacki charakter jak Kwak. Jest do niego nawet trochę podobna. Prowadzi ją Ewa Wróblewska, młoda aktorka, która sprawia, że w lalce widać momenty zawstydzenia, sentymentu, łobuzerskiego spojrzenia. Lalka po prostu żyje w jej rękach. To postać epizodyczna, mówi ledwie trzy zdania, a zdarzało się, że nawet dorośli wychodząc ze spektaklu mówili: "A królewna, jaka fajna".

Czy dzieci mogą dotykać lalek na wystawie?

- To zawsze jest problem. Jeżeli paluszkiem lekko dotkną lalki czy kawałka dekoracji, to nic się nie stanie. Natomiast we foyer przygotowaliśmy wiele lalek teatralnych, którymi dzieci mogą się bawić, a nawet odgrywać własne mini spektakle. W zeszłym roku na wystawę przyszła dziewczynka, która jak przytuliła do siebie jedną z lalek, tak powiedziała, że jej nie odda. Trzeba było czekać, aż jej się to dotykanie znudziło, bo płacz był straszny. Wytłumaczyliśmy jej, że może ją zawsze odwiedzać, a inne dzieci też by się chciały lalką pobawić.

Co to była za lalka?

- Małgosia z "Jasia i Małgosi", która zresztą specjalnie urodziwa nie jest, bo z założenia ma wystraszone oczy, ale widocznie bardzo przypadła do gustu dziewczynce. To są momenty dla nas bardzo miłe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji