Artykuły

Te okrutne dzieci

"Poobiednie igraszki" w reż. Janusza Łagodzińskiego w Teatrze im. W. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Robert Kordes w Życiu Kalisza.

"Poobiednie igraszki" Romy Mahieu w reż. Janusza Łagodzińskiego mimo pozorów zabawy nikogo nie rozweselą. Nikt się przy nich nie odstresuje ani nie umocni swojej wiary w to, że człowiek rodzi się dobry. A jednak jest to - może nie kawał, ale - kawałek dobrej teatralnej roboty.

Cała akcja rozgrywa się podwórku, jakich wiele, także w Polsce - ciasnym, ciemnym i obskurnym. Wojciech Stefaniak, który przygotował scenografię do kaliskiego przedstawienia, uprzedzał, że jest ona jedynie "znakowa" i do pewnego stopnia umowna, a więc uniesiona trochę ponad czas i przestrzeń. To bez wątpienia współczesność, ale już z określeniem dekady mielibyśmy kłopoty, a ze wskazaniem kraju - tym bardziej. "Wszędzie, czyli nigdzie" - chciałoby się powiedzieć. I tak miało być.

Ośmioro dorosłych aktorów gra w tym spektaklu role dzieci, od piątego do ósmego roku życia. Wyjątkiem jest niepełnosprawny 18-latek Julito (w tej roli przekonujący i zaskakująco autentyczny Jacek Jackowicz). Jednak on również jest dziecinny, może nawet bardziej niż inni, bo infantylizm jest w jego przypadku naznaczony niedorozwojem. Dla wszystkich tych aktorów "Poobiednie igraszki" musiały być sporym wyzwaniem. Pozornie łatwa rzecz, udawanie dziecka czy nawet "bycie dzieckiem", w rzeczywistości jest piekielnie trudna. Można oczywiście skonstruować rolę z paru charakterystycznych i dobrze przećwiczonych gestów czy zachowań, ale nie wystarczyłoby tego na cały spektakl; tym bardziej że autorka "podkręca" napięcie, jak na dramaturga przystało, stawiając przed aktorami wciąż nowe wyzwania, a własną wizję i własne wymagania dokłada też reżyser. Co się okazuje? Że jedni odnajdują się w tym lepiej, a inni gorzej. Jedni nie zatracili kontaktu ze swoją dziecięcą podświadomością, a inni muszą dopiero przedzierać się przez kolejne warstwy swojej dorosłości. Mało tego: niektórzy sprawiają wrażenie, jakby znakomicie się w tym wszystkim odnaleźli i nieomal są owymi rozwydrzonymi dzieciakami z podwórka. W pamięci pozostaje zwłaszcza Piotr Bigora jako 8-letni Andres, nieformalny przywódca podwórkowej bandy. Fakt, że zadanie miał nieco ułatwione, bo jednoznaczne: jest hersztem, kimś, kto musi rządzić innymi i pokazywać im na każdym kroku, "kto tu rządzi". Ale równie dobrze można było tę rolę zepsuć pozerstwem i sztucznością. W wykonaniu Bigory jest ona dynamiczna, niemal wulkaniczna, a więc i trochę zaskakująca u kogoś, kto przyzwyczaił widzów do kreacji raczej spokojnych, a w każdym razie przewidywalnych.

O czym jest ta historia? Najkrócej mówiąc o tym, jak bardzo dzieci potrafią być bezwzględne w przyjmowaniu i realizowaniu przychodzących im do głowy, często jedynie na zasadzie wolnych skojarzeń, ról. W tym spektaklu gra jest więc niejako podwójna: dorośli "bawią się" w dzieci, ale i dzieci bawią się w dorosłych. Z punktu widzenia dorosłych widzów byłoby to męczące przynajmniej tak, jak w upalne popołudnie męczący bywa hałas dochodzący z podwórka, gdyby nie "popsuj-zabawa". Tę kategorię nazwał i opisał przed laty Johan Huizinga w swoim "Homo ludens", choć "popsuj-zabawy" istniały od zawsze, a przynajmniej. tak długo, od kiedy ludzie oddają się zabawie. To ktoś, kto odbiera innym jej iluzję. Jest więc wyrzutkiem, kimś niechcianym, często znienawidzonym i zwalczanym. Tak jest w przypadku 5-letniej Susany (w tej roli Izabella Piątkowska), dziewczynki ośmieszanej i prowokowanej wyzwiskami i stwierdzeniami, że, jej mama jest ulicznicą". Susana nie wytrzymuje. W tym miejscu jednak wypada urwać i nie dopowiadać rzeczy do końca, pozostawiając widzowi element zaskoczenia.

Nie powinno być natomiast zaskoczeniem to, że spektakl trwa nieco ponad godzinę, a więc wydawać by się mogło, że krótko. Jest jednak na tyle naładowany emocjami, i to często tymi negatywnymi, że w pewien sposób przytłacza widza. Trudno i darmo, decyduje o tym psychologia odbioru. Jeśli ktoś potrafi "dezintegrować się pozytywnie", to jest szansa, że "Poobiednie igraszki" go psychicznie wzmocnią. Ale wątpię, a jeśli nawet, to takich specjalistów od przemieniania minusów w plusy jest wśród nas niewielu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji