Artykuły

W pogoni za tańcem

Teatr tańca staje się w Polsce jednym z najważniejszych zjawisk artystycznych. Wychował sobie wiernych fanów, zaczyna tworzyć sieć instytucji, walczyć o własne sceny i wyższe uczelnie kształcące tancerzy, menedżerów, teoretyków tańca. Ciągle jednak polski rynek tańca znajduje się w sytuacji równie niejasnej, jak w większości krajów Europy Środkowej. Sztuka tak dobrze rozpoznana przez publiczność dla władz pozostaje nadal bytem nieokreślonym i podejrzanym - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Entuzjaści teatru tańca powinni już wykupywać tanie bilety lotnicze do Wrocławia, Poznania, Wrocławia. Niestety, największe festiwale taneczne odbywają się w tym samych terminach, co doprowadza do rozpaczy widzów i organizatorów.

Do teatru tańca najłatwiej przekonać przekonanych. Kto widział, a raczej, kto miał szczęście oglądać rzeczy dobre, prędzej czy później zostanie entuzjastą tego rodzaju sztuki. A wtedy dołączy automatycznie do kilkutysięcznej grupy widzów objeżdżających co roku kraj w poszukiwaniu tanecznych odkryć. Kto trafił gorzej albo ma do tańca stosunek czysto obiektywny (nieskażony własnym doświadczeniem), będzie upierał się, że to niszowa atrakcja dla osób o niesprecyzowanej orientacji. Z pewnością trudno byłoby mu także wskazać choć jedną scenę, jeden festiwal, jedno miasto, w którym prezentuje się te dziwaczne spektakle dal "nie wiadomo kogo".

Tymczasem teatr tańca staje się w Polsce jednym z najważniejszych zjawisk artystycznych. Wychował sobie wiernych fanów, zaczyna tworzyć sieć instytucji, walczyć o własne sceny i wyższe uczelnie kształcące tancerzy, menedżerów, teoretyków tańca. Ciągle jednak polski rynek tańca znajduje się w sytuacji równie niejasnej, jak w większości krajów Europy Środkowej. Sztuka tak dobrze rozpoznana przez publiczność dla władz pozostaje nadal bytem nieokreślonym i podejrzanym.

W ministerstwie i urzędach miasta projekty tancerzy miotają się między działem muzyki i teatru, przepadając najczęściej w natłoku wniosków, które urzędnicy potrafią sobie zwizualizować. Wystawienie nowego dramatu polskiego, koncert klezmerów, festiwal monodramu - wiadomo, o co chodzi. Ale występ gwiazdy tańca krytycznego, przegląd physical theatre, warsztaty contact improvisation? Gdzie to zaksięgować? Działania tancerzy i organizatorów ruchu przypominają więc najczęściej wojnę podjazdową, a dwadzieścia organizowanych co roku festiwali to efekt fatalnych kompromisów między "zrobić jak najlepiej" a "zrobić, co się da".

Najgorszym rezultatem chaotycznej polityki i braku porozumienia w środowisku tancerzy jest letni natłok festiwali tańca. Dlaczego najgorszym? Bo największe, najciekawsze z nich organizowane są dokładnie w tych samych terminach w najbardziej odległych zakątkach Polski. Ledwo skończyły się w stolicy VII PolemiQi, Ogólnopolski Festiwal Tańca Współczesnego (14-24 czerwca) oraz seria prezentacji pt. "Nowy Teatr z Paryża", a już w niedzielę rozpoczyna się w Bytomiu XIV Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego i Sztuki Tanecznej (dwutygodniowa, największa tego typu impreza w Polsce, firmowana przez Śląski Teatr Tańca). Zapalony widz z radością wziąłby tam udział w jednym z kilkudziesięciu oferowanych warsztatów (m.in. tradycyjny taniec chiński, hinduski, critical choreography, joga, balet, emisja głosu), obejrzał występy teatrów z Sudanu, Niemiec, USA (m.in. David Dorfman Dance), Holandii, Izraela... Ale tego samego dnia startuje w Warszawie Festiwal Teatrów Europy Środkowej (organizator - Stara Prochownia) z ogromną porcją kursów i spektakli.

Kto już zdecydował się, czy spędzi niedzielę na Śląsku, czy na Mazowszu, w poniedziałek musi zacząć kalkulacje od początku. 25 czerwca w Poznaniu startuje XVII Międzynarodowy Festiwal Malta, który od kilku lat prowadzi cykl "Taniec na Malcie", ściągając do Starego Browaru najciekawszych artystów z Europy Zachodniej; Holandii, Belgii, Wielkiej Brytanii. W tym roku odbędzie się także cykl spotkań z legendą tańca współczesnego Yvonne Rainer, jedną z założycielek Judson Dance Theatre. Zanim jednak widz wykupi karnet na któryś z festiwali, powinien oczywiście zarezerwować sobie tanie loty do Wrocławia, aby wpadać na spektakle prezentowane w ramach czterodniowego bloku tanecznego "Wibracje Taneczne" (22-25 czerwca) na festiwalu Wrocław Non Stop. Bilet do Wrocławia przyda się tuż po zakończeniu festiwalu w Bytomiu, by dotrzeć na festiwal filmowy Era Nowe Horyzonty (19-29 lipca). Tam po raz pierwszy zaprezentowany zostanie blok filmów tańca (m.in. Clary van Gool, panorama holenderskiego filmu tańca, filmy DV8 Physical Theatre oraz Wima Vandekeybus'a i Ultima Vez)

Efekt; rosnąca z roku na rok, ale wciąż zaledwie parotysięczna publiczność rozprasza się po miastach i miasteczkach z poczuciem niedosytu i utraty. Na festiwalach z kolei część miejsc świeci pustkami, bo nawet najwierniejsi fani nie mogą znaleźć się w kilku miejscach naraz. Powód takich decyzji organizatorów nie jest jednak aż tak trudny do wykrycia. Po pierwsze, rozpoczynanie festiwalu wraz z początkiem wakacji, na zakończenie i podsumowanie sezonu jest wygodne. Po drugie, pieniądze unijne na tego typu imprezy do wszystkich instytucji trafiają w tym samym momencie, w maju. Tym bardziej uzasadnione stają się więc czerwcowe terminy. Po trzecie wreszcie - nie wszyscy dyrektorzy nauczyli się już trudnej sztuki negocjacji, w tym np. jednoczenia wysiłków, by wspólnie zaprosić największe gwiazdy. Widzom pozostaje więc poczekać, aż środowisko taneczne zacznie działać bardziej planowo, a tymczasem - uczyć się bilokacji, teleportacji i kontrolowanego rozdwojenia jaźni.

Na zdjęciu: David Dorfman Dance, USA - jeden z uczestników XIV Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Sztuki Tanecznej w Bytomiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji