Artykuły

Niepokoje współczesności

"Król Lear" w reż. Tomasza Mana w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Recenzja Joanny Kapicy-Curzytek z Akademickiego Radia Index.

27 maja w Lubuskim Teatrze odbyła się premiera "Króla Leara" Williama Szekspira w reżyserii Tomasza Mana.

Na wzór większości wystawianych ostatnio sztuk klasycznych - jest odczytaniem dramatu na sposób współczesny. Podkreśla, że ludzka natura nie zmienia się na przestrzeni wieków, a twórczość Szekspira jest wciąż aktualna i niezmiennie głęboko dotyka mentalności człowieka XXI wieku.

Lear (Jacek Różański) zamierza abdykować i podzielić swoje królestwo pomiędzy trzy córki. Majątek przejdzie w ich ręce, gdy tylko zdołają powiedzieć - w jak najbardziej wyszukany sposób - jak mocno kochają swojego ojca. Dwóm starszym córkom (Elżbieta Donimirska i Kinga Kaszewska-Brawer) schlebianie ojcu przychodzi łatwo. Tylko najmłodsza, Kordelia (Anna Zdanowicz) nie znajduje słów na wyrażenie swojego uczucia.

Współczesna filozofia języka potwierdza zawartą w tekście Szekspira tezę, że najbardziej osobiste emocje i nasze wewnętrzne doznania są w języku niewyrażalne. O tym kilka stuleci później napisze też William Blake: Nie próbuj mówić o miłości/ Bo ona się w słowach nie mieści.

Kordelia zostaje wydziedziczona. Za to, iż zrezygnowała z kłamstwa i nie znalazła sposobu na wypowiedzenie prawdy o swojej miłości do ojca. Szekspir daje nam w tej przejmującej scenie ponadczasowe ostrzeżenie: słowa mogą kłamać.

Równocześnie rozgrywa się wątek rywalizacji dwóch synów Hrabiego Gloucestera (Jerzy Kaczmarowski): Edgara (Beata Beling) i Edmunda (Wioletta Sokal). Obsadzając kobiety w rolach męskich reżyser oddaje "dziejową sprawiedliwość" kwestii płci w teatrze. Składa tym samym swoisty ukłon w stronę teatru elżbietańskiego, gdzie wszystkie role grali mężczyźni.

Oszczędność dekoracji (scenografia Moniki Kurosad) to także nawiązanie do tradycji teatru elżbietańskiego. Ale to wszystko w połączeniu z ciemnymi, prawie jednakowymi strojami, w których występują aktorzy, chwilami nuży i męczy. Sprawia nawet, że tęskni się do obejrzenia na scenie czegoś zrobionego z większym rozmachem.

W tej sytuacji nie jest widzowi łatwo śledzić przenikające się ze sobą wątki sztuki. Pełniejsza inscenizacja mogłaby pomóc je uporządkować i wydobyć jeszcze więcej sensu z tekstu Szekspira, który - w oryginale - jest tak logiczny (wręcz matematyczny) i pojemny. Wybór współczesnej konwencji wcale nie musi oznaczać prób ograniczania przedstawienia jedynie do warstwy słownej. Tu sprawdza się po prostu ta sama zasada, jak na uniwersyteckim wykładzie: mówienie nawet na najciekawszy temat bez wsparcia wizualnego - to klęska.

Lecz oczywiście przedstawienie klęską nie jest. Na scenie, jak w soczewce, skupiają się zaszyfrowane niepokoje współczesności. Każda postać przeżywa swój własny dramat: konflikt pokoleń, bezwzględną walkę o wpływy i władzę, intrygi, rozgrywki, przepychanki. Lekcja życia, którą pobieramy u Szekspira jest cenna: czasem może być dla nas za późno, aby zadośćuczynić błędom popełnionym w przeszłości. Niemożność cofnięcia czasu i związane z tym poczucie bezsilności jest dla człowieka dramatem największym.

W centralnej części sceny góruje tron. Symbol władzy i wpływów, atrybut rzekomo lepszego życia, dla wielu upragniony życiowy cel i obiekt pożądania. Prawie zawsze - przyczyna ludzkiego nieszczęścia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji