Artykuły

Liniową piechotę musza zastąpić komandosi

- Ten spektakl będzie o wiele staranniej przygotowany i lepiej finansowany. Dyrekcja Opery Bałtyckiej podjęła przy tej okazji duży wysiłek, by stawić czoła dość powszechnemu obecnie w Trójmieście, jak mi się wydaje, przekonaniu, że ta instytucja jest już passé, że to muzeum trącące myszką - mówi przed premierą "Rigoletta" reżyser MAREK WEISS-GRZESIŃSKI.

Przemysław Gulda: Czym gdański "Rigoletto" będzie się różnił od innych inscenizacji tej opery?

Marek Weiss-Grzesiński [na zdjęciu]: Myślę, że mogę nieco nieskromnie określić tę realizację jako dość nowatorską. Mam wrażenie, że wystawiając dziś tę operę, można inaczej niż dawniej rozmieścić akcenty. I taki mam właśnie zamiar.

Jakie kwestie chce Pan więc wysunąć na plan pierwszy?

- Wydaje mi się, że dziś można w bardziej otwarty sposób mówić o emocjach kierujących głównymi bohaterami, dotąd nieco skrywanych. Akcja tej opery toczy się wokół klubu libertynów, wyuzdanych seksualnie i robiących wszystko, by dać upust swoim chuciom. Dziś można to powiedzieć wprost, nie trzeba ukrywać się za aluzjami i niedopowiedzeniami. O wiele mocniej brzmi też główne przesłanie tej opery: że nie można okłamywać ludzi i wmawiać im, że świat jest piękniejszy niż w rzeczywistości. Tak właśnie robi tytułowy bohater - skrajny hipokryta, który nurza się w zepsuciu, a jednocześnie trzyma pod kloszem swoją córkę, próbując jej wmówić, że świat to sielankowe miejsce. Mówiąc o takich emocjach nie sposób nie wykorzystać mocnych środków - gdański "Rigoletto" będzie więc bardzo dynamiczny, a nawet gwałtowny. W jego realizacji zyskałem bardzo duże wsparcie w artystach Opery Bałtyckiej - udało mi się zbudować świetną obsadę, z - nie waham się użyć tych słów - najlepszym polskim Rigolettem, czyli Mikołajem Zalasińskim na czele. Dzięki tym zamysłom i zabiegom mam nadzieję uzyskać taki efekt, że ten spektakl będzie raczej aktorsko zagrany niż tylko odśpiewany.

Jak porówna Pan pracę nad tą realizacją z Pana wcześniejszymi produkcjami na scenie gdańskiej opery?

- Nie ma najmniejszych wątpliwości, że ten spektakl będzie o wiele staranniej przygotowany i lepiej finansowany. Mam wrażenie, że dyrekcja Opery Bałtyckiej podjęła przy okazji tego spektaklu duży wysiłek, by stawić czoła dość powszechnemu obecnie w Trójmieście, jak mi się wydaje, przekonaniu, że ta instytucja jest już passé, że to muzeum trącące myszką. Ten spektakl udowodni, że tak nie jest.

Jest Pan kandydatem na następcę odchodzącego na emeryturę dyrektora gdańskiej opery Włodzimierza Nawotki. Czy jeśli obejmie Pan to stanowisko, będzie Pan próbował udowodnić tę tezę?

- Rzeczywiście, marszałek Kozłowski zwrócił się do mnie z wstępną propozycją w tej sprawie. Na razie przygotowuję projekt moich przyszłych działań i chcę o nim rozmawiać z lokalnymi władzami. Nie wyobrażam sobie istnienia tej instytucji bez radykalnych poszukiwań nowego widza. To byłoby moje główne zadanie na początek. Nie chcę powiedzieć, że widzowie, którzy dziś chodzą do opery, są źli, ale jest ich po prostu za mało. O wiele za mało. Chciałbym zainteresować ofertą opery przede wszystkim młodzież, studentów. Są na to sposoby sprawdzone w innych tego typu instytucjach na całym świecie. Chodzi przede wszystkim o dwie sprawy: jak najlepszą jakość oferty muzycznej i nowoczesne środki teatralne. Spektakle operowe nie mogą być tylko smętnym pogrywaniem. To muszą być wciągające, intrygujące i dające do myślenia widowiska.

Jakie zmiany organizacyjne muszą nastąpić, żeby udało się zrealizować te zamierzenia?

- Po pierwsze musi nastąpić głęboka restrukturyzacja zespołu...

To brzmi groźnie.

- Zapewniam, że nie ma się czego bać. Mówiąc językiem wojskowym: liniową piechotę na polu boju muszą zastąpić komandosi. Konieczna jest zmiana podejścia artystów występujących w operze do swej pracy, oni muszą być bardziej elastyczni, dynamiczni, zdolni do podołania różnym wyzwaniom. Muszą też grać jak najwięcej. To są proste zasady: im więcej grają, tym więcej mają - czyli więcej zarabiają. Jednocześnie jest przecież tak, że im więcej grają, tym grają lepiej. Te zmiany będą więc korzystne zarówno dla nich, jak i dla publiczności. Druga sprawa, drugi warunek, to zwiększenie budżetowej dotacji dla opery. Z pieniędzmi na dzisiejszym poziomie tu się nie da zrobić dobrej opery. Rozmawiałem o tym z marszałkiem, który obiecał rozważenie podwyższenia tej kwoty.

Jakich posunięć artystycznych mogą się spodziewać trójmiejscy melomani, jeśli obejmie Pan fotel dyrektora?

- Jest oczywiście o wiele za wcześnie, żeby mówić o konkretnych planach repertuarowych. Ale na gorąco mogę zdradzić dwa pomysły. Po pierwsze: stały, regularny festiwal wagnerowski, odbywający się w Operze Leśnej. To musi być impreza na bardzo wysokim poziomie, znana w Europie, przyciągająca widzów nie tylko z kraju, ale i z zagranicy. Po drugie: unia oper bałtyckich - porozumienie między podobnymi instytucjami działającymi w Skandynawii, północnych Niemczech i krajach dawnego ZSRR. Marzyłoby mi się wspólne przygotowywanie co najmniej raz do roku wielkobudżetowej produkcji, spektaklu, który objeżdżałby przez cały sezon wszystkie opery współpracujące przy jego produkcji.

Mówi się coraz głośniej o pomysłach połączenia opery z innymi instytucjami: Teatrem Muzycznym czy filharmonią. Co Pan na to?

- Im więcej osób, im więcej zespołów i orkiestr gra w naszym głuchym, pozbawionym odpowiedniej edukacji muzycznej kraju, tym lepiej. Oczywiście, z ekonomicznego punktu widzenia tego typu pomysły czasami bywają bardzo racjonalne, ale jednocześnie powodują one niepowetowane straty dla kultury. Instytucjonalne likwidowanie jakiejkolwiek, choćby najmniejszej inicjatywy to zbrodnia. Mam nadzieję, że w Trójmieście do tego nie dojdzie.

***

Marek Weiss-Grzesiński jest reżyserem i autorem inscenizacji opery Giuseppe Verdiego "Rigoletto", która będzie miała premierę na scenie Państwowej Opery Bałtyckiej w Gdańsku w sobotę 19 maja o godz. 19. Weiss-Grzesiński to ceniony reżyser teatralny i operowy, pracujący głównie w teatrach warszawskich i poznańskich. Wcześniej w gdańskiej operze przygotował spektakle "Madama Butterfly" i "Faust". Od kilku dni jest oficjalnym kandydatem na nowego dyrektora tej instytucji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji