Artykuły

Kiedy powstanie szum, coś się zrodzi

- Gdybyśmy mieli dobrą operę, to może byłoby nas stać na 20 mln zł rocznej dotacji dla niej. Uważam, że aglomeracja krakowska, licząca około 1,2 mln mieszkańców, z takim dziedzictwem kulturowym i z takimi tradycjami, powinna mieć dobrą operę - mówi , marszałek województwa małopolskiego w Dzienniku Polskim.

Kiedy ostatnio był Pan w krakowskiej operze albo w filharmonii?

- Bardzo dawno temu.

A pamięta Pan program, który przypadł Panu szczególnie do gustu?

- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Pamiętam jedynie, że bywałem na koncertach Festiwalu Beethovenowskiego w Krakowie.

Zatem lubi Pan muzykę?

- Lubię, szczególnie jazz, chociaż muzyka poważna też jest mi bliska. Człowiek się starzeje, a im jest straszy, tym lepiej może zrozumieć klasykę. Szczególnie muzyka spokojna, refleksyjna może wyciszyć, ukoić. Będąc dwie godziny w filharmonii, można nabrać oddechu, przeżyć chwilę refleksji.

A może Pan przeżyć refleksję podczas przedstawienia operowego?

- Nie pamiętam, kiedy byłem w operze... Chyba na Skałkach Twardowskiego, na "Halce", jeszcze za czasów dyrekcji Bogusława Nowaka.

Podobało się Panu?

- Było to ciekawe widowisko: przestrzeń, plener, inny pomysł na pokazanie muzyki. Choć muszę powiedzieć, że opera mnie męczy. Muzyki lubię słuchać, a nie oglądać.

Pytam nie bez przyczyny o Pana wrażenia z opery i z filharmonii, gdyż te dwie największe instytucje muzyczne w Małopolsce, za które Pan odpowiada, przeżywają kryzys, związany przede wszystkim z brakiem odpowiedniego kierowania. Kolejny sezon mija, a w filharmonii mamy od ponad roku dyrektora p.o., który chce odejść z tego stanowiska, zaś w operze dyrekcję, która nie radzi sobie z zarządzaniem tą instytucją.

- Pan Jacek Berwaldt, pełniący obowiązki dyrektora naczelnego Filharmonii Krakowskiej, był u mnie wraz z Janem Krenzem i prosił, aby mógł odejść z powierzonego mu stanowiska. Chciałby pomagać Filharmonii Krakowskiej, ale nie chciałby już pełnić funkcji dyrektora.

I co Pan na to?

- Prowadziłem już - z ministrem kultury Kazimierzem Michałem Ujazdowskim i z panem Jarosławem Sellinem, sekretarzem stanu w ministerstwie, który bezpośrednio nadzoruje instytucje kultury - bardzo zaawansowane rozmowy w sprawie powołania nowej dyrekcji zarówno opery, jak i filharmonii. I właściwie uzgodniłem, aby powołać dyrektorów bez konkursu, ale nastąpiła zmiana koalicjanta w sejmiku i kompetencje związane z kulturą przypisane zostały panu marszałkowi Leszkowi Zegzdzie.

- Będzie zatem konkurs na stanowiska dyrektora filharmonii i opery czy nie?

- Chciałbym powołać dyrektorów bez konkursu, gdyż konkursy w instytucjach kultury nie przynoszą chwały. Powodują zamieszanie. Samo ogłoszenie konkursu wywołuje debatę publiczną, która rzadko wspomaga wybór odpowiedniego kandydata. Instytucje kultury są specyficzną materią, dlatego raczej należałoby umiejętnie szukać takich kandydatów, którzy spełnialiby oczekiwania.

Znalazł już Pan do obu instytucji takich kandydatów?

- Tak.

Możemy powiedzieć, kto to jest?

- Wolałbym o tym jeszcze nie mówić.

Jakie są oczekiwania zarządu wobec nowych dyrektorów?

- W moim rozumieniu dyrektorem naczelnym powinien być menedżer. Szczególnie w Operze Krakowskiej, bo tam trzeba umieć wydać duże pieniądze. To musi być menedżer, który zna się także na kulturze i potrafi znakomicie współpracować z dyrektorem artystycznym, określającym to, co jest najistotniejsze dla widza: jakość przedsięwzięć artystycznych.

Obecny dyrektor Opery Krakowskiej Piotr Rozkrut miał być właśnie takim menedżerem.

- W mojej ocenie się nie sprawdził, nawet jako menedżer. Choćby poprzez sposób prowadzenia inwestycji. Po objęciu przeze mnie stanowiska marszałka musieliśmy budowę siedziby opery zupełnie inaczej finansować, porozdzielać pakiety finansowe tak, aby nie angażować zbyt mocno budżetu województwa. Budowa opery jest przecież najdroższą inwestycją w Małopolsce - ponad 100 mln zł - i nie wiemy czy nie będzie jeszcze droższa. Poza tym unieważniony został przetarg na profesjonalne wyposażenie sceny, czyli na urządzenia techniczne, które pozwolą na nowoczesne wystawienia inscenizacji. To znowu opóźnia oddanie gotowego i wyposażonego budynku o przynajmniej trzy miesiące. Zdziwiłem się, że dyrektor Rozkrut nie konsultował decyzji wyboru firmy ani z departamentem prawnym urzędu, ani dyrektorem Markielem, ani ze mną czy innym członkiem zarządu. Także działalność artystyczna nadzorowanej przez niego opery w opinii środowiska jest zła.

Czy dyrektor Rozkrut zna Pańską ocenę swojej działalności?

- Tak. Chciałbym, aby na miejscu dyrektora naczelnego Opery Krakowskiej znalazł się ktoś, kto potrafi spowodować, także poprzez zmianę dyrektora artystycznego, że rozklekotany zespół coś z siebie wygeneruje. Poprzez wzmocnienie nowymi talentami i poprzez dopływ nowej energii powstanie szum artystyczny, dzięki któremu coś się zrodzi. Teraz w operze jest tak, jak w wielkich firmach, w których nie było wizji restrukturyzacyjnych. Zazwyczaj taka sytuacja kończy się katastrofą. I właśnie na granicy takiej katastrofy jest opera.

Powołanie nowej dyrekcji w operze wydaje się pilniejsze niż w filharmonii...

- Zgadzam się z taką tezą. Filharmonia funkcjonuje całkiem dobrze. Dyrektor Berwaldt ma odpowiednie relacje z zespołem, a w filharmonii działa przecież jeszcze maestro Krenz, który przygotował bardzo dobry program. Niektórzy narzekają, że za rzadko pojawia się w Krakowie, no ale cóż...

Problemem numer jeden jest jednak opera.

- Gdyby nie było zmian koalicyjnych sprawa byłaby w operze już pewnie rozwiązana. A tak nie chcę się wtrącać. Powinienem czekać na propozycje przygotowane przez marszałka Zegzdę. Ale czuję się odpowiedzialny za operę i boleję, że czas nam ucieka. Będę prosił pana marszałka Zegzdę, aby przyspieszył pracę.

Nie żal Panu pieniędzy? Operze przyznano dotację w wysokości 12 mln zł.

- 12 mln zł to bardzo dużo to ponad dwa razy więcej, niż otrzymuje Teatr im. Juliusza Słowackiego. Dlatego dla dobra instytucji, dla odnowienia skostniałych struktur i z powodu odpowiedzialności za wydatkowane pieniądze publiczne w Operze Krakowskiej potrzebny jest nowy dyrektor. Można wydać 50 i 100 mln zł, tylko trzeba mieć poczucie, że zapłaciło się za dobry produkt i trzeba wiedzieć, na co nas stać.

A na co stać Małopolskę?

- Gdybyśmy mieli dobrą operę, to może byłoby nas stać na 20 mln zł rocznej dotacji dla niej. Uważam, że aglomeracja krakowska, licząca około 1,2 mln mieszkańców, z takim dziedzictwem kulturowym i z takimi tradycjami, powinna mieć dobrą operę.

Czy mógłby Pan sprecyzować terminy. Kiedy będą nowi dyrektorzy w filharmonii i operze? Kiedy otwarty zostanie nowy budynek opery?

- Decyzje personalne powinny zapaść pod koniec maja lub z początkiem czerwca, zaś budynek opery powinien być gotowy, z całym wyposażeniem sceny, za rok, w maju. Wtedy właśnie należałoby poważnym przedstawieniem otworzyć nową siedzibę Opery Krakowskiej. Z tymi terminami nie jest najgorzej, choć zdaję sobie sprawę, że czas nas goni, a każdy miesiąc odkładania decyzji powoduje, iż zaczyna brakować czasu na przygotowanie sezonu artystycznego w nowej siedzibie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji