Artykuły

Kręgi piekielne z przewodnikiem

"Zbombardowani" w reż. Mai Kleczewskiej w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej.

Spektakl Mai Kleczewskiej to bezpieczna wycieczka po słynnym na całym świecie dramacie Sarah Kane.

Londyńska prapremiera "Zbombardowanych" dwanaście lat temu wywołała gwałtowne reakcje widzów i krytyki. W każdej recenzji powtarzała się wyliczanka okropności, które Kane zawarła w swoim dramacie: wygryzanie oczu, gwałt, masturbacja, kanibalizm...

Ale gwałtowność reakcji świadczyła też o tym, że i dramat, i spektakl ostro wykroczyły poza to, co wypada pokazywać w teatrze, że stawiały niewygodne pytania i zmuszały widzów do opowiedzenia się po którejś ze stron.

W przedstawieniu Mai Kleczewskiej wszystkie te okropieństwa są pokazane dyskretnie. Tak, jakby celem reżyserki było to, aby w popremierowych recenzjach nie znalazła się owa wyliczanka okropności. Bo przecież w "Zbombardowanych" chodzi o sprawy głębsze.

Unikanie naturalizmu byłoby może zabiegiem słusznym, gdyby nie to, że Kleczewska nie potrafiła znaleźć w zamian takich środków scenicznych, które wywołałyby równie silną reakcję widowni jak prapremiera. Kleczewska stara się skierować uwagę widzów w inną stronę, poprowadzić ich ścieżką wiodącą we wnętrze duszy bohaterów, poprzez kolejne stacje ich cierpienia, wskazać, że w dramacie Kane jest więcej fantazmatów niż realizmu. W tej wycieczce niewiele pozostawia - w przeciwieństwie do Kane - wrażliwości czy domyślności widza, wręcz przeciwnie, prowadzi nas żelazną ręką. Nie pozostaje nic innego, jak się jej poddać - co nie znaczy, że przejąć się tym, co pokazuje.

To, co u Kane jest zaledwie sugerowane, u Kleczewskiej pojawia się dosłownie wyłożone i starannie wyinscenizowane. U Kane akcja rozgrywa się w luksusowym pokoju hotelowym - u Kleczewskiej w monumentalnym hotelowym hallu z ustawionymi wzdłuż sceny rzędami wielkich, obitych różową skórą foteli. Ian (Krzysztof Globisz) i Cate (Sandra Korzeniak) w tym pustym hallu wyglądają jak ostatni ludzie na Ziemi. Zwyczajna wyjściowa sytuacja - umierający na raka dziennikarz zaprasza do hotelu swoją byłą dziewczynę - została zastąpiona metaforą, która, jak to z teatralnymi metaforami bywa, wyczerpuje się szybko. Zwłaszcza że w pierwszej części spektaklu każde z aktorów osobno prowadzi swoje tematy. Zamiast okrutnej i bolesnej relacji między skazanym na śmierć Ianem i neurotyczną, dziecinną Cate aktorzy pokazują etiudy na temat tej relacji. Czasami, trzeba przyznać, fascynujące (zwłaszcza w wykonaniu Sandry Korzeniak), częściej przyprawione niezbyt zrozumiałym dystansem do postaci i sprawy (Krzysztof Globisz).

Ale pierwsza część przedstawienia jakoś przynajmniej zaciekawia; gorzej w części drugiej. W wojnę między Ianem i Cate wkracza prawdziwa wojna, w hotel uderza bomba, do hallu wpada Żołnierz (Sebastian Pawlak). I tutaj Kleczewska (wraz ze scenografką Katarzyną Borkowską) staje się naszą przewodniczką po własnym spektaklu i własnej interpretacji dramatu Kane.

Pokazuje: tak wygląda zdziczały na wojnie żołnierz. W poszarpanym mundurze, poraniony, obwieszony trofeami (damskie buty, kawałek futra), oszalały od okrucieństw, które wprawiły go w dziwny stan będący połączeniem euforii i samobójczego pędu. Przyjmujemy ten obraz do wiadomości - cóż, trudno zaprzeczyć, jest prawdopodobny. No i wprowadza pożądany przez reżyserkę deliryczny klimat, w którym pozostaniemy do końca - czy raczej odczytamy tę jasno wyłożoną intencję.

Żołnierz opowiada, czego dokonał, gwałci Iana, popełnia samobójstwo. Potem przyjmujemy do wiadomości, że Cate pojawia się w stroju Matki Boskiej i z udającym dziecko zawiniątkiem na rękach. Tak, to kolejny stopień wędrówki w głąb piekieł - Ian przecież chciałby, aby Bóg istniał, więc taki obraz jest w spektaklu uzasadniony. W finale - kolejna wizja: do martwego Iana przychodzi Cate, posypuje go złotym confetti, a w głębi sceny pojawiają się skrzydlate anioły i smutny jeleń. To niebo ma być wzruszające i tandetne jednocześnie.

Koniec wykładu, koniec wycieczki. Dramat Kane został rozłożony, zinterpretowany i podany. Tyle że zabrakło w nim najważniejszego - spektakl nie niepokoi, nie zastanawia, nie porusza, nawet nie wywołuje sprzeciwu. Szkoda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji