Artykuły

Pan Piotr

Dziesięć lat temu umarł w Krakowie PIOTR SKRZYNECKI - twórca i szef Piwnicy pod Baranami, najsłynniejszego polskiego kabaretu. Na pierwszy rzut oka tylko Jego życie było nieskomplikowanym bytem artysty, bez etatu i zmartwień. Jak to zwykle w takich razach bywa, prawda była nader skomplikowana.

To miejsce, ten człowiek i ludzie skupieni przez lata wokół Niego - dosłownie i w przenośni - przeżyli realny socjalizm, można powiedzieć, że załatwili PRL rodzajem sztuki, żartu, podejściem do życia i oczywiście magią. Bo wiele wydarzeń z nimi związanych inaczej opisać się nie da.

Piotr Skrzynecki należał do tych nielicznych, który tysiącom ludzi dostarczyli prawdziwie osobistych wspomnień, i nie są to wspomnienia należące do mas, ale właśnie tylko do nas, te z tych najcenniejszych, detalicznie osobistych. Oczywiście, większość z poświęconych Mu opowieści dotyczy spożywania alkoholu, nocnych zabaw, eskapad i przygód - od banalnych po najdziwniejsze. Wielu zawdzięcza mu artystyczną recenzję, nie zawsze pochlebną, rzecz jasna. Przytłaczająca większość tych, którzy znali go słabiej, mówiła do Niego i o Nim po imieniu: Piotruś, Piotrek. Dawało im to rodzaj rozkoszy i pozoru bycia blisko z tym niezwykłym człowiekiem.

Ci bardziej skolegowani, którzy nie byli dla Niego magmą ani tłumem, mówili grzecznie: Piotrze, a nieliczne doprawdy grono członków Zakonu zwracało się doń per: Pan.

Na pierwszy rzut oka tylko Jego życie było nieskomplikowanym bytem artysty, bez etatu i zmartwień z tysiącami przyjaciół na całym świecie, życiem zupełnie niepasującym do tamtejszych czasów. Jak to zwykle w takich razach bywa, prawda była nader skomplikowana. Ze słynnej piosenki, adaptacji orzeczenia kolegium do spraw wykroczeń z czasów stanu wojennego, każdy wiedział, że był "synem Mariana". Nikt niemal nie wiedział, że ów Marian Skrzynecki dowodził w II Rzeczypospolitej 7. Pułkiem Ułanów Lubelskich w Mińsku Mazowieckim, był pułkownikiem, który zginął w 1939 roku w walce z wkraczającymi Rosjanami. Piotr wczesne dzieciństwo spędził właśnie w Mińsku, wśród ułanów, obok pomnika Kasztanki, ulubionej klaczy Marszałka.

Nikt prawie nie był świadom, że podczas okupacji jako dziecko żydowskiego pochodzenia Piotr ukrywany był w Makowie Podhalańskim. Nie mówił o tym prawie nigdy i prawie nikomu. Po wojnie, zanim został najbardziej znanym Piotrem w mieście, był podczas budowy Nowej Huty instruktorem w teatrze amatorskim, reżyserem w teatrze Wodociągów Miejskich, studiował historię sztuki i oprowadzał po wystawach. To ostatnie zajęcie uprawiał też zresztą i później, co stało się kanwą "Przewodnika", znanego filmu o nim i Piwnicy.

Spośród wielkich i sławnych, których znajomość i przyjaźń z Piotrem nie ulega wątpliwości, trzeba wymienić Martę Gellhorn. Ta przyjaźń, zawarta w gomułkowskiej Polsce, i jej konsekwencje ocierają się o sen. Żona Ernesta Hemingwaya, Króliczek z czasów wojny domowej w Hiszpanii, dziennikarka światowej sławy, przyjechała do Krakowa, zobaczyła Piwnicę, poznała Piotra i zaprosiła go do Paryża. Wtedy! We wspaniałej książce o Piwnicy Joanna Olczak-Ronikierowa przytacza słowa Gellhorn będące chyba kwintesencją tego, co o Piwnicy i Piotrze Skrzyneckim już napisano i powiedziano: "Który to był rok - 1958, 1960? Pierwszy raz byłam w Polsce. I w Krakowie. Ktoś mnie namówił, bym poszła do kabaretu. Nie pamiętam już, co widziałam, ale śmiałam się bez przerwy. Nie rozumiałam ani słowa, a wszystko wydawało mi się niezwykłe, cudowne, śmieszne. Musiał być w tym jakiś cud. (...) Napisałam dwa artykuły o nich, o młodych Polakach. Wróciłam do nich następnego roku. Byłam w nich zakochana. Odnalazłam w nich niezwykłą moc, która powodowała, że chciało się żyć. Absolutnie wolni, wspaniali, ekscytujący młodzi ludzie, jakich nie znalazłam nigdy nigdzie".

Piotr przyjaźnił się z nią do końca życia, była kobietą dotrzymującą Mu łatwo kroku, choć my, w Krakowie, wiemy, że nie było to proste. Ponoć w latach 90., bywając w Krakowie, wypijała do kolacji butelkę wódki, a miała wtedy lat osiemdziesiąt parę.

Na pogrzebie Skrzyneckiego, wielkim pogrzebie, który poprzedził kondukt, jakiego Kraków nie widział od śmierci Piłsudskiego, ksiądz Józef Tischner mówił: "Rilke powiedział kiedyś, że poetycko mieszka człowiek na tej ziemi. Piotr poetycko mieszkał na tej ziemi, a ta ziemia w czasach, w których żył, była tragicznie prozaiczna. U Niego wolność miała poetyckie oblicze, coś z tej siły fatalnej, co to zjadaczy chleba w aniołów przerabia".

W rocznicę śmierci Piotra Skrzyneckiego w piątek o godz. 18.30 w bazylice mariackiej w Krakowie odbędzie się uroczysta msza święta połączona z koncertem. Podczas mszy śpiewać będzie Elżbieta Towarnicka oraz Akademicki Chór "Organum" pod dyrekcją Bogusława Grzybka. Po mszy koncert w wykonaniu Capelli Cracoviensis pod dyrekcją Stanisława Gałońskiego i artystów Piwnicy pod Baranami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji