Artykuły

Dali klucze, oskarżają o wtargnięcie

Miasto chce wyrzucić na bruk Annę Łojewską, działaczkę społeczną związaną w przeszłości z Barką, autorkę głośnej sztuki "Pamiętnik z dekady bezdomności" - pisze Marta Tylenda w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych wniósł do sądu dwie sprawy przeciwko Łojewskiej: o nielegalne wtargnięcie i o eksmisję. Jak Łojewska miała wtargnąć do miejskiego lokalu? Za pomocą kluczy, które legalnie dostała od administratora. Klucze dostała, bo ZKZL zakwalifikował ją do wykonania remontu tego mieszkania. Po tym jak remont zrobiła, ten sam ZKZL zarzucił jej nielegalne wtargnięcie do lokalu.

- To jakaś paranoja. Na początku myślałam, że urzędnicy sami pójdą po rozum do głowy. Teraz, kiedy sprawa trafiła do sądu, widzę że nie ma na to szans - komentuje Łojewska.

- Zaczynamy podejrzewać, że ma to związek z rosnącymi cenami mieszkań i jest już ktoś chętny na ten lokal - uważa Jarosław Urbański ze Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych "Ulica", które zdecydowało się sprawę Anny Łojewskiej nagłośnić. - Pani Anna to osoba, która od lat pomaga bezinteresownie innym ludziom. Miasto nie powinno jej tak traktować. Zresztą nikogo tak nie wolno traktować.

Łojewska skończyła kulturoznawstwo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, studiowała też politologię. Zna kilka języków. Kilkanaście lat temu, po tym jak straciła pracę dyrektorki w bibliotece w jednostce wojskowej, wpadła w poważne kłopoty finansowe i wylądowała na bruku. Tak trafiła do Barki. To głównie o przeżyciach z tego okresu opowiada w sztuce "Pamiętnik z dekady bezdomności" i autobiografii o tym samym tytule. Sztukę wystawiał Teatr Wybrzeże w Gdańsku. Po tym jak opuściła Barkę, wynajmowała kilka mieszkań, parę tygodni mieszkała pod gołym niebem. - Ciągle nie udało mi się zdobyć stabilności finansowej - przyznaje. - Może jak skończę drugą sztukę?

Kiedy ZKZL zgodził się jej przydzielić mieszkanie do remontu (17,8 m kw.), myślała, że jej kłopoty właśnie się skończyły. - W październiku 2005 r. poszłam do tego mieszkania z pracownikiem Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej, dostałam od niego trzy komplety kluczy z życzeniami "Szczęść Boże", podpisałam protokół zdawczo-odbiorczy, gdzie jestem tytułowana jako najemca i zostałam sama na placu boju - opowiada.

Łojewska wyremontowała mieszkanie, wymieniła w nim instalacje, po czym wprowadziła się. I to, jak wyjaśnia Magdalena Gościńska z ZKZL, jest podstawowym powodem wniesienia przez zarząd do sądu sprawy o nielegalne wtargnięcie.

- Najemca może się wprowadzić do mieszkania dopiero po podpisaniu umowy najmu i ta pani na pewno o tym wiedziała. A taka umowa nie została podpisana - tłumaczy Gościńska. - Ta pani zajmuje lokal bez tytułu prawnego, co jest niezgodne z przepisami. Nie płaci też odszkodowania za bezumowne korzystanie z lokalu. Została poinformowana, że jeżeli nie opuści tego mieszkania, sprawa trafi do sądu. I trafiła. Teraz czekamy na rozstrzygnięcie sądu.

"Gazeta": - Czy można mówić o wtargnięciu, skoro pani Łojewska dostała klucze do mieszkania od administratora i podpisała protokół zdawczo-odbiorczy mieszkania?

Gościńska: - Ta sprawa jest niejasna. Dostała klucze, żeby zapoznać się z zakresem robót, a nie wprowadzać.

- Tu wszystko jest niejasne. Przez kilka miesięcy starałam się o podpisanie umowy, a urzędniczka z ZKZL ciągle wyznaczała mi jakieś odległe terminy. Raz, przyznaję, sama nie mogłam się stawić. Ale o tym, że mieszkam nielegalnie, oficjalnie dowiedziałam się dopiero na początku tego roku. Wcześniej, w połowie ubiegłego roku dostałam pismo, że mam się wyprowadzić. Odmówiłam, bo uznałam, że takie żądanie jest bezpodstawne - uważa Łojewska.

* * *

Komentarz autorki

Proste dla urzędników

Urzędnicy twierdzą, że sprawa jest prosta. Lokator, który miał wyremontować mieszkanie dostał trzy komplety kluczy, żeby sobie lokal... obejrzeć. Umowy, którą miał podpisać po wyremontowaniu mieszkania, nie podpisał, bo podobno nie przekazywał urzędnikom protokołów. A skoro nie podpisał, to ma się wyprowadzić. Nie mówiąc o tym, że w ogóle nie powinien się wprowadzać. A jak się nie chce wyprowadzić, to sprawę należy oddać do sądu, zamiast starać się porozumieć. Proste? Tak. Szkoda, że tylko dla urzędników.

Na zdjęciu: "Pamiętnik z dekady bezdomności" w reż. Romualda Wiczy-Pokojskiego, Teatr Wybrzeże, Gdańsk 2005 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji