Artykuły

Mnóstwo emocji

"O Feliksie, który przyniósł szczęście" w reż. Petra Nosalka w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora. Pisze Dorota Wodecka-Lasota w Gazecie Wyborczej - Opole.

- Wróżka i biały kruk są najpiękniejsi - uważa moja pięcioletnia córka, zachwycona Dobrem. Ja dla odmiany uważam, że to Zło zostało odegrane wyśmienicie.

Której z nas przyznać rację? Czy dziecku, z myślą o którym Petr Nosalek wyreżyserował spektakl, czy dorosłemu, który przede wszystkim ocenia wizualną stronę przedstawienia? Zważywszy, że obie mamy coś do powiedzenia, baśń "O Feliksie, który przyniósł szczęście" zauroczy z pewnością i jednych, i drugich.

Dziecku spodoba się opowieść, która jednak dla pięciolatków nie jest tak czytelna, jak dla ich choćby o rok starszych kolegów.

Oto Szczęście i Nieszczęście na szali zakładu stawiają ludzki los. W ich moce zostaje oddane życie Feliksa, który wbrew temu, co sugerować by mogło jego imię, jest największym nieszczęśnikiem na świecie.

Gdy zakład staje, dobry los uśmiecha się do niego. Przez rok doznaje kolejnych zaszczytów, a przede wszystkim zdobywa serce księżniczki. Po tym czasie sprawy przyjmują zupełnie inny obrót. Ale akurat w tej opowieści, napisanej przez Krystynę Jakóbczyk na podstawie opowiadania Issaca Bashevisa Singera, wszystko dobrze się skończy, co z pewnością zadowoli małych widzów.

Spektakl jest grany w żywym planie, co pozwala dorosłym choćby na smakowanie aktorskich kostiumów. Nawiązują do kultury żydowskiej i odwołują się do kanonu skojarzeń, że biel to dobro, zaś czerń to zło. I choć moją córkę zachwyciła Barbara Lach jako Szczęście i Łukasz Bugowski jako Biały Kruk, to ja jednak z większą przyjemnością patrzyłam na Andrzeja Szymańskiego, czyli Nieszczęście, Czarnego Kruka - Dorotę Pączek-Nowak, a przede wszystkim na Tomasza Szczygielskiego w roli premiera Intrygusa.

Sądzę, że moją opinię podzieli większość rodziców patrzących już choćby na gesty czy mimikę, jakie nadał swojej postaci. Być może Szczygielski miał zadanie ułatwione, bo zło jest bardziej wyraziste niż dobro, niemniej jednak to nie tytułowy Feliks jest dla widza dorosłego postacią pierwszoplanową.

Muzyka doskonale współbrzmi z tekstem. Raz jest nostalgiczna, jak wspomnienie z miasteczka Bełz, a raz żywiołowa - jak żywiołowy może być żydowski folklor. I tu zapada w pamięć genialna wręcz scena pojedynku między Feliksem a Intrygusem, kiedy stopy i ręce aż się rwą, by przyłączyć się do aktorów i wraz z nimi wybijać poruszający rytm.

Nic nie stoi temu na przeszkodzie, co udowodniła premierowa publiczność i czego mogą doświadczyć ci, którzy wybiorą się na kolejne przedstawienia. Polecam, bo można dać upust radosnym emocjom, ale też napełnić się kolejnymi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji