Azyl Lasu Ardeńskiego
Z premierą komedii {#au#136}Szekspira{/#} "Jak wam się podoba" w reżyserii Tadeusza Bradeckiego wystąpił krakowski Stary Teatr. Prolog, brutalny i gwałtowny, zostaje rozegrany wręcz brawurowo. Epilog - jak z bajki - już mu nie dorówna siłą wyrazu: złego, księcia nawrócił pustelnik, brat oddaje bratu majątek, trzy pary zakochanych staną wkrótce na ślubnym kobiercu. Pomiędzy mamy długą i piękną opowieść o Lesie Ardeńskim, w którym postaci typowe dla szekspirowskiego świata marzą o życiu w harmonii, z dala od zgiełku złego świata.
Bradecki przygotował spektakl wysmakowany i wystylizowany, z wieloma świetnymi scenami, w których aktorzy dają prawdziwy popis swego kunsztu. W rozmowach między Celią (Anna Radwan), Rozalindą, która udaje chłopca (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) i zakochanym w niej Orlandem (Szymon Kuśmider) młodzi aktorzy oddają całe wyrafinowanie miłosnych dialogów Szekspira. Są przy tym niezwykle dynamiczni. Z pasją grają i inni, np. świetnie dobrany do roli błazna Probierka Jerzy Święch, a w epizodach Beata Fudalej - pasaterka Febe i Magda Jarosz - wieśniaczka Audrey. Słowa uznania należą się Jerzemu Nowakowi za rolę starego sługi Adama i Krzysztofowi Globiszowi za Jacquesa - na każdą jego kwestię wyczekiwała premierowa publiczność. Przyćmił on nawet Jerzego Radziwiłowicza - księcia seniora na wygnaniu.
Dodajmy do tego rewelacyjną scenografię Urszuli Kenar i muzykę Stanisława Radwana, które podkreślają symboliczny wymiar ucieczki bohaterów do Lasu Ardeńskiego jako krainy wolności.
Szekspir światu przemocy i pieniądza przeciwstawia idyllę na łonie natury. Dla współczesnych te dwa światy to metafora wyboru wobec jakiego człowiek staje, ale także metafora rozdarcia, jakie cechuje życie ludzkie. Gorzki okazuje się ten "Szekspir współczesny" opowiedziany przez Bradeckiego. Czym może być dla nas ów najbardziej czarowny i sielski z lasów? Tylko marzeniem?!
Sceny w Lesie Ardeńskim mają logikę snu, postaci i uczucia znajdują swoje sparodiowane odbicia, sielanka miesza się z groteską. Zacni panowie bawią się w szlachetnych zbójców Robin Hooda. Malowniczo upozowani snują się osłabli i zmarznięci, myśliwskie pieśni nucą już tylko ze względu na księcia, są żałosni. Ale tylko melancholijny Jacques - na polskich scenach częściej zwany Jakubem - ma odwagę mówić, że w lesie czuje się obco. Szydzi z ich i własnej sytuacji, broni się ich bronią. To już szkoła błazeństwa a la Hamlet. Takim właśnie - rezonerskim i zblazowanym, niejako w pół drogi do najsławniejszego szekspirowskiego bohatera i jego romantycznych rozterek pokazuje go Globisz. To najbardziej intrygująca kreacja w tym przedstawieniu, choć reżyser nie jemu, lecz Rozalindzie pozostawia finał do rozegrania.
W repertuarze Starego Teatru jest już inna komedia Szekspira, {#re#8626}"Sen nocy letniej"{/#} (reż. Rudolf Zioło), którą można było zobaczyć w Warszawie na zeszłorocznych Spotkaniach Teatralnych. To bardzo różne przedstawienia, ale podobnie gorzkie. W obu krytyce elżbietańskiego świata towarzyszy przesłanie o utopijności marzeń o azylu, ucieczce od życia do ziemskiego raju.