Nam się podoba
Krakowski Stary Teatr znowu ma powód do dumy - spektakl "Jak wam się podoba" w reżyserii Tadeusza Bradeckiego. Czytelny, czysty, ujmujący wdziękiem żywiołowego aktorstwa trójki młodych wykonawców głównych ról. Spektakl podoba się, choć nie bez zastrzeżeń.
Swoją czytelność spektakl Bradeckiego w zasadniczej mierze zawdzięcza przekładowi Macieja Słomczyńskiego, którego polszczyzna, nawet dla nie przygotowanego widza, nie wymaga żadnych filologicznych przypisów. Cieszy, że minio nieustającej mody na przekłady Barańczaka i te znakomite tłumaczenia powoli wracają do łask. Czystość jest efektem bardzo ascetycznej scenografii Urszuli Kenar, wyznaczającej dwa zasadnicze pola działań postaci. Czerń ścian, rozcięta jedynie czerwienią chodnika spływającego po szerokich schodach, wyznacza ponure tło "stolicy". Dom Olivera i dwór Księcia Fryderyka widoczny jest zresztą zza solidnych, ostro zakończonych metalowych sztachet wysokiego ogrodzenia. Otwierająca się z nagła aż po horyzont "ciepła" biel Lasu Ardeńskiego, wyprowadza bohaterów-wygnańców z niewoli knowań i intryg do nierealnego świata pasterzy i wieśniaków.
Głównej zasługi w uwiarygodnieniu jednej z najpogodniejszych komedii {#au#136}Szekspira{/#}, upatrywałbym w dobrej obsadzie. Brawurowo poprowadzoną rolę Rosalindy, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik może dopisać do swoich poprzednich osiągnięć aktorskich, skądinąd postaci "mrocznych" (Konradowa w {#re#15213}"Kalkwerku"{/#}, Sonia w {#re#8167}"Wujaszku Wani"{/#}). Dobrze czuła się w męskim przebraniu, zarówno uwodząc zakochanego w niej Orlanda, jak i tresując nieczułą, a - na przekór Szekspirowi - całkiem powabną pasterkę Febe (Beata 1031). Hajewskiej świetnie partnerowała Anna {#os#3193}Radwan w roli Celii. Grając postać zdecydowanie mniej efektowną od przebranej za młodzieńca Rosalindy, była uosobieniem rozkwitającego kobiecego wdzięku, jakby szlachetnie złagodniałą Heleną ze "Snu nocy letniej".
Szymon Kuśmider, z pasją grający Orlanda, miał kilka błyskotliwych scen: powalenie... samym bojowym okrzykiem książęcego zapaśnika Karola (Jerzy Grałek), ucieczka przez ogrodzenie, wędrówka ze starym sługą Adamem (Jerzy Nowak) na plecach. Jego pogubienie w scenach miłosnych jest już zasługą reżysera.
Tadeusz Bradecki pozwolił na to, by nie rozpoznana przez ukochanego, przebrana za chłopca Rosalinda, dwukrotnie wyegzekwowała miłosny pocałunek. Taki zabieg ustawił szlachetnego Orlanda w dość dwuznacznej roli. On przecież nie wie, że całuje go wybranka serca. Jest przekonany, że całuje go... młodzieniec. Mnie taka akurat interpretacja artystyczna tego związku nie przekonuje. I tyle zastrzeżeń.
Dalsze plusy to obsadzenie w roli błazna Probierka Jerzego Święcha, który z powodzeniem sprawdził się w roli rzadkiej dla jego dotychczasowego emploi oraz Krzysztofa Globisza jako melancholijnego Jacquesa, paraliżującego uwagę widowni każdym swoim pojawieniem się na scenie.
Podoba się. Jeszcze jak!