Jak niewidzialne staje się widzialnym
IV Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu w Teatrze na Woli w Warszawie. O warsztatach pantomimy Marcela Marceau pisze Julia Lutomska w Rzeczpospolitej.
Trzydniowe warsztaty prowadzone przez mistrza współczesnej pantomimy Marcela Marceau zainaugurowały IV Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu w Teatrze Na Woli. Była to nie tylko lekcja techniki, uchylenie rąbka artystycznych tajemnic, ale też wykład o życiu, miejscu artysty i spotkanie z niezwykłym człowiekiem.
Około 40 osób - aktorzy, mimowie i kilka osób, które nigdy nie zajmowały się pantomimą - pod okiem mistrza uczyło się gramatyki: korzeni i podstaw sztuki mimu. Były więc różne rodzaje chodu: grecki, zwierzęcy, pod wiatr, chód angielski, bieg na jednej nodze, chód przez piasek, a nawet chód polski. Ten ostatni to wspomnienie wojny - żołnierz z karabinem, ciężko przesuwający nogami grzęznącymi w śniegu. Młodzi adepci nie zawsze potrafili dokładnie naśladować gesty mistrza. - Wszystko, co wygląda na łatwe, jest trudne - pocieszał ich.
Poprzeczka jeszcze bardziej się podniosła, gdy na równej powierzchni Marceau zaczął wchodzić i schodzić po schodach, a potem pokazał, jak - to co niewidzialne staje się widzialnym, wpadając na wyimaginowaną szybę.
Po trzech godzinach warsztatów, podczas których mistrz ani na chwilę nie schodził ze sceny, rozpoczęły się projekcje wideo. W starych etiudach z udziałem Marceau można było zobaczyć, do czego potrzebna jest gramatyka. W Stworzeniu świata jego ręce stawały się rybami, drzewami, ptakami, Adamem, Ewą i wężem... W Łyżwiarzu jako Bip jeździł na łyżwach po drewnianej podłodze.
Po projekcji przyszedł czas na rozmowę z publicznością i wspomnienia, m.in. z drugiej wojny światowej. - Po wojnie będę mimem - zapowiadał wówczas towarzyszowi broni, - Przez milczenie i ciszę będę pokazywał ciężar naszej d,uszy.
W sobotę na widowni zasiadło wielu aktorów i artystów, m.in. Zbigniew Zapasiewicz, Olgierd Łukaszewicz.
- Marcela Marceau widziałam 40 lat temu w Krakowie - powiedziała Rzeczpospolitej Anna Seniuk. - Przychodząc dziś na te warsztaty, wiedziałam już, czego mogę się spodziewać po jego występie, ale oglądając wielkich mistrzów, zawsze staram się odnaleźć coś, co pomogłoby mi w poszukiwaniu definicji sztuki. Patrząc na Marceau, potwierdza się moje przeczucie, że sztuka jest potrzebą piękna.
Był także Zbigniew Hołdys.
- Muzyka od dawna mnie nudzi. - przekornie tłumaczył Rzeczpospolitej. - Bardziej interesują mnie te formy sztuki, o których nic nie wiem. Jestem zauroczony tym, co pokazał Marcel Marceau. Jego maestrią, ale też kondycją, witalnością, poczuciem humoru, lotnością umysłu. Chciałbym w wieku 81 lat być w takiej formie jak on.
Wśród lekcji francuskiego mistrza znalazł się chód ludzkości - droga od młodości, przez dojrzałość, do starości i z powrotem. Młodość symbolizowała powoli podnoszona ręka wskazująca przed siebie. - To długość życia. Jeżeli jesteś młody wydaje ci się, że masz czas na życie - tłumaczy Marceau. Jako starość pokazywał zgarbionego, pochylonego człowieka wspartego na lasce. - Wymyśliłem tę etiudę, gdy miałem 26 lat. Mimo że byłem młody musiałem wiedzieć, jak wygląda starzec. Bo pantomima to sztuka identyfikacji: człowiek - człowiek, człowiek - Bóg, człowiek - ptak...