Artykuły

Teatr to moja baza

- Teatr to moja baza - mówi ANNA CIEŚLAK, aktorka Teatru im. Słowackiego w Krakowie, laureatka Nagrody im. Leona Schillera. To dla mnie prawdziwa niespodzianka, która każe mi teraz jeszcze bardziej się starać.

Jak informowaliśmy, Anna Cieślak, aktorka Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie, absolwentka PWST z 2004 roku, została tegoroczną laureatką Nagrody im. Leona Schillera, przyznawanej przez Związek Artystów Scen Polskich aktorom, którzy nie ukończyli 3O. roku życia. W uzasadnieniu zapisano: "za znakomite kreacje na scenie im. Juliusza Słowackiego".

Jak odebrała Pani wiadomość o nagrodzie?

- Bardzo zaskoczona. Wiedziałam, że jestem zgłoszona, ale nie przypuszczałam, że dostanę tę nagrodę. To dla mnie prawdziwa niespodzianka, która każe mi teraz jeszcze bardziej się starać. Właśnie pracuję nad rolą Lizawiety w "Biesach" według Dostojewskiego, które Krzysztof Jasiński reżyseruje w Teatrze STU. Cieszę się ze spotkania z Dostojewskim, to niejako przedłużenie tego, co gram w Teatrze im. J. Słowackiego, który opowiada się za klasyką, a mnie repertuar klasyczny bardzo odpowiada.

Przewodnicząca ZASP-u w Krakowie Lidia Bogaczówna opowiada, że Pani skromnie tłumaczyła: "Przecież ja nie mogę być kandydatką do Nagrody Leona Schillera, bo jeszcze niczego w teatrze nie zrobiłam".

- Tak to oceniam. Niemniej oczywiście cieszę się, bo to moja pierwsza teatralna nagroda, tak ważna, zaszczytna. Najważniejsza z dotychczasowych. Film jest pewnego rodzaju przygodą, też wymaga dużo pracy i przygotowania, ale teatr to baza, do której się wraca i do której, mam nadzieję, będę wracać najdłużej, jak się da. Dlatego chcę za tę nagrodę podziękować wszystkim, którzy się do niej przyczynili, a przede wszystkim mojemu dyrektorowi Krzysztofowi Orzechowskiemu, który zaufał mi angażując do teatru, a potem wspólnie z reżyserami dał okazję dużo grać; w ciągu dwóch lat weszłam w pięć premier - to m.in. "Miarka za miarkę", "Kordian", "Pułapka", no i "Mewa" [na zdjęciu], która jest dla mnie najtrudniejszym i najważniejszym spektaklem. Najpierw gram młodą zakochaną dziewczynę, pełną wiary w życie, a na końcu, po latach, załamaną, która utraciła wszystko. Ta rola to wciąż dla mnie wyzwanie...

26 marca odbierze Pani Nagrodę im. Leona Schillera...

- Niestety, nie, mam w tym czasie dawno zaplanowany pobyt w Los Angeles, na poły prywatny, na poły zawodowy, m.in. kilku producentów, którzy widzieli mój pierwszy film "Masz na imię Justine" chce się ze mną spotkać.

Tytułowa rola w tym filmie przyniosła Pani nagrodę za najlepszy debiut roku na XXX Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

- Zatem lecę do USA, co wcale nie oznacza, że wybieram Los Angeles. Zobaczymy, co z tego wyniknie; traktuję to spokojnie, ale i odpukując - by nie zapeszyć. A przy okazji chcę też trochę odpocząć po rolach w teatrze, a zwłaszcza po filmie "Dlaczego nie!". To było ogromne przedsięwzięcie. Głównie w zakresie promocji. Zdjęcia zajęły nam 34 dni, wcześniej były dwa tygodnie przygotowań, promocja natomiast trwała pół roku - wywiady, sesje zdjęciowe, spotkania. To oczywiście też jest ważne doświadczenie, życzę wszystkim kolegom, żeby przeszli przez coś takiego. Efektem tej roli w filmie jest i to, że tygodniowo do teatru przychodzi około 15 listów do mnie, w których zawarte są podziękowania i ciepłe słowa. Słyszę też, że widzowie pytają w teatrze, czy Anna Cieślak z obsady sztuki to ta z filmu? Jeśli więc dzięki filmowi udaje mi się przyciągnąć ludzi do teatru, traktuję to jako sukces.

Pojawiły się nowe propozycje po tym filmie?

- Tak, głównie serialowe, ale chciałabym przez chwilę "naładować baterie" na nowo, nie uważam, że trzeba grać we wszystkim wykorzystując pięć minut, które mi dano. Myślę o pracy w tym zawodzie w perspektywie zdecydowanie dłuższej...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji