Artykuły

Miny, miny, miny

"Pod mlecznym lasem" (Under Milk Wood), monodram Guya Mastersona na XIII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

To prawdziwa przyjemność, wysłuchać oryginał w wykonaniu kogoś, kto w języku Szekspira nie duka. Niestety; akcent okazał się jedyną zaletą aktorstwa Guya Mastersona.

Zacznę od wyznania: "Under Milk Wood" Dylana Thomasa to jeden z najważniejszych dla mnie tekstów dramatycznych. Sztuka została napisana jako słuchowisko. Kluczowy chwyt, który zastosował autor, można nazwać "poetyckim remanentem". Tekst roi się od drobiazgowych zestawień osób, sytuacji, przedmiotów, które oddają sielankową atmosferę nadmorskiego, walijskiego miasteczka - Llaregyb.

Tyle, że Thomas apeluje nimi do wyobraźni odbiorców. Masterson do niczego nie apeluje. Przy słowie "mewa" macha rękami. Przy słowie "kot" składa łapy. Przy słowie "świnia" chrumka na czworakach. Pajacowanie aktora na pustej scenie, który półtorej godziny, by sparafrazować Szekspira, robi "miny, miny, miny".

Żal patrzeć na dorosłego, zwalistego mężczyznę o głosie operowego barytona, który leży na brzuchu na scenie, zajmując jej ćwierć - ale fika nóżkami, udając nastoletnią dzierlatkę, i skubiąc nieistniejące kwiatki, piszczy falsetem, "kocha - nie kocha". Otóż: recenzent nie kocha.

Nie kocha, bo infantylne pokazywactwo, w żargonie zwane "mickey-mousing" (tautologiczna synchronizacja dźwięku z obrazem) ma za nic. Nie kocha, bo zbyt zajęty jest odsuwaniem do siebie scenicznej błazenady, by przypomnieć sobie urodę aluzji, humoru, melancholii oryginału. Nie kocha, bo trudno kogoś kochać i wstydzić się za niego jednocześnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji