Artykuły

Anioły maja problemy

"Kantata na cztery skrzydła" w reż. Julii Wernio w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Piszu Robert Kordes w Życiu Kalisza.

"Kantata na cztery skrzydła" zapewne będzie się podobała kaliskiej publiczności. Arcydziełem nie jest i miejmy nadzieję, że do tego nie pretenduje. Cała rzecz w tym, aby przyłożyć do niej właściwą miarę.

Jedną z zalet tej sztuki i całego spektaklu jest humor. Nie takie to oczywiste, jeśli wziąć pod uwagę, że jest to historia niedoszłej samobójczyni. Możemy zdradzić, że niedoszłej, bo staje się to jasne już na początku spektaklu. Główna bohaterka i jej problemy są co prawda potraktowane dość serio, ale komiczne okazują się anioły, które usiłują przyjść jej z pomocą. Staromodny Amhiel to poczciwy pierdoła o dobrym sercu, ale z typowo ludzkimi słabostkami, w dodatku zdający się tracić wiarę w anielskie posłannictwo i we własną misję. Młodszy Beatiel to z kolei karierowicz pnący się po szczeblach niebieskiej hierarchii i usiłujący wygryźć starszego kolegę z zajmowanej przezeń pozycji. Choć mniej od Amhiela sympatyczny, także jest komiczny, stanowiąc karykaturę (a może wierne odbicie?) podobnych typów ludzkich. Postawny, dostojny Maciej Grzybowski i mały, rozbiegany Aleksander Janiszewski jako duet też nawiązują do komediowych wzorców: jeden jest przecież przeciwieństwem drugiego. Agnieszka Dzięcielska jest taka, jaką znamy: ta rola akurat nie zaskakuje, co wydaje się zresztą zgodne z zamysłem reżysera.

Słabość tkwi gdzie indziej. Podczas sobotniej premiery trudno było nie zauważyć, że spektakl jest grany nie do końca pewnie. Mogło to być skutkiem pośpiechu, niedopracowania, może tremy (o którą jednak trudno podejrzewać aktorów tak doświadczonych, jak Grzybowski i Dzięcielska). Gorzej - jeśli tak wyraża się brak spójnej koncepcji, konsekwencji i wiary w sens całego przedsięwzięcia. Wspomniany na wstępie humor jest dość niewysokiej próby. Nie musi to być wadą - bo publiczność się śmieje i o to chodzi - ale w zestawieniu z poważnym, niemal eschatologicznym przesłaniem, z niebiańskim światłem i boskim grzmotem, trochę jednak razi, a nade wszystko nie przystaje jedno do drugiego. Trudno rozgraniczyć, ile w tym winy reżysera, a ile autora, ale widzowi, zwłaszcza w finale, towarzyszy pewna konsternacja. Tym bardziej, że rozwiązanie konfliktu jest cokolwiek niejasne, a na pewno niezbyt umotywowane psychologicznie. Może nie dość wyraziście je wyartykułowano, a może zaakcentowano coś drugorzędnego zamiast sedna problemu? Poza tym końcowa sekwencja jest przeciągnięta. To już spostrzeżenie z zakresu psychologii odbioru, ale nieco więcej kondensacji, a może zwykłego skrótu, wyszłoby wszystkim na dobre.

Nie w tym rzecz, że anioły należy traktować tylko poważnie i że nie mogą one być śmieszne, albo po prostu ludzkie. Wiemy, że mogą, tak samo jak demony. Wystarczy przywołać tu któryś z narzucających się przykładów literackich, choćby "Mistrza i Małgorzatę". Wiemy też, że komizm nieraz sąsiaduje z tragizmem i że jedno nie wyklucza drugiego. Dlaczego więc sztuka Roberta Bruttera nie jest do końca przekonująca? Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć: bo napisał ją autor popularnych telenowel. Ale jeśli to prawda i jeśli zawinił autor, to dlaczego Julia Wernio wzięła się akurat za ten tekst? Nie miała takiego obowiązku. Zapewne mogła wybierać pomiędzy lepszymi tekstami. Jeśli wzięła się za ten, to dlatego, że w niego wierzyła i że ją ten dramat przekonał. Sama tak zresztą mówiła na długo przed premierą. No cóż, nie zawsze stać nas na najwyższe noty i nawet nie zawsze o nie walczymy. Czasem zamiast piątki czy szóstki wystarcza nam czwórka. Pytanie tylko, czy rzeczywiście wystarcza?

Na koniec jeszcze kilka uwag praktycznych dla potencjalnych widzów. Kilka razy dostaniecie ostrym światłem po oczach. Dobrze będzie liczyć się z tym zawczasu. Spektakl trwa godzinę i czterdzieści minut. Nie ma przerwy - i słusznie, bo publiczność byłaby jeszcze bardziej rozkojarzona. Jedną z głównych ról w scenografii gra stary stół, podobno bardzo ładny. Tak słyszałem i powtarzam, ale nie biorę za to odpowiedzialności, bo nie znam się na meblach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji