Artykuły

Wpadłam w sektę

Tutaj [w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie], wśród realizatorów, spotkałam tylu fanatyków tanga argentyńskiego, łącznie z choreografkami, reżyserem i zespołem muzycznym Tango Bridge, że poczułam się jak wśród sekciarzy- mówi EWA DAŁKOWSKA gościnnie występująca w "Tangu Piazzolla".

Lubi Pani tańczyć tango argentyńskie?

- Bardzo, ale takiego jeszcze nie przerabiałam. Dopóki nie zaczęłam prób do spektaklu "Tango Piazzolla" w Teatrze im. J. Słowackiego, nie miałam pojęcia, że ten taniec ma tyle odmian i znaczeń.

Jest niezwykle zmysłowy, namiętny...

- Nie tylko. Wiodącą rolę odgrywa w nim mężczyzna. Kobieta musi być mu uległa, ale trzymać wobec partnera dystans. A tanga Piazzolli, genialne muzycznie, są wyjątkowo trudne. No a tutaj, wśród realizatorów, spotkałam tylu fanatyków tanga argentyńskiego, łącznie z choreografkami, Żukiem Opalskim - reżyserem, i zespołem muzycznym Tango Bridge, że poczułam się jak wśród sekciarzy. Całą atmosferę podgrzewa jeszcze Stanisław Markowski, fotografik, mający tysiące zdjęć par tańczących tango i wiedzący o nim wszystko - słowem wpadłam w sektę. To on właśnie opowiadał nam o całej filozofii tego tańca i relacjach między kobietą a mężczyzną. Z kolei choreografki uczą nas nie tylko kroczków, ale i tego czegoś, co istnieje w tym tańcu między partnerami, choćby spojrzenia, które ma opowiadać o całym ich życiu. Tak więc poszukujemy filozofii tańca, a przecież nigdy nie zatańczymy go tak jak zawodowi tancerze. Będziemy trochę oszukiwać, jak to aktorzy. Markowski mówi, że tango ma swojego boga, którym jest muzyka, i my mamy w niego wierzyć, oddać mu swą duszę.

Chyba nie jest to łatwe, skoro wciąż trzeba liczyć kroczki?

- No pewnie, że nie. Jeśli słyszę: brzuch wciągnąć, plecy wyprostować tak, jakby wisiała u nich tona cementu, ramion nie wolno podnosić, uważać na kroki i jeszcze ujawnić stan ducha i emocji - to sama pani widzi, ile trzeba się naćwiczyć. Ale muzyka Piazzolli jest tak fenomenalna, że warto walczyć. To jest niesamowicie wciągająca praca.

Oprócz tańca musi Pani jeszcze wcielić się w postać, bo przecież spektakl powstał w oparciu o sztukę Anny Burzyńskiej...

- Ta historia jest jedynie pretekstem do opowiedzenia o miłości ludzi do tego tańca. Gram właścicielkę tangerii, która dorobiła się na własnej kobiecości. Jednej z bohaterek, Marysi, przyśniła się pewna tangeria, która rodzi się na oczach widzów. Rzecz dzieje się w takiej właśnie knajpie, gdzie ludzie tańczą, kochają się, kłócą, gdzie spotyka się bliskość i samotność, czułość i zdrada, miłość i śmierć. A do tego świetnie gra zespół Grzegorza Frankowskiego Tango Bridge. Odwiedziłam podobną knajpkę w Krakowie. Ponoć w Warszawie jest ich coraz więcej.

Czy Pani, mając w swym dorobku wiele recitali, śpiewała kiedyś tanga Piazzolli?

- Nie, ale słyszałam, na żywo, świetne wykonanie Milvy. Mam jednak nadzieję, że Halinka Jarczyk, która w sposób fantastyczny wydusza z nas każdy dźwięk, doprowadzi do szczęśliwego wokalnego finału.

To nie jest Pani pierwszy gościnny występ w tym teatrze?

- Drugi. Przed laty, gdy Bogdan Hussakowski obejmował dyrekcję tej sceny, rozpoczynałam jego pierwszy sezon w spektaklu "Sceny z egzekucji". Przedstawienie było znakomite i ważne, ale mam dość smutne wspomnienia. Na premierę nie przyszedł nikt z przyjaciół z innych krakowskich teatrów. Wtedy "chadzało się" tylko do "Starego". Jako wrocławianka, a więc osoba otwarta, nie rozumiem takich sytuacji. Mam nadzieję, że te międzyteatralne dąsy już minęły.

A może, przy okazji pobytu w Krakowie, pochwali się Pani krakowskiej publiczności swym najnowszym recitalem "Artysta z ręką w nocniku"?

- Być może latem zaśpiewam go na Scenie przy Pompie... To spektakl złożony z bardzo różnych piosenek, m.in. Osieckiej, Kołakowskiego, Hemara, z Kabaretu Berlińskiego Kurta Tucholsky'ego. Lubię ten recital, choć rzadko go gram. Nie występuję w telenowelach, więc widać nie jestem już tak znaną i pożądaną artystką. Ale broń Boże, nie z ręką w nocniku. Od lat jestem w warszawskim Teatrze Powszechnym, który, miejmy nadzieję, wyjdzie z ostatnich zawirowań na prostą.

Na zdjęciu: Ewa Dałkowska w 'Tangu Piazzolla".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji