Artykuły

Z operowym rozmachem

"Tymon Ateńczyk" w reż. Macieja Prusa w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Tomasz Mościcki w Dzieniku.

Mówi się, że "Tymon Ateńczyk" to jedna z gorszych sztuk Szekspira i bardzo rzadko grywa. Maciej Prus w Teatrze Polskim w Bydgoszczy udowodnił, ze i w tym dramacie jest materiał na świetny spektakl. Nieprzypadkowo premiera była kulminacją projektu "Po co tyle żreć", organizowanego w Teatrze Polskim. Przedstawienie Prusa opowiada o czymś istotniejszym. Historia szlachetnego Tymona lekkomyślnie rozdającego fałszywym przyjaciołom swój majątek staje się opowieścią o przyśpieszonym dojrzewaniu człowieka, którego odarto ze złudzeń. Ze skrajnej miłości do świata popada więc w inną skrajność: bezprzykładną nienawiść do świata, który jeszcze przed chwilą tak kochał.

Tymon Krystiana Wieczorka, z początku elegancki młodzieniec cieszący się życiem, radujący się własną witalnością, zamienia się w brudnego pustelnika. Potrafi już tylko złorzeczyć światu który pokazał mu swoje prawdziwe oblicze Jedna z najlepszych scen tego przedstawienia, dialog Tymona z Apemantusem (świetna rola Jerzego Pożarowskiego) to starcie dwóch postaw: człowieka głęboko zranionego, któremu furia przysłania trzeźwy ogląd rzeczy, z postawą rzekomo opryskliwego filozofa, który po prostu ten świat zna zbyt dobrze. Sarkastyczny Apemantus wygrywa to starcie. Tymon niczego się nie nauczył. Pozostaje mu tylko śmierć.

Maciej Prus to już chyba ostatni, który tak na scenie "poloneza wodzi". Na tym reżyserze zamyka się cała epoka polskiej inscenizacji, scenicznego rozmachu tworzonego najprostszymi środkami. Kiedy myśli się o bydgoskim "Tymonie Ateńczyku", jednym z pierwszych skojarzeń jest opera. Nie oznacza to jednak sztywności i fałszu kojarzonych z konwencją. Po prostu spektakl ma w sobie operowy rozmach. Prus dyscyplinuje aktorów, poddaje sceniczny gest formalnemu rygorowi; pierwsza uczta u Tymona jest rozegrana w niemal baletowy sposób. To wrażenie potęguje scenografia Marcina Jarnuszkiewicza - czarne ściany wykończone metalową listwą, okno w głębi sceny. W drugiej części ta przestrzeń otworzy się aż do ściany zascenia. Na pierwszym planie Tymon wykopuje z furią prawdziwą ziemię. Scena ogromnieje, tragedia Szekspira nabiera monumentalnego wymiaru. Oto prawdziwy oddech po kilku sezonach niby-naturalistycznego, a zakłamanego do bólu udawania życia na scenie zastawianej z upodobaniem plastikiem, pleksiglasem i metalowymi rurkami. Prus i Jarnuszkiewicz pokazują, że ten rzekomo niemodny teatr jest wciąż nowoczesny i inspirujący.

"Tymon..." jest pierwszym przedstawieniem zrealizowanym na bydgoskiej scenie pod dyrekcją Pawła Łysaka. Zaprosił on do współpracy reżysera, który jest jego mistrzem. To pokazuje, w którym kierunku może zmierzać teraz bydgoski teatr. Niech będzie sceną nowoczesną, wciąż jednak pamiętającą o historycznej ciągłości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji