Artykuły

Troje na huśtawce

"Walentynki" w reż. Pawła Szumca na Scenie pod Ratuszem Teatru Ludowego w Krakowie. Pisze Włodzimierz Jurasz w portalu NaszeMiasto.pl

"Walentynki" Wyrypajewa to spektakl płynący z ducha Czechowa

Walentyna, Walentyna, to pierwsza w świecie podniebna miss, jej imieniem więc się zaczyna najnowszy Walentyna Twist. Tak przed 40 laty śpiewał zespół Filipinki, sławiąc imię Walentyny Tiereszkowej, pierwszej kobiety w kosmosie. Oczywiście obywatelki ZSRR. Minęły lata, nie ma już Związku Sowieckiego, coraz mniej ludzi pamięta o Tiereszkowej. We współczesnej Rosji imię Walentyna kojarzy się przede wszystkim z Walentynkami, Świętem Zakochanych, zaimportowanym ze znienawidzonego ongiś Zachodu.

Taki właśnie tytuł, "Walentynki", nosi opowiadający o miłości spektakl Iwana Wyrypajewa, wystawiony przez Pawła Szumca na Scenie Pod Ratuszem Teatru Ludowego w Krakowie. "Walentynki" to rozgrywająca się na kilku planach opowieść o dwóch kobietach kochających tego samego mężczyznę. Jedna była jego żoną, druga kochanką. On umarł przed laty, one mieszkają razem, żyjąc wspomnieniami, wypominając sobie dawne przewiny. Posługując się metodą kolejnych przybliżeń Wyrypajew i Szumiec odsłaniają kulisy powstania tego skomplikowanego układu - do zerwania Walentyna z narzeczoną, która została w końcu jego kochanką, doszło wskutek intrygi jego późniejszej żony. Taka historia mogła zdarzyć się wszędzie. Także tam, gdzie Katia (znakomite - w dwóch planach czasowych - Jagoda Pietruszkówna i Patrycja Durska) byłaby gwiazdą filmową, a nie konduktorką, gdyby na urodzinach Walentyny (równie świetna Maja Barełkowska) pojawiał się tort czekoladowy a nie miska blinów. Ale te właśnie realia, wpisane w tekst przez Wyrypajewa, skrzętnie podkreślane zabiegami inscenizacyjnymi przez Pawła Szumca, nadają przedstawieniu znany skądinąd koloryt. Bo "Walentynki" to opowieść płynąca gdzieś z ducha Antoniego Czechowa. Ożywiająca czechowowskie dramaty ludzi, którzy nie mogą żyć bez cierpienia, którzy nie potrafią podjąć żadnej decyzji, zerwać z chorym, niszczącym całą trójkę układem. Opowieść nie o Nowych, wyzwolonych, podbijających świat, ale o zwykłych "Ruskich", borykających się wciąż z problemami, jakie dręczyły ich przodków w XIX wieku. Wyrypajew i Szumiec, snujący swą miłosną historię, mówią w tym spektaklu przede wszystkim o Rosji, w której tak naprawdę nic się nie zmieniło - mimo zachodzących tam zmian cywilizacyjnych. Mówią o duchu rosyjskim, wcielonym tu w dusze żony i kochanki, dwóch sióstr, jak same siebie nazywają. Bo ten duch rosyjski wydaje się być nieśmiertelny - trwając ponad epokami - co wspaniale kulminuje w finale tego spektaklu, kiedy z głośników rozlega się zaaranżowany na rockowo hymn rosyjski, a całe przedstawienie kończy mocne, rzucone także przez głośnik, krótkie: Wsio.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji