Artykuły

Seks, władza i miliony

"Miłość i polityka" w reż. Jerzego Bończaka w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Monika Rosmanowska w Gazecie Wyborczej - Kielce.

Farsę Pierre'a Sauvila można było "rozegrać" na dwa sposoby: zdać się na sam tekst, który jest tak napisany, że każdego rozbawi, lub stworzyć kreacje aktorskie, które nie tylko dopełnią językowych żartów, ale głęboko zapadną w pamięć publiczności. W kieleckim teatrze reżyser Jerzy Bończak poszedł tą drugą drogą. Doskonałe kreacje: skorumpowanego ministra (w tej roli urodzony polityk Paweł Sanakiewicz), świątobliwego sekretarza ministra (bardzo dobra kreacja Dawida Żłobińskiego) i głównego intryganta, francuskiego posła (sam Jerzy Bończak, który po raz kolejny udowodnił, że doskonale czuje się w roli "czarnego charakteru") sprawiły, że nośny tekst zyskał wyśmienity teatralny wymiar. Bez tych znakomicie zagranych postaci byłaby to tylko kolejna komedia, o której zapomina się tuż po wyjściu z teatru.

Spektakl Jerzego Bończaka, tak jak dokumenty Marcela Łozińskiego, odkrywa ciemne (prawdziwe?) oblicze polityki. Polityki, w której rządzi korupcja, przypadkowy seks, szantaż kwitami i deprawacja. W tej profesji nawet najbardziej szlachetna i uczciwa osoba prędzej czy później dostosowuje się do ogólnie przyjętych zasad gry, łamiąc kolejne moralne bariery. Sztuka Bończaka doskonale wpisuje się w to, co codziennie oglądamy w telewizji, czego słuchamy w radio i o czym czytamy w gazetach. Patrzymy na kielecką scenę i widzimy "taśmy prawdy" Renaty Beger, sprawę Jaruckiej czy wreszcie aferę "praca za seks" w Samoobronie. I dopiero gdy po raz kolejny śmiejemy się ze słów Pawła Sanakiewicza, który bez ogródek przyznaje, że "minister zawdzięcza swoje stanowisko nie wiedzy i kompetencji, ale kłamstwu", to łapiemy się na tym, że to także śmiech z samych siebie. Bo z kogo się śmiejemy... wyborcy.

"Miłość i polityka" to dobre przedstawienie. Na tle Sanakiewicza, Bończaka i Żłobińskiego nieco blado wypadają panie: Ewelina Gronowska i Beata Przeniczna. Ale to raczej problem granych przez nie postaci, które już autor sztuki Pierre Sauvil uczynił cieniami ich męskich towarzyszy. Chwilami można odnieść wrażenie, że poszczególne sekwencje są zbyt długie. Od pewnego momentu wiadomo bowiem, do czego to wszystko zmierza, i widz z niecierpliwością czeka na finał, co nie znaczy jednak, że spektakl nudzi.

"Miłość i polityka" to sztuka lekka, łatwa i przyjemna. To dobry wybór dla wszystkich, którzy lubią się w teatrze pośmiać, ale także dla tych, którzy z teatru chcą wyjść z poczuciem, że coś, co przed chwilą zobaczyli, powinno skłaniać do refleksji... I to jest największy atut tej sztuki, bo bez refleksji pozostałaby tylko farsa, a tych mamy wystarczającą ilość w rzeczywistości. Prawda, panowie "Lepperowie"?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji