Artykuły

Bohaterska historia anioła

"Inka 1946" w reż. Natalii Korynckiej-Gruz w Teatrze Telewizji. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Telewizyjnej.

Ile pani ma lat? - To pytanie kieruje historyk jerzy (Lech Mackiewicz) do dziennikarki Marii (Kinga Preis), która postanawia nakręcić film dokumentalny o Ince, młodziutkiej sanitariuszce AK (ur. 1928) zamordowanej przez NKWD w sierpniu 1946 roku. - Ile pani ma lat, jeśli nie zna pani historii swojego kraju? jeśli nie wie pani o oddziałach mjr. Zygmunta "Łupaszki" Szendzielarza, które (choć po zakończeniu wojny ukrywały się w lasach) byty legalnym Wojskiem Polskim podporządkowanym legalnemu rządowi polskiemu na uchodźstwie? Ile pani ma lat, jeśli nie wie pani o sfingowanych procesach, jakie wytaczano schwytanym żołnierzom AK tylko po to, by ich przed śmiercią jeszcze bardziej upokorzyć? Jeśli nie wie pani o przeszłości Bieruta? 0 harcerzach z wileńskiej "Trzynastki"? 0 brutalnych przesłuchaniach? Ile pani ma lat? Okazuje się, że wiek nie gra roli. 0 większości z tych spraw pokolenie 20-, 30-latków nie wie, a pokolenie ich rodziców wiedzieć już nie chce. Spektakl w reżyserii Natalii Korynckiej-Gruz ma to zmienić.

Historia Danuty "Inki" Siedzikówny (Karolina Kominek--Skuratowicz) wydaje się idealna do przedstawienia dziejów powojennej Polski w czarno-białych barwach, jako 15-latka poszła do lasu walczyć z okupantem. Nikogo nie zabiła, a opatrując rannych, opatrywała z równym poświęceniem wszystkich potrzebujących, nie robiąc różnicy swój - wróg. W1946 roku została wydana przez koleżankę z oddziału Reginę (Agnieszka Podsiadlik) i schwytana przez UB. Torturowana i zastraszana przez ubeka Stawickiego (Michał Kowalski) nie zdradziła. Na podstawie spreparowanych zeznań oskarżono ją o mordowanie

rannych jeńców. Skazana na śmierć, nie pozwoliła adwokatowi pisać prośby o łaskę do prezydenta Bieruta. Została stracona na kilka dni przed 18. urodzinami. Nie zginęła jednak od kul plutonu egzekucyjnego. Choć postawiono przed nią dziesięciu ludzi z pepeszami, żaden nabój nawet jej nie drasnął. Sprawę Inki zakończył Stawicki, strzelając jej w głowę. Ta historia snuje się na ekranie, w miarę, jak Jerzy odkrywa przed Marią kolejne szczegóły, pokazuje dokumenty, miejsca, przedstawia świadków. Na każdy przejaw bohaterstwa ma odpowiedni dokument, na każdą zbrodnię zapis w papierach.

Anielsko piękna Inka ze sztuki Wojciecha Tomczyka (autora świetnie przyjętej "Norymbergi")to kolejna polska bohaterka, jaką artyści wydobyli z archiwum IPN. W maju Ryszard Bugajski przypomniał o rotmistrzu Witoldzie Pileckim zamordowanym w kazamatach więzienia na Mokotowie. Na premierę na "Scenie faktu" Teatru Telewizji czeka już także spektakl o kapitan AK Emilii Malessie.

Nad tą teatralną ekshumacją ofiar UB ciąży wiele zagrożeń: groźba uproszczeń, przekłamań, przekładania politycznej słuszności nad efekt artystyczny. Bo czy spektakl ma być dobrze udokumentowany i opracowany ideologicznie, czy raczej dobrze wyreżyserowany i zagrany? "Inka 1946" godzi sprawnie oba postulaty. Jej wymowę jednoznacznie wyznacza scena, gdy jasne, dziecięce oczy Inki - Karoliny Kominek-Skuratowicz - wbijają się w zoraną bruzdami twarz Sawickiego - Michała Kowalskiego. Ona - ofiara, dziewica, on - kat, gnida. Obojgu historia napisała bardzo wyraziste, jednoznaczne role. Role, w których trudno mówić o prawdopodobieństwie, tak jak nieprawdopodobne jest dziś skrajne bohaterstwo i skrajna nikczemność.

Dzięki młodym aktorom spektakl nie jest tylko wykładem z narodowej martyrologii. Momentami wzrusza, momentami przeraża.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji