Artykuły

Przymiarka do „Carmen”

I znów w poznańskim gmachu pod Pegazem zagościła ognista Carmen. Choć tym razem słynna Cyganka z opery Georgesa Bizeta była blondynką i to z Polski rodem, emocje związane z tym wspaniałym dziełem scenicznym byty tradycyjnie ogromne i różnorodne. Z różnych zresztą przyczyn.

Z pewnością koncertowe wykonanie opery, praktycznie statyczne, bez dekoracji i kostiumów, przebiega inaczej, wymaga innych umiejętności, ale klasowy wykonawca i tak udowodni silę swego artyzmu i osobowości. Tę konstatację jakże wyraźnie potwierdziła trójka wykonawców. Kiedy obserwuje się wspaniały warsztat wokalny i swobodę wynikającą z opanowania partii, tym razem Don Josego, nie zauważa się lat znakomitego włoskiego tenora Franco Bonisollego, akceptuje specyficzną afektację. Prawdziwy profesjonalizm wokalny zaprezentowała Agnieszka Mikołajczyk, słusznie nagrodzona dużymi brawami, zwłaszcza za wspaniałe wykonanie arii z III aktu. I wreszcie ten, który troskliwą i sprawną batutą spajał (na ile to możliwe) cały aparat wykonawczy, czyli znany już w Poznaniu austriacki dyrygent Karl Sollak.

Koncertowa wersja Carmen zawiodła jednak wykonawstwem roli tytułowej. Agnieszka Sobocińska, nazbyt często ujawniała problemy natury technicznej i intonacyjnej. Intonacja w początkowej fazie (kuplety toreadora) raziła także w roli Escamilla (Jerzy Mechliński).

Niedzielna przymiarka wykonania Carmen, przymiarka do pełnych realizacji (choćby najbliższej 9 lipca w Starym Browarze), wykazała różny stopień zaawansowania. Bardzo dobrze zabrzmiał chór Teatru Wielkiego, precyzyjnie przygotowany przez Jolantę Dotę-Komorowską, więcej plastyczności przydałoby się orkiestrze, którą jednak na premierze poprowadzi inny dyrygent, Mirosław Słowiński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji