Artykuły

Rodzinne fotografie

„Tango” Sławomira Mrożka w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Patryk Kencki, członek Komisji Artystycznej IX Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.

„Tango” Sławomira Mrożka w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Patryk Kencki, członek Komisji Artystycznej IX Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.


Dokonane przez Wawrzyńca Kostrzewskiego odczytanie Mrożkowskiego Tanga jest bez wątpienia tradycyjne, dokonane z poszanowaniem tekstu, pozbawione chęci opakowywania klasycznego tekstu w warstwy swoich poglądów. A jednak przy tak nieinwazyjnej reżyserii udało się Kostrzewskiemu zrealizować przedstawienie zapadające w pamięć i uświadamiające odbiorcom, jak bardzo utwór Mrożka jest aktualny. (Opinię tę usłyszałem podczas antraktu z ust kilkorga widzów.) Sztuka stworzona w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku i stanowiąca, jakby się zdawało, komentarz do ówcześnie zachodzących przemian kulturowych, okazuje się niezwykle uniwersalna. Inscenizację Kostrzewskiego ogląda się z wrażeniem, że to utwór napisany w naszych czasach, a nie sześć dekad temu.


Wartością przedstawienia jest między innymi jego wymiar aktorski. Szczególnie mocno zapamiętałem rolę Jerzego Schejbala jako Wuja Eugeniusza (mam wrażenie, że śmiało można ją porównać z kreacjami poprzedników). Równie dobra wydaje się Babcia Eugenia, w którą wcieliła się Halina Łabonarska. Siłę jej aktorstwa dostrzega się zwłaszcza w scenie śmierci. Niezłym pomysłem okazało się powierzenie roli Artura Pawłowi Kruczowi, który stworzył postać bardzo współczesną, pełną utopijnych aspiracji, ale i niepotrafiącą wyzwolić się z „dzisiejszości”. Krucz jest w tej roli naprawdę przekonujący. W granatowej marynarce i tenisówkach wydaje się przedstawicielem współczesnego świata zagubionego w plątaninie otwierających się przed nim dróg. Ograbiony przez rodziców z możliwości buntu (wszak to ich pokolenie wyzwoliła się ze wszystkich zasad, nie pozostawiając ani jednej, którą mogliby złamać przedstawiciele kolejnej generacji), będzie próbował paradoksalnie odnaleźć progresywizm w konserwatyzmie. Ale zgodnie z Mrożkowskim tekstem Artur będzie musiał ponieść klęskę, a jakby tego było mało, jego szlachetnie skądinąd umotywowane zapędy, otworzą drogę do władzy Edkowi, stanowiącemu uosobienie tępej siły. W tej roli obsadzony został Wojciech Czerwiński, jak dla mnie nie dość przekonujący jako przywołana postać. Problem chyba jest w tym, że próbuje ją tworzyć w zbyt ostrożny sposób, unikając przerysowania, które w przypadku Edka byłoby jednak w jakimś stopniu potrzebne. W pozostałe persony wcielili się Anna Cieślak jako Ala, Ewa Makomaska (Eleonora) i Adam Cywka (Stomil), tworząc kreacje raczej poprawne, aniżeli zapadające w pamięć.


Autorką kostiumów scenografii jest Anna Adamek. Kostiumy w zgrabny sposób podkreślają rozpięcie pomiędzy dwoma czasami: pogardzaną przez Artura współczesnością, która objawia się w ubraniach nawiązujących do mody codziennej i wyidealizowaną przeszłością, mającą zgodnie z intencjami bohatera powrócić, której wyraz dają wystylizowane kreacje (niezwykła suknia Babci czy groteskowy w ostentacyjnej elegancji ubiór Wuja). W dobry sposób wykorzystano w przedstawieniu scenę obrotową. Dzięki niej miejsce, w którym rozgrywa się akcja Tanga, możemy podziwiać z różnych perspektyw, a postaci oglądać w więcej niż jednym pomieszczeniu. Ukazane na scenie mieszkanie jawi się jako swoisty labirynt, tak jakby jego rozkład zatracił pierwotny sens. Jest w tej metaforze coś z naszego zagubienia w odziedziczonej po poprzednich pokoleniach kulturze. Współgra ta metafora z zawartym w sztuce motywem rzekomego zabłądzenia w mieszkaniu przez Edka, niby to szukającego po nocy kuchni. Warstwę wizualną tworzą też ruszające się fotografie rodzinne wyświetlane na kurtynie z gazy. To pomysł nader błyskotliwy, skoro symulowanie przez Wuja Eugeniusza aktu wykonywania pamiątkowego zdjęcia (zupełnie już niedziałającym aparatem) stanowi w tekście Mrożka symbol martwej i pustej tradycji. Sfotografowane w ten sposób postaci są w niejako uwięzione w zdjęciach, skazane na ograniczoną sekwencję ruchów.


Ważnym elementem spektaklu jest muzyka Piotra Łabonarskiego. Żałuję jednak, że kompozytor zrezygnował w finale z aranżacji ekspresyjnej La Cumparsity na rzecz jakiegoś mniej wyrazistego tanga. W wyniku tej decyzji końcówka spektaklu wyraźnie traci.


Ale zanim z kolei przejdziemy do zakończenia recenzji, warto przywołać jeszcze jeden aspekt omawianego przedstawienia. Recenzenci zwracali uwagę, że charakteryzacja Pawła Krucza w roli Artura wyraźnie kojarzy się z wizerunkiem Szymona Hołowni. Przyznać trzeba, ze coś jest na rzeczy. Ale jednocześnie trudno orzec, czy twórcy przedstawienia pozwolili sobie na pewien żart z dziennikarza, który przeszedł do świata polityki, czy też w koncepcie tym należy dostrzec interpretacyjny trop, wedle którego Kostrzewski powątpiewa w jakiegokolwiek szanse na znalezienie „trzeciej drogi” pomiędzy dwiema zwaśnionymi stronami konfliktu politycznego w Polsce i postrzega działania Hołowni jako naiwne i skazane na przegraną. Ten wątek interpretacyjny wyjaśni się sam wraz z rozwojem wydarzeń politycznych w Polsce. Premiera Tanga odbyła się na wiele miesięcy przed wyborami, które w znaczący sposób zmieniły układ sił w naszej polityce. Do tego przełomu przyczynił się bez wątpienia i sukces Polski 2050, której przywódca ostatecznie został marszałkiem sejmu. Kolejne miesiące zapewne pokażą, jak na politycznej scenie odnajdzie się Szymon Hołownia, deklarujący podobnie jak Mrożkowski Artur przywiązanie do tradycyjnych wartości i podobnie jak tamten, choć w zgoła odmienny sposób, pragnący odegrać istotną rolę w zmienianiu otaczającego go świata.


Odkładając na bok widowiska polityczne, które nieustannie przeciskają się do naszej percepcji przez ekrany telewizorów i komputerów, powróćmy jeszcze na koniec do przedstawienia pokazanego w Teatrze Polskim. Jak się wydaje, Kostrzewskiemu i jego współpracownikom udało się wykonać kawał porządnej roboty i sprawić, że widownia ma okazję do obcowania z rzetelnie wystawionym dziełem Mrożka. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że tak naprawdę czegoś w tym przedstawieniu brakuje, że miało ono możliwość zaistnieć na wyższym jeszcze poziomie, wywrzeć na widowni silniejsze wrażenie. Ale marząc o bardziej nowatorskim odczytaniu Tanga, doceniam, że realizatorzy zdecydowali się na stworzenie  inscenizacji wiernej wobec tekstu, poprawnej, klasycznej – innymi słowy: zupełnie przyzwoitej.


***


Sławomir Mrożek, Tango, reż. Wawrzyniec Kostrzewski, Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana w Warszawie, prem. 29 stycznia 2023.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji