Artykuły

Dwie pokojówki w poszukiwaniu sensu

"Pokojówki" w reż. Marcina Ehrlicha na Sopockiej Scenie Off De Bicz. Pisze Małgorzata Klamann w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Jest wiele sposobów na sceniczne odczytanie Geneta. Nie wszystkie są trafione. Warto jednak szukać wciąż nowych - przekonuje o tym reżyser Marcin Ehrlich w spektaklu "Pokojówki" prezentowanym na deskach Sopockiej Sceny Off De Bicz.

Jest wiele sposobów na sceniczne odczytanie Geneta. Nie wszystkie są trafione. Warto jednak szukać wciąż nowych - przekonuje o tym reżyser Marcin Ehrlich w spektaklu "Pokojówki" prezentowanym na deskach Sopockiej Sceny Off De Bicz.

Tekst znany i wielokrotnie na scenie przerabiany - pokojówki pod nieobecność Jaśnie Pani tworzą własny teatr. To jedna wciela się w postać służącej, a druga jest panią w tej pełnej okrucieństwa tragedii, to na odwrót. Przewrotną grę zatrzyma dopiero pojawienie się chlebodawczyni.

Spektakl Ehrlicha też rozpoczyna niejednoznaczna gra między Claire i Solange (Edyta Janusz i Oliwia Jakubik). Coś tu jednak nie pasuje. Zamiast pełnego przepychu pokoju pani widzimy skład rupieci z nierozpakowanymi walizkami na czele. Wskazówka zegara, który ma informować o nadejściu Jaśnie Pani, nie poruszyła się od wielu dni. Pani, o której zamordowaniu marzą służące, w kolejnych odsłonach coraz bardziej groteskowa, kuśtykająca o lasce, w jednym bucie i dziurawym kapeluszu, zdaje się być tylko upiorem z ich nienawistnych myśli. Do tego stopnia materialnym, że w końcu to widmo oderwie się od kreujących je bohaterek. Pani nie wkroczy na scenę, jak chciał tego Genet. Zastąpi ją kukła w pysznej toalecie, za to bez twarzy, twardą ręką trzymana to przez Claire, to przez Solange. Znać w niej szczególny wkład reżysera i aktorek - studentek Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku w kształt spektaklu. Lalka w roli Jaśnie Pani stanie się przedmiotem manipulacji, elementem gry.

Czy pokojówki naprawdę komuś służą, czy tylko grają przed sobą, by nadać sens buntowi przeciw ciemiężycielce, która wypuściła je w świat samopas? Słowa pani zapisane przed laty przez Geneta: "Dzięki mnie istniejesz, nie byłoby sługi, gdyby nie mnie było" - realizuje w pełni w sopockie przedstawienie. Czy oby na pewno Claire i Solange wolą grać Jaśnie Panią? Czy nie przodują w tych scenach, w których jako służące mogą dać upust dławionej wściekłości, zaszydzić ze znienawidzonej...?

Przedstawienie Ehrlicha dotyka też problemu niemożności dokonania czynu. Pokojówki czerpią życiodajne siły z pragnienia tego czynu, który je wyzwoli - mordu. Nie są jednak zdolne do zabójstwa. Kiedy pani zginie, kiedy zginie jedna z nich, runie ów mały światek, oparty na tłumionym buncie i... grze w teatr.

Zabrakło w "Pokojówkach" pogłębienia psychologicznych rysów bohaterek. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Claire i Solange mówią jednym głosem. Zamiast relacji charakterów mamy parę sobowtórów. W scenach tańca żadna nie próbuje prowadzić, kręcą się za to coraz szybciej niczym marionetki z zepsutej pozytywki. Zło ukryte wewnątrz człowieka, na które tak wyczula nas Genet, odsuwa się w tym zamieszaniu gdzieś na bok.

Pomysł na Geneta więc jest. Ciekawy, zwłaszcza jeśli idzie o wykorzystanie znaku plastycznego. Do rozwinięcia, do przemyślenia, do zadania sobie kilku pytań.

Jean Genet "Pokojówki", sobota 13 stycznia godz. 19, Sopocka Scena Off de BICZ, al. Mamuszki 2, bilety 15 zł, 20 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji