Artykuły

Czarna farsa

Czy człowiek głuchnie wraz z wyłączeniem światła? - o "Czarnej komedii" w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej pisze Koralina Zięba z Nowej Siły Krytycznej.

Tytuł "Czarna komedia" można rozumieć dwojako: jako odmianę gatunkową dramatu, ale też bardziej dosłownie (metafora wtórna), czyli "czarną"- pogrążoną w ciemności. Sztuka bowiem ukazuje kiepski stan elektryki brytyjskiej w 1965 roku, kiedy to często zdarzały się przerwy w dostawie prądu. Sytuacja ta zainspirowała autora sztuki - Petera Schaffera do napisania dramatu. Przez większość przedstawienia aktorzy borykają się ze wszechogarniającą ciemnością. Podobnie jak w innych realizacjach tego przedstawienia, na przykład w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, skorzystano z konceptu opozycji: z momentem, gdy światło w scenariuszu gaśnie, na scenie się zapala.

Spektakl rozgrywa się w mieszkaniu początkującego artysty, który wraz z narzeczoną czeka na przybycie sławnego milionera mającego kupić jego prace oraz na ojca dziewczyny. Chcąc wywrzeć na nich jak najlepsze wrażenie, urządzają swoje mieszkanie meblami skradzionymi sąsiadowi. Wszystko idzie po ich myśli, lecz wtedy gaśnie światło i zaczynają się pojawiać coraz to nowi goście - zapowiedziani lub nie. Sytuacja się komplikuje...

W "Słowniku terminów teatralnych" Patrice Pavis definiuje czarną komedię jako "odmianę gatunkową dramatu, przedstawiającą pesymistyczną i pozbawioną złudzeń wizję świata, choć nie musi kończyć się tragicznie; neguje istnienie wartości, a jeśli kończy się "dobrze" to zakończenie to ma zwykle wydźwięk ironiczny". Jeśli chodzi o tekst dramatu, idealnie pasuje on do tej definicji. Natomiast grę aktorską, a zwłaszcza ruch sceniczny w tym przedstawieniu znakomicie oddaje określenie "farsa" ujęte w "Encyklopedii Gazety Wyborczej" jako - "odmiana komedii oparta na błahych konfliktach, posługująca się elementami komizmu sytuacyjnego, karykatury i groteski".

Wraz z rozpoczęciem spektaklu nasuwa się pytanie - "Czy wraz z wyłączeniem światła się głuchnie?". Dwójka głównych aktorów - Carol (Marta Gzowska- Sawicka) i Brindsley (Rafał Sawicki) wymawiany jako "Bryndzlej", odgrywają swoje role krzycząc bez widocznej potrzeby, równocześnie zachowując się jak w filmie niemym - wymachując rękami i nogami, tupiąc i przewracając się w iście cyrkowym stylu. To wszystko powoduje demaskację "aktu teatralnego". Efekt ciemno-jasno ma dawać widowni możliwość widzenia w ciemności, jednak w praktyce wygląda to tak, że aktorzy udają (co bardzo widać przez nagromadzenie i przejaskrawienie cech człowieka niewidzącego, a dodatkowo nagle ogłuchłego z braku światła), że jest ciemno.

Godne gromkich oklasków za grę aktorską są dwie Panie - Anna Guzik (Clea) i Jadwiga Grygierczyk (panna Furnival), oraz Artur Pierściński (Schuppanzigh), którzy jako jedyni z grona ośmiu aktorów zachowują się jak "normalny" człowiek po ciemku. Każda postać w tym przedstawieniu ma cechy charakterystyczne, które niestety nie każdemu aktorowi udaje się odegrać. Marta Gzowska- Sawicka i Rafał Sawicki grają nieco podobnie - kabaretowo (np. scena wchodzenia po schodach może się wydawać przesadzona poza granice możliwości). Efekty gry aktorskiej, takie jak przewracanie się, potykanie, chodzenie z wyciągniętymi rękami przy jednoczesnym, mówiąc niezbyt ładnie, wypięciu się i poklepywaniu przedmiotów "po omacku" staje się coraz mniej śmieszne i ograne. Jednak dzięki naprawdę dobrej grze tych kilku spośród ośmiu aktorów, udaje się uczynić ten spektakl interesującym, co jest też spowodowane dynamicznym tempem akcji. Nie sposób się nudzić fabułą, mimo że jest łatwa do przewidzenia.

Przestrzeń jest ciekawie rozplanowana - mieszkanie dwupoziomowe, ze wszystkimi rekwizytami, o których jest mowa w przedstawieniu, chociaż wcale nie są niezbędne. Kostiumy są dobrane odpowiednio - u mężczyzn według statusu społecznego, natomiast u kobiet charakterystyczną rolę odgrywają kolory ich ubrań. Kolor zielony symbolizuje młodość i naiwność, czerwony kobiecość i dojrzałość, natomiast fiolet przystoi kobietom starszym.

Muzyka pojawia się jedynie na początku spektaklu i wprowadza w świat pogrążony w mroku, po czym znika na całe przedstawienie i pojawia się dopiero na końcu tworząc swego rodzaju klamrę dramatu.

Podsumowując całość, spektakl ten można wpisać w szereg licznych fars, które Teatr Polski ma od dawna w swoim repertuarze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji