Hamlet z bzikiem, czyli dobrze, ale...
Niewątpliwie największymi i najambitniejszymi przedsięwzięciami tego okresu były dwie inscenizacje na dużej scenie Bzik tropikalny. Ostatnia minuta w reżyserii Eweliny Marcinak oraz Król Edyp w reżyserii Rudolfa Zioło. Obie warte byty uwagi.
O ile jednak pierwsza nowa wersja dramatu Witkacego w autorskim zapisie Jana Czaplińskiego — ciekawa i niezwykle efektowna (scenografia! muzyka!) budząca uznanie u niektórych recenzentów i doceniona w kraju (nagroda dla najlepszego spektaklu na Festiwalu Nowego Teatru w Rzeszowie) — grzeszyła właśnie efekciarską powierzchownością myśli o… powierzchowności postrzegania współczesnego, walącego się w gruzy świata, więc okazała się — moim zdaniem — raczej ambitną porażką niż sukcesem, o tyle druga odmienna, bo wierna klasyce zdyscyplinowana robota teatralna o wysmakowanej formie — zdawała się me dźwigać własnej wagi i nie wydobyła ze swej urody emocji na miarę potencjału zawartego w uwspółcześnieniu Sofoklesa.
Cieszy natomiast, ze wysoki poziom Współczesnego potwierdziły w 2017 roku spektakle w Malarni.