Artykuły

Tajemnica czaszki z Connemary

"Czaszka z Connemary" w reż. Kazimierza Kutza w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Katarzyna Frankowska w portalu TVP.

Na scenę wchodzą kolejno: babcia Maryjohnny, która dorabia handlem darmowymi folderami dla turystów, a następnie jej wnukowie - wyrostek o imieniu Martin - uczestnik dyskotekowych jatek - i Thomas - oddany służbie policjant. Zaglądają do Micka Dowda, wdowca z siedmioletnim stażem. Robią to, bo gospodarz, kiedy się rozgada, sięga po bimber i czasem przy okazji nalewa trochę gościowi.

Mick Dowd zarabia na chleb, wykopując zwłoki z miejscowego cmentarza. Powód? Brak miejsca na nowe groby. Akcję pozbywania się ludzkich szczątków w miarę napływu kolejnych nadzoruje miejscowy proboszcz. Rzecz jest utrzymywana w tajemnicy. Wiedzą o tym jeszcze tylko Thomas i jego rodzina.

Historia dzieje się na irlandzkiej prowincji w epoce bingo - gry, która pochłania babcię Maryjohnny. W na wpół realnym świecie żyje zresztą każdy z gości Micka Dowda. Thomas konkuruje w pracy zawodowej z porucznikiem Colombo i policjantami z Miami. Mairtin związał się emocjonalnie z plastikowymi figurkami bohaterów "Gwiezdnych wojen". Społeczność Leenane oprócz bimbru cementują plotka i pomówienie.

Bohaterów wyposażonych w takie biografie autor, Martin McDonagh, stawia wobec dylematów moralnych. Jak to możliwe? W "Czaszce", podobnie jak w dwóch pozostałych częściach leenańskiej trylogii - w "Królowej piękności z Leenane" i "Samotnym zachodzie" - jeden z bohaterów różni się od pozostałych. Nie odrzucając obowiązujących w tej społeczności reguł podejrzeń i obmowy, stara się jednak chronić coś dla siebie ważnego - osobę albo ideę. Pozostali muszą się do tego ustosunkować.

W tym przypadku outsiderem okazuje się Mick Dowd, a wartościami, których broni, są pamięć i spokój zmarłej żony. Akcja nabiera tempa na cmentarzu, gdzie wychodzi na jaw, że skradziono czaszkę kobiety. Charakteryzując postać wdowca, McDonagh po mistrzowsku przedstawia zjawisko, które za sprawą innej lektury bywa nazywane moralnością Kalego. Mick, zgorszony świętokradztwem, sam z upodobaniem gruchocze kości. Zmarłych, a może nie tylko?

Dowiadujemy się przecież, że żona Dowda zginęła w niejasnych okolicznościach. Właśnie w wyniku urazu czaszki. Mogło do niego dojść w momencie wypadku spowodowanego przez prowadzącego samochód Micka albo wcześniej, zanim wóz uderzył w drzewo. Nietrudno zgadnąć, którą wersję powtarzają mieszkańcy Leenane. Bracia z "Samotnego zachodu" opowiadają na przykład, że nieboszczka miała w głowie dziurę jak od uderzenia pogrzebaczem.

Dowd zaprzecza, jakoby chciał śmierci żony. A jednak Mairtina, którego podejrzewa o kradzież czaszki, poi alkoholem i sadza za kierownicę samochodu, tłukąc w międzyczasie po głowie. To nie jedyna kość łamana przez Micka. Wdowiec w tajemnicy bierze odwet na współziomkach, miażdżąc wykopane szkielety przed zatopieniem w jeziorze.

Tyle McDonagh. Reszta zależy od interpretacji. Jego teksty - błyskotliwe i lekkie parodie popularnych gatunków: kryminału, horroru, telenoweli - wygłaszane ze sceny odkrywają konflikty i uczucia na miarę tragedii. I, co ciekawe, zazwyczaj wydaje się, że rzecz przyjmuje taki obrót wbrew intencji reżysera. Efekt powagi czy moment refleksji częściej zawdzięczamy inwencji aktora wiedzionego instynktem i doświadczeniem.

Tak się chyba stało również w przypadku inscenizacji Kazimierza Kutza. Reżyser więcej uwagi poświęcił barwnym postaciom gości Micka Dowda niż jemu samemu. Może dlatego, że w ich kwestiach McDonagh zawarł odniesienia do współczesnych problemów - kultury masowej, bezrobocia. Im powierzył inicjatywę w pełnych humoru i emocji dialogach. W porównaniu z nimi postać Dowda, żyjącego wspomnieniami o żonie, na papierze wypada blado.

Tymczasem to Mick okazuje się ofiarą podwójnej moralności, zakłamania własnego i innych. Wszyscy pozostali otrzymują nauczkę, kiedy ich kłamstwa wychodzą na jaw. On - osaczony i pod presją pomówień - nie przestaje balansować na huśtawce wykluczających się prawd: szacunku wobec zmarłej żony i pogardy dla reszty świata. Jego dramat przebiega najgłębiej i skazuje na samotność. Inni bohaterowie stanowią tylko barwne tło ponurego świata. Tak właśnie zagrał tę postać Jan Kociniak. Dla tej roli warto spektakl obejrzeć. Reszta jest niespójna. Pozostałych aktorów niesie, z różnym skutkiem, dobrze napisany tekst.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji