Artykuły

Labirynt bez wyjścia

Przed kilkoma miesiącami zdarzyło mi się na tych łamach ostro zaatakować Teatr Satyry „Maszkaron”. Postawiony przeze mnie wniosek o zamknięcie „Maszkarona” i powołanie na jego miejsce Sceny Młodego Ratusza wzbudził zainteresowanie i oburzenie ze strony zespołu inkryminowanego teatru. Od publikacji tamtego tekstu minęło trochę czasu, podczas którego dyrekcja Sceny Satyry gorączkowo poszukiwała nowego oblicza teatru starając się odzyskać kontakt z widzami. Jak wyglądają efekty tych poszukiwań postanowiłem sprawdzić podczas ostatniej premiery w Ratuszu. Dyrektor Mrożewski, tym razem w roli reżysera, zaproponował coś lekkiego, banalnego — farsę bulwarową Paryżanin Claude’a Magniera. Rzecz jest prosta — jeden pan i kilka pań, do tego mnóstwo spięć i pomyłek, a wszystko to, by zabawić widza. Bowiem artyści „Maszkarona” nie grają tylko zabawnej komedyjki — oni ze wszystkich sił walczą o widza. Ta walka zaczyna się jeszcze przed wejściem na widownię. Czytam w programie: Bronimy się przed pustą widownią. (…) Dla aktora najważniejsza jest publiczność, bez Niej nie ma przedstawienia, nie ma teatru. Na samym końcu znajduje się zaś następujący wierszyk:

Kawiarniana plotka głosi, że Maszkaron bardzo prosi, by publiczność pełna werwy odwiedzała go bez przerwy! Przyznają Państwo, że to — mimo nieco grafomańskich zapędów — rzadko spotykane wołanie o widza. 52-osobowy zespół tego teatru zrozumiał wreszcie, że żadna placówka artystyczna — nawet finansowana na kredyt, nie może istnieć bez publiczności. Paryżanin jest niewątpliwie spektaklem zabawnym. Często zabawnym nieco na opak — bawią nas bowiem aktorskie braki. Aktorzy wkładają dużo energii i serca, aby nie „zarżnąć” samograja, jakim jest Paryżanin. Publiczność bawi się nieźle. Ale wszystko może być złudne. Werwa, która ożywia aktorskie kreacje w spektaklu premierowym, już po kilku pokazach przestanie wystarczać i wówczas powróci właściwy temu teatrowi brak profesjonalizmu aktorów. „Maszkaron” znajduje się niestety w labiryncie bez wyjścia. Po pierwsze, aby scena ta odzyskała dobre imię, zespół musiałby zerwać z niesławną tradycją swych komunistycznych korzeni. A tego nie uczynił i chyba nie zamierza. Po drugie — nie sposób zbudować dobrego teatru dysponując słabymi aktorami i nie posiadając wybitnych reżyserów i scenografów. Dobre chęci w sztuce nie wystarczą. Tutaj potrzeba Mistrzów i wiele ciężkiej pracy. Czy aktorzy okażą się zdolni do jej podjęcia? Jest jeszcze jedna kwestia, najbardziej drażliwa. Teatr w nazwie posiada przymiotnik „państwowy”. Wojewoda łoży na jego utrzymanie spore sumy. Na całym świecie jest tak, że państwo utrzymuje sceny, na których realizowane są ważne przedsięwzięcia artystyczne. Teatrzyki variete i tingiel-tanglowe zespoły utrzymują się z biletów oraz wyszynku. Teatr „Maszkaron” — tak jak i one ma prawo do istnienia, lecz za własne pieniądze i nie z taką armią ludzi. Jeśli karze się wybitnym placówkom artystycznym zarabiać, dlaczego w tym przypadku miałoby być inaczej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji