Artykuły

Kurier Warszawski „Carmen”

W Krakowie zatem było mi smutno. Za to w Gdańsku!... Kurier pojechał do Opery Bałtyckiej na Carmen Bizeta. Carmen, jaka jest, każdy wie. Powiada się, że to samograj, że Carmen nie można zepsuć, bo jej muzyka zawsze się obroni, myślę jednak, że to błędny pogląd. Dodam więcej: łatwiej jest popełniać błędy w utworach nieznanych, bo słuchaczom i widzom trudniej je wypatrzeć gołym okiem i usłyszeć gołym uchem. Natomiast w Carmen? Gdzie zna się niemal każdą frazę, bo przecież każda fraza jest wielkim przebojem! Tutaj usłyszy się każdy kiks, dostrzeże się bez trudu każdy fałsz aktorski czy inscenizacyjny. A nie doszukałem się ich w Gdańsku wielu.

Carmen przygotował tam młody, ale już dość dobrze znany reżyser, Marek Sikora, a muzycznie opracował Jerzy Maksymiuk. I sądzę, że właśnie to połączenie młodzieńczego spojrzenia i młodzieńczego zapału Sikory z rozhukaną brawurą słynącego z temperamentu i muzycznej wyobraźni Maksymiuka stworzyło piorunującą mieszankę, którą rozpaliła swoją kreacją Bożena Zawiślak-Dolny w partii Carmen. Ta znakomita śpiewaczka karierę rozpoczynała w teatrze Danuty Baduszkowej, a dziś związana jest z Operą Krakowską. Zapewne właśnie te podstawy „totalnego teatru muzycznego”, jakie nabyła u Baduszkowej, sprawiły, że dysponując głosem bardzo pięknym, świetnie brzmiącym, silnym, swobodnie przebijającym się przez gęstą Bizetowską instrumentację, jednocześnie doskonale tańczy, jest świetna aktorsko i bardzo atrakcyjna wizualnie, co dla uwiarygodnienia tej partii ma niemałe znaczenie, a co tak rzadko spotyka się na operowych scenach. Obok Stefanii Toczyskiej jest to bodaj najlepsza Carmen, jaką mamy w Polsce od dziesięcioleci!

Jeśli Bożenę Zawiślak-Dolny uznać za niekwestionowaną gwiazdę tego spektaklu, to trzeba także dodać, że do jej sukcesu przyczyniło się niezwykle dynamiczne prowadzenie przedstawienia przez Maksymiuka. To bodaj debiut znakomitego dyrygenta w teatrze operowym (tzn. przygotowywał już kiedyś Zemstę nietoperza, ale jeszcze nic z tzw. dzieł poważniejszych), niemniej przed takim debiutantem to nawet dyrygenci z dużym doświadczeniem w tej dziedzinie mogą bez uszczerbku dla siebie pochylić głowy! Don Joségo śpiewał bardzo dobrze Krzysztof Bednarek, Micaëlę — Sylvia Feherpataky, nieco słabszy wydał mi się Escamillo, lecz niezależnie od tego przedstawienie godne jest wielkich braw, jakie zresztą na premierze otrzymało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji