Artykuły

Tajemnicze odwiedziny

"Odwiedziny" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Marta Płatek w Czasie Kultury.

Dramat Jona Fossego "Odwiedziny" stanowi rodzaj psychologicznej układanki, której zagadkowe elementy w żaden sposób nie chcą się ułożyć w całość. Niezwykłość jego konstrukcji polega na tym, że nic tu nie jest ukazane wprost, nic nie jest dopowiedziane do końca. Czytelnik może więc przyjąć dowolną wersję wydarzeń.

Paweł Szkotak, reżyserując ten utwór, postawił przed widzami niezwykle trudne zadanie. Odwołuje się mianowicie do ich spostrzegawczości oraz wrażliwości i prowokuje, by oglądając spektakl, zadawali sobie pytania i odpowiadali na nie. On sam nie ułatwia im tego, bo badając psychologię związków między postaciami dramatu, robi wszystko, żeby nie odsłonić tajemnicy. Zostawia tylko tropy, a nawet celowo utrudnia i gmatwa całą sprawę, wciągając widzów w teatralną grę. W tym celu zaprasza ich do niezbyt dużego pudła opatrzonego czerwonym napisem "Odwiedziny", które kryje w sobie jakąś nieuchwytną tajemnicę. Zamknięta w jego ścianach publiczność już po kilku zaledwie chwilach zapomina, że jest w teatrze i staje się bliskim uczestnikiem wydarzeń. Zostaje wciągnięta w rodzaj bolesnej psychodramy i najdrobniejsze nawet reakcje aktorów odczuwa z wrażliwością sejsmografu jako przejawy wewnętrznych drgnień i wstrząsów. Dopiero gdy w epilogu zostają wyniesione kolejne elementy scenografii, widz odzyskuje świadomość teatralnej iluzji. Dlatego też to przedstawienie nie daje się łatwo rozszyfrować. Jego zrozumienie nie ogranicza się ostatecznie do znalezienia konkretnego rozwiązania, gdyż takiego po prostu nie ma. Polega na permanentnym poszukiwaniu rozwiązań.

Czytać ten spektakl należy inaczej - nie w sposób linearny, bo wtedy do niczego się nie dojdzie. Czasem trzeba połączyć kilka porozrzucanych w kolejnych scenach niepozornych elementów, by zrozumieć ich przesianie. Czasem pod tym, co wypowiedziane i pod tym, co pokazane, trzeba odkryć to, co jest ledwo dostrzegalne i czego możemy się jedynie domyślać. Pod warstwą bowiem niewiele znaczących słów i zaprzeczeń wyczuwalny jest przejmujący dramat czworga bohaterów. Ich kwestie rwą się na fragmenty, wypowiedzi często zostają wygaszane w połowie, a długie, pojawiające się pomiędzy nimi pauzy podkreślają napięcie, jakie narasta w ciszy. Dzięki aktorom widz od samego początku zostaje wprowadzony w stan intensywnej wibracji emocjonalnej, nasyconej napięciem i niepokojem, chociaż ich gra do tego stopnia jest realistyczna, że często wręcz niedostrzegalna. Poezja i metafora dramatu pojawiają się dopiero na poziomie inscenizacji: w świetle, muzyce, montażu scen.

Paweł Szkotak stworzył spektakl przypominający filmowe dzieła Ingmara Bergmana. "Odwiedziny" to jakby kolejna wersja jego "rodzinnego scenariusza" - opowieści o bolesnym dławieniu uczuć, o głodzie emocjonalnym, o braku wzajemnych więzi i wyobcowaniu. Relacje między poszczególnymi postaciami są skomplikowane, a każda z nich nosi w sobie jakąś tajemnicę, jakieś załamanie. Choć poruszają się po coraz bardziej oddalających się od siebie torach, łączy ich jedno: wzajemne oczekiwania względem siebie - oczekiwania, które zawsze prowadzą do rozczarowań. Podobnie jak Bergman, Szkotak tworzy niezwykle powikłaną psychologię postaci na bazie oszczędnej estetyki. To, co naprawdę chce powiedzieć, wyraża nie w słowie, lecz w obrazie - w wielkich zbliżeniach twarzy. Bardzo mi zależało - mówi - żeby widzowie mogli tak blisko obcować z aktorami, żeby widzieli, co się dzieje w ich oczach, w ich psychice. Założenie to doskonale realizuje grająca Dziewczynę Barbara Prokopowicz. Jej spojrzenie najczęściej jest nieruchome i zdawać się może, że w ogóle nie mruga ona nawet oczami. Te oczy są martwe, ich pustka po prostu przeraża! Widać, że świat, który Siv głęboko skrywa w sobie, dotkliwie ją kaleczy i tylko z intonacji głosu można odgadnąć, co naprawdę chce powiedzieć, gdy na pytania Matki i Brata ciągle odpowiada tak samo: tak, nie, nie wiem. Pod tymi słowami kryje się cała gama +

niedopowiedzeń, oskarżeń i kłamstw, a także strach, wycofanie się, próba ukrycia samej siebie. Raz tylko nieudolnie poskarży się Bratu na lubieżne zachowanie się wobec niej partnera Matki. Jej głos jest niepewny, brzmi w nim jakaś prośba. Czy jednak mówi prawdę? Niejako w odpowiedzi na ten zarzut Eivind, grany przez Henryka Niebudka, w dwóch scenach powtarza ten sam ruch: unosi otwarte dłonie na wysokość ramion. Za pierwszym razem, w rozmowie z Bratem (Łukasz Pawłowski), jest to charakterystyczny gest, z którego można wyczytać: "ja jestem w porządku". W scenie z Matką (Teresa Kwiatkowska) gest ten zostanie dodatkowo zabarwiony strachem, jakby miał oznaczać ucieczkę od odpowiedzialności, umycie rąk od niewygodnej sprawy.

Niewątpliwie ktoś komuś wyrządził krzywdę. Tylko nie wiadomo, kto tu jest katem, a kto ofiarą. Atmosfera spektaklu, choć pozornie powściągliwa, w rzeczywistości kryje w sobie jeden wielki krzyk. W zamkniętej przestrzeni aż duszno jest od tłumionych całymi latami żalów i pretensji, które i tym razem nie znajdują ujścia. Reżyser z niezwykłą umiejętnością dozuje napięcie - to nasilając je, to tłumiąc - by ani razu nie doprowadzić do wybuchu. W najsilniejszy wir emocji wciąga widza w trakcie rozmowy Brata z Mężczyzną, gdy pod przykrywką zwykłej wymiany zdań toczą psychologiczną walkę. Widać wtedy, jak Eivind się męczy, jak dręczą go skrywane wspomnienia i zło z przeszłości (przez niego doznane lub zadane komuś). Psychiczna przemoc niespodziewanie odwraca role -ofiara staje się przez chwilę prześladowcą. Potem nastrój ulega względnemu wyciszeniu, choć napięcie utrzymane zostanie już do końca spektaklu. Rozegrana w absolutnej ciszy scena z tortem zawiera w sobie całą kwintesencję samotności i buntu. Dziewczyna, dla której nikt w dziewiętnaste urodziny nie znalazł czasu, siedzi samotnie w śmiesznej, tekturowej czapeczce nad tortem i niespodziewanie zaczyna na niego pluć, gasząc w ten sposób świeczki. Potem wstaje, zanurza rękę w cieście i łapczywie wpycha ją do ust. Zaraz też z obrzydzeniem wypluwa całą tę breję, jakby wyrzucając z siebie wszystko to, czego inaczej pozbyć się nie mogła. Jej gardło, ściśnięte od dawna, dusił jeszcze przed chwilą szal, który otrzymała w prezencie od Matki i Eivinda. Jego zielona barwa sugerować może nie nadzieję, ale bierność i truciznę. Zawiązany na szyi (na ośrodku mowy) miałby ograniczać i tak już ubogą ekspresję słowną Siv i nie dopuścić do wyznania prawdy. Urodziny bowiem są takim niezwykłym dniem, gdy w dokonywanym rozrachunku teraźniejszość spotyka się z przeszłością, a przeszłość ma zwykle to do siebie, że lubi się powtarzać.

Kluczem do rozszyfrowania zagadki dramatu wydają się małe, niepozorne perły. Stworzone w bólu są symbolem łez, cierpienia, doznanych krzywd i psychicznych wstrząsów. Obok piękna i blasku niosą w sobie grozę czegoś niepojętego. W scenie pierwszej skulona w sobie Dziewczyna, klęcząc na jednym kolanie, przesuwa je niczym paciorki różańca, które skrywają jakąś bolesną tajemnicę. Następnie nieprzypadkowo zostawia je pod prześcieradłem, gdy w króciutkiej, rozdzielającej dwie sceny sekwencji przygotowuje Matce łóżko. Celowo przyłapuje ją z Eivindem, niespodziewanie wracając wcześniej ze spaceru. Gwałtownie wyszarpuje perły, a następnie staje przed lustrem i powoli, z rozwagą je zakłada. Przez tę chwilę znajduje się twarzą w twarz z własną, sięgającą wczesnego dzieciństwa przeszłością. Przed laty za drzwiami dziecinnego pokoju ojca i córkę związała głęboko skrywana, mroczna tajemnica, której Matka nigdy nie chciała i nadal nie chce przyjąć do wiadomości. Gdy w epilogu Siv rozerwie ten nieszczęsny sznur pereł, być może wreszcie uwolni się od cierpienia. W teatrze Szkotaka nie ma przypadkowych rekwizytów. Kiedy w przedostatniej scenie Eivind przychodzi do Matki, wniesiony przez niego czarny parasol nie tylko wskazuje na istnienie świata zewnętrznego, gdzie właśnie pada deszcz, ale w połączeniu z innym, wprowadzonym w epilogu elementem sugeruje także coś jeszcze innego i może wraz z nim złożyć się na jakiś większy fragment prawdy. Gdy Siv rozrywa swój naszyjnik, perły spadają z góry: najpierw pojedynczo jak krople, potem zaś strugą, niczym ulewa. Czy scena ta oznacza, że Mężczyzna odpowiada za łzy Dziewczyny? A może jest niewinny i tylko skrywa się przed niesłusznymi oskarżeniami pod ten ochronny parasol? Jakkolwiek by było, pojawia się kolejne znaczenie pereł: stają się one symbolem ukrytej prawdy.

Epilog, rozegrany w odrealnionym, niebieskim świetle, odstaje wyraźnie od całości. Takie światło pojawiało się w przedstawieniu już wcześniej, towarzysząc krótkim sekwencjom, które łączyły poszczególne sceny. Daje ono efekt oniryczności, wyobcowania, przez co zanurzone w nim obrazy stają się dziwne i niepokojące. Wszystko, co nie mogło zostać wypowiedziane wprost, reżyser ukrył w tych właśnie fragmentach, ujawniających niejako drugie życie postaci, kiedy robią one coś, czego normalnie by nie zrobiły. Wychodzą wtedy na jaw ich ciemne, głęboko skrywane odruchy. Wiele do myślenia daje ostatnia scena, w której Siv siedzi z Bratem wysoko, nad pustym dziecięcym pokojem i niszczy sznur swoich pereł. Oboje ubrani są w białą, dziecięcą bieliznę i niczym duchy patrzą na przeszłość z dystansu. Tym niezupełnie zrozumiałym zakończeniem reżyser wprowadza do spektaklu trochę metafizyki.

Każdy w "Odwiedzinach" Pawła Szkotaka zobaczy coś innego, inaczej złoży elementy tej dziwnej układanki i znajdzie inne rozwiązania. I to nie tylko w zależności od tego, jakie w swoim życiu zgromadził doświadczenia i w jakim aktualnie znajduje się nastroju, ale nawet od tego, jakie zajął krzesło w teatrze. Część widzów bowiem siedzi po bokach, część - naprzeciwko rozgrywanych wydarzeń. Każdy patrzy pod innym kątem i nikt nie widzi wszystkiego. Zawsze więc pozostanie coś niezauważonego, coś niedopowiedzianego, coś nieodkrytego. Tak jak w życiu, postrzegamy tu tylko fragmenty rzeczywistości, z których dopiero musimy zbudować całość. Dlatego wydaje się, że jednokrotne obejrzenie spektaklu może okazać się niewystarczające. Rzadko zdarzają się przedstawienia tak intrygująco inne i tak wciągające widza w swoją głębię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji